Niespodzianka Busha
Prezydent George W. Bush, wbrew
zapowiedziom, że spędzi Święto Dziękczynienia w swej rezydencji w
Crawford w Teksasie, niespodziewanie odwiedził wojska
amerykańskie stacjonujące w Bagdadzie.
Bush przebywał tam dwie i pół godziny i spotkał się z około sześciuset żołnierzami 1. Dywizji Pancernej. Zjadł z nimi uroczysty obiad z tradycyjnym indykiem z okazji święta i rozmawiał z cywilnym administratorem w Iraku Paulem Bremerem oraz dowódcą wojsk koalicyjnych generałem Ricardo Sanchezem.
"Jesteśmy z was dumni i twardo stoimy za wami. Bronicie narodu amerykańskiego przed niebezpieczeństwem i jesteśmy za to wdzięczni" - powiedział prezydent żołnierzom.
Wieczorem czasu polskiego telewizje w USA nadały film wideo ze spotkania prezydenta z żołnierzami.
Wszyscy komentatorzy podkreślają, że niespodziewana wizyta doda ducha wojskom w Iraku, stale atakowanym w ostatnich miesiącach przez niedobitki reżimu Saddama Husajna.
"To ogromne wzmocnienie morale żołnierzy, naprawdę wielka rzecz. Cała polityka w taki momencie schodzi na dalszy plan" -powiedział ekspert wojskowy telewizji CNN, emerytowany generał Don Sheppard.
Inni zwracają jednak uwagę, że podróż prawdopodobnie także wzmocni popularność Busha w USA. Prezydent był ostatnio krytykowany m.in. za to, że nie brał udziału w pogrzebach żołnierzy poległych w Iraku.
Sensacyjna podróż Busha - pierwsza wizyta amerykańskiego prezydenta w Iraku - utrzymywana była w absolutnej tajemnicy przed wszystkimi, z wyjątkiem najbliższych współpracowników, ochrony i kilku dziennikarzy zabranych w drogę, którzy musieli przysiąc, że dochowają sekretu.
Jak podała telewizja CNN, nawet żona prezydenta, Laura, nie wiedziała o wizycie.
Ze względów bezpieczeństwa, dla zmylenia ewentualnych zamachowców poinformowano media, że Bush spędzi Święto Dziękczynienia w Crawford wraz z rodziną - żoną, dwiema córkami i rodzicami. Za Białym Domem telewizje podawały nawet szczegółowe menu rzekomego obiadu w Teksasie.
W rzeczywistości Bush już w środę wieczorem opuścił Crawford nieoznakowanym samochodem, po czym wsiadł do samolotu Air Force One, który na zgaszonych światłach i z zamkniętymi oknami przyleciał w nocy do Bagdadu. Miało to zmniejszyć do minimum ryzyko ataku rakietowego na samolot.
W samolocie rzecznik Białego Domu zawiadomił reporterów, że jeśli wiadomość o podróży przecieknie przedwcześnie na zewnątrz, maszyna zawróci w powietrzu do USA. O wizycie media dowiedziały się dopiero po odlocie Busha z Bagdadu.
W programach telewizyjnych w USA wszyscy wyrażają zdumienie i podziw dla prezydenta z powodu sensacyjnej podróży.