PolskaNiezabitowska: nie podejrzewam Kozłowskiego o złą wolę

Niezabitowska: nie podejrzewam Kozłowskiego o złą wolę

Małgorzata Niezabitowska, odnosząc się do wypowiedzi b. ministra spraw wewnętrznych Krzysztofa Kozłowskiego dla PAP, który oświadczył w sobotę rano, że nie informował jej o zniknięciu z archiwów SB jej "teczki", powiedziała, że nie podejrzewa go o złą wolę. Dodała, że po południu Kozłowski potwierdził jej wersję w rozmowie z dziennikarką "Gazety Wyborczej".

18.12.2004 | aktual.: 21.12.2004 16:41

Krzysztof potwierdził Agnieszce Kublik z "Gazety Wyborczej", że nie kłamię; że wśród teczek członków rządu Mazowieckiego wyniesionych z MSW była "teczka" Niezabitowskiej - powiedziała była rzeczniczka w rządzie Mazowieckiego. W najmniejszym stopniu nie podejrzewam Krzysztofa o złą wolę. Myślę, że znajduje się on w nienajlepszej kondycji psychofizycznej i stąd wzięła się taka wypowiedź dla PAP w tej sprawie - dodała.

Podkreśliła, że nie chciała niczego ujawniać bez wiedzy Kozłowskiego, dlatego jej mąż, Tomasz Tomaszewski, pojechał w czwartek do byłego ministra, a ten nie zaprzeczył jej wersji.

W sobotę rano Kozłowski powiedział dziennikarzowi PAP: Ja sobie nie przypominam. Nie wiem, czy taka teczka w ogóle istniała (...) Nie mogłem też informować o tym, że ta teczka zaginęła, skoro nie miałem takiej wiedzy - tu coś się chyba nie zgadza.

Na pytanie o kontakty z nim Niezabitowskiej w trakcie pisania przez nią artykułu Kozłowski odparł: Rozmawiałem z nią, jak była rzeczniczką, piętnaście lat temu. Podkreślił, że nie wie nic o tekście. Nie widziałem jej od paru lat. Czasami się na jakichś uroczystościach widzimy, ale nie informowała mnie, że pisze taki tekst. Dziś z telefonu dowiaduję się, że taki tekst się ukazał, ale nie czytałem go - powiedział rano w sobotę Kozłowski.

W związku z rozbieżnymi informacjami, jakie PAP otrzymała w sobotę rano od Krzysztofa Kozłowskiego i później w ciągu dnia od Małgorzaty Niezabitowskiej, po rozmowie z nim dziennikarki "GW", PAP zadzwoniła raz jeszcze do b. ministra SW.

Kozłowski nie odniósł się do meritum sprawy. Zarzucił natomiast PAP nierzetelność. Nie przeczytaliście mi tekstu, który włożyliście mi w usta. Była to rozmowa telefoniczna na temat, czy będę chciał się wypowiedzieć, czy nie. Dokonaliście pewnej manipulacji; zacytowaliście dosłownie, w cudzysłowie, moje słowa. Żadnej próby z waszej strony zweryfikowania, czy rzeczywiście potwierdzam to, co chcecie napisać, nie było. Więcej z wami nie rozmawiam - powiedział.

Na zakończenie w sobotę rano rozmowy z dziennikarzem PAP Kozłowski nie zastrzegł, że chciałby autoryzować swą wypowiedź.

W opublikowanym w sobotniej "Rzeczpospolitej" tekście "Moja teczka - Prawdy jak chleba" Małgorzata Niezabitowska napisała, że w poniedziałek dowiedziała się, że w Instytucie Pamięci Narodowej odnalazła się jej teczka. Dowiedziała się również, że "wedle zawartych tam dokumentów", była informatorem Służby Bezpieczeństwa.

Według jej słów, teczkę w lipcu 1990 roku zabrał z MSW gen. Czesław Kiszczak, o czym powiadomił ją wtedy "w przerwie posiedzenia Rady Ministrów" następca Kiszczaka w resorcie, Krzysztof Kozłowski.

Jak napisała Niezabitowska, na jej pytanie czy nie można tej teczki odzyskać, Kozłowski miał odpowiedzieć: "Przecież nie zrobimy generałowi rewizji". "A na moją propozycję, że sama porozmawiam z Kiszczakiem, zapytam go wprost, oświadczył, że generał jest zawodowcem, który nie po to coś wyniósł, aby się przyznawać. Rozmowa zakończyła się tym, że właściwie nie możemy nic zrobić, ale dobrze, że wiemy" - czytamy w tekście.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)