PolskaNiewielka frekwencja w Belgii

Niewielka frekwencja w Belgii

Do południa w Brukseli głos oddało ok. 700
osób - powiedział dziennikarzom konsul Mikołaj Kwiatkowski.

Konsul Kwiatkowski ocenił frekwencję na stosunkowo niewielką, jeśli się weźmie pod uwagę, że w Belgii mieszka lub przebywa ok. 70 tys. Polaków.

Polacy mogą też głosować w komisjach wyborczych w Antwerpii oraz w Luksemburgu. Ocenia się, że na listach wyborców jest ok. 5.400 osób, z czego w samej Brukseli - ok. 4 tys.

Stosunkowo dużo rodaków wychodzi z konsulatu rozżalonych, że nie ma już dodatkowych zapisów na listy wyborców.

Nie możemy głosować, odbiera się nam prawo głosu, a przecież mamy dowody osobiste - krzyczał jeden z mężczyzn. Apelują, żeby iść do wyborów, a potem nas wypraszają - narzekali niedoszli wyborcy.

To, że nie chciałam zagłosować w pierwszej turze wyborów to nie oznacza, że nie będę chciała zagłosować w drugiej. Nie było żadnej wzmianki w internecie. Ponoć wprowadzili przepisy po pierwszej turze, a potem mówią o małej frekwencji - mówiła jedna z Polek, wychodząc z konsulatu.

Kwiatkowski wyjaśnił, że powodem są niejasne przepisy dotyczące wyborów prezydenckich, które określają jedynie, że zagranicą można dopisywać wyborców na listy do trzeciego dnia przed głosowaniem.

Można to było różnie interpretować i Państwowa Komisja Wyborcza zadecydowała 10 października, że chodzi o głosowanie w pierwszej turze wyborów i że druga tura stanowi jedną całość z poprzednim głosowanie - powiedział konsul.

Oznacza to, że w drugiej turze mogą brać udział tylko osoby zapisane przed wyborami prezydenckimi, np. w wyborach parlamentarnych lub na głosowanie w pierwszej turze.

Od tej reguły są wyjątki: dopisywać na listy można osoby z zaświadczeniami z gminy lub z innego kraju o prawie do głosowania, a także tych, którzy między turami ukończyli 18 lat oraz tych, którzy nie znaleźli się na liście z powodu błędu.

Według konsula, już teraz można ocenić, że w Belgii i w Luksemburgu zdecydowanie więcej Polaków zagłosowało w wyborach prezydenckich niż parlamentarnych. Łatwiej im utożsamić się z kandydatami na prezydenta. Więcej też o nich wiedzą - przypuszcza Kwiatkowski.

Głosujący podkreślali, że udział w wyborach to ich obowiązek. Wybieramy prezydenta na kolejne pięć, a być może nawet 10 lat, to trzeba wziąć udział w głosowaniu, bo ważne jest, jaka osoba reprezentuje nas na arenie międzynarodowej - mówiła jedna z głosujących kobiet.

Patrycja Rojek

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)