Nikt nie kupił aut gdańskiej kurii
Nie stawił się żaden potencjalny nabywca
maszyny poligraficznej i pojazdów należących do gdańskiej kurii.
Prowadzący licytacje komornik uznał je za "bezskuteczne".
Licytacje zorganizowano w związku z długami kościelnego
wydawnictwa Stella Maris.
04.02.2005 | aktual.: 04.02.2005 15:53
Na miejscu licytacji maszyny poligraficznej oprócz komornika i szefa wydawnictwa obecne było jedynie liczne grono dziennikarzy.
Na miejscu licytacji pojazdów - citroena C5 (rocznik 2003, użytkowany przez abp Tadeusza Gocłowskiego), dostawczego - kia (rocznik 1999), volkswagena passata (rocznik 2000) i bmw 525 (rocznik 1992) zjawiło się jedynie dwóch mężczyzn zainteresowanych tym ostatnim autem.
Przyglądali się samochodowi, jednak do licytacji postanowili nie przystępować. Jest jednak trochę roboty przy tym aucie, ten samochód wymaga wkładu finansowego - powiedział młody mężczyzna, który przedstawił się jako Maciej Kotłowski, student Politechniki Gdańskiej.
Dodał, że kupiłby samochód za mniejszą cenę. Cena wywoławcza pojazdu wynosiła ponad 8 tysięcy złotych. Niezadowolony był też z dużego, jak określił, przebiegu - ponad 280 tys. kilometrów. Przed licytacją mówił dziennikarzom, że jest skłonny do niej przystąpić.
Pierwsze przetargi bardzo często nie dochodzą do skutku, cena oferowana przez komornika nie jest dla potencjalnych nabywców na tyle atrakcyjna, by w egzekucji tę rzecz kupować. (...) Jest jakiś dyskomfort związany z nabyciem rzeczy od komornika, trzeba ją odebrać od dłużnika, nie zawsze są tak dobre warunki jak tutaj - powiedział komornik Artur Zieliński.
Dodał, że teraz wierzyciele mogą przejąć ruchomości bądź wnioskować o wyznaczenie drugiej licytacji, ta jednak nie może nastąpić wcześniej niż za siedem dni. W przypadku drugiej licytacji ceny będą niższe o połowę.
Już cztery razy próbowano zlicytować majątek należący do gdańskiej kurii, za każdym razem jednak licytacje odwoływano m.in. z powodu wpłaty pieniędzy przez kurię.
Wierzycieli jest dwóch, firma leasingowa i bank kredytujący działalność wydawnictwa w poprzednich latach. Nie doszło do porozumienia dlatego, że słuszny interes wierzyciela, nie znalazł pokrycia w możliwościach dłużnika - powiedział po pierwszej licytacji szef wydawnictwa Stella Maris Jarosław Szarmach.
Problemy wydawnictwa Stella Maris zaczęły się, gdy kierował nim były kapelan metropolity gdańskiego Zbigniew B. - stał się on jednym z podejrzanych w związku z aferą dotyczącą m.in. prania brudnych pieniędzy.
Byłym szefom wydawnictwa, w tym Zbigniewowi B., gdańska prokuratura apelacyjna zarzuca, że w latach 1998-2001 wystawili faktury VAT za fikcyjne usługi konsultingowe i doradcze na kwotę 65 mln zł. Stella Maris, działając jako podmiot gospodarczy w ramach archidiecezji gdańskiej, była zwolniona z podatku dochodowego od osób prawnych w części przeznaczonej na cele statutowe Kościoła.
Na początku grudnia 2004 r. przed Sądem Rejonowym w Gdańsku rozpoczął się pierwszy proces siedmiu oskarżonych w związku z aferą w Stella Maris. Przedsiębiorcom z Wybrzeża i Olsztyna zarzuca się przywłaszczenie mienia pięciu firm o wartości ponad 17,5 mln zł i uszczuplenia podatkowe na szkodę Skarbu Państwa na kwotę 7,5 mln zł w latach 1997-2001.
Według ustaleń prokuratury, oskarżeni pełniąc ważne stanowiska w firmach, płacili wydawnictwu Stella Maris za fikcyjne usługi. Wydawnictwo wystawiało za nie faktury. Gotówka formalnie miała być przeznaczona na cele statutowe Kościoła lub zakup papieru. W rzeczywistości pieniądze wracały do oskarżonych, po odjęciu 8-10% prowizji dla wydawnictwa.
Pod koniec grudnia oskarżonych zostało kolejnych siedem osób. Są wśród nich: były wiceminister infrastruktury odpowiedzialny za sprawy łączności Krzysztof H., były wiceprezes spółki El-Net Eugeniusz G. i była wiceprezydent Szczecina z ramienia SLD, Elżbieta M.
W związku z aferą podejrzanych jest jeszcze 12 osób, wśród nich m.in. ksiądz Zbigniew B. i były szef pomorskiego SLD, Jerzy J.