Nikt nie odpowie za tragedię w Pniewitem
Żaden z urzędników nie odpowie za tragedię w Pniewitem w woj. kujawsko-pomorskim - informuje TVN24. Okazuje się, że do tragicznego wypadku, w którym pod kołami pociągu zginęła dwójka dzieci doszło na drodze "widmo".
Oficjalnie nie należy ona ani do gminy, ani do państwa. Skoro nie ma zarządcy, to nie ma i winnego. Śledczy bezradnie rozkładają ręce.
W czerwcu zeszłego roku auto osobowe zderzyło się w Pniewitem z szynobusem. W wypadku zginęło dwoje małych dzieci. 3-letnia Zosia i 7-letni Mateusz zginęli na miejscu. Ich rodzice trafili do szpitala. Cała rodzina jechała na wakacje.
Samochód prowadziła matka, która wcześniej wiele razy zgłaszała, że przejazd jest niebezpieczny. Spółka PKP PLK nie reagowała na sygnały ze strony kobiety. Z raportu komisji badania wypadków kolejowych wynika, że w miejscu wypadku był źle ustawiony znak STOP i nie było ograniczenia prędkości. Raporty tuż po wypadku też od razu wykazały, że przejazd nie był prawidłowo zabezpieczony.
Pod koniec listopada prokuratura umorzyła jednak śledztwo dotyczące ewentualnych uchybień zabezpieczenia przejazdu.
Rodzice nie wierzą, że droga do nikogo nie należy. Ojciec dzieci, które zginęły tłumaczy, że przecież dostał pozwolenie na budowę, a kolej zrobiła nowy przejazd, więc ktoś tą drogą musi zarządzać.
Zobacz także:
oprac. Katarzyna Bogdańska