ŚwiatNiereligijni mają trudniej w Kongresie

Niereligijni mają trudniej w Kongresie

Amerykańskie życie polityczne wiąże się mocno z religią. Podczas gdy chrześcijanie, czy żydzi tworzą silną reprezentację w Kongresie USA, ludzie, którzy nie identyfikują się formalnie z żadną wiarą, nie mają tam żadnego przedstawicielstwa.

Według ogłoszonego w minionych dniach badania The Pew Forum On Religion and Public Life (Forum ośrodka Pew na temat religii i życia publicznego), jakkolwiek listopadowe wybory do Kongresu przyniosły w krajobrazie politycznym Ameryki radykalne zmiany, a Republikanie wyparli z waszyngtońskiego Kapitolu wielu Demokratów, nie wpłynęło to zasadniczo na religijną kompozycję Kongresu. W dalszym ciągu w liczącym 100 senatorów i 435 członków Izby Reprezentantów dwuizbowym parlamencie zasiada najwięcej protestantów, bo 304.

Protestanci stanowiący 51,3% populacji USA (Pew uwzględnia w badaniach tylko dorosłych) zagarnęli w Kongresie łącznie 56,8% mandatów. Są oni jednak podzieleni na różne grupy wyznaniowe i nierówno reprezentowani. Najliczniejsi, baptyści (17,2% społeczeństwa) mają 12,7% ustawodawców. Wyznawcy Kościoła anglikańskiego (episkopalnego), których jest tylko 1,5% zdołali natomiast zgromadzić na Kapitolu 7,7% mandatów. Pod względem liczby mandatów, w proporcjach zbliżają się do nich żydzi. Stanowią oni 1,7% społeczeństwa USA, a posiadają łącznie 7,3 proc. senatorów i członków Izby Reprezentantów.

Żadna z denominacji protestantów nie dorównuje samodzielnie liczbie katolików, którzy stanowią 23,9% społeczeństwa. Na Kapitolu katolicy mają 156 mandatów, czyli 29,2%.

Na tym tle w Waszyngtonie uderza zupełny brak reprezentacji ludzi, którzy nie czują się związani z żadną religią. Ateiści, agnostycy i odmawiający utożsamienia się z religią stanowią 16,1% ludności. Nie posiadają jednak ani jednego senatora, ani też żadnego przedstawiciela niższej izby Kongresu.

Pew Forum nie analizuje wyników raportu. Pokusił się o to komentator dziennika "New York Times" Charles Blow. Podkreśla on, że jakkolwiek niezwiązanych z żadną religią jest niewiele mniej niż baptystów, dwukrotnie więcej niż metodystów, dziewięciokrotnie więcej niż Żydów czy mormonów, a tylko ok. jednej trzeciej mniej niż katolików, dosłownie nikt ich na Kapitolu nie reprezentuje.

Blow zwraca uwagę, że choć nie wszyscy ustawodawcy są w istocie religijni, w polityce Stanów Zjednoczonych ci, którzy podawaliby się za niewierzących, pozbawiliby się szans. Byliby uznani za bezbożników, a nawet nieamerykańskich. Ludzie niezwiązani z żadną wiarą nie są przy tym dobrze zorganizowani. Nawet jeśli mają kilka wpływowych grup nacisku, nie organizują zgromadzeń i nie podpisują zbiorowych petycji. Politycy nie czują zatem potrzeby, aby zabiegać o ich względy, jak też się z nimi nie identyfikują.

Źródło artykułu:PAP
wiarareligiareprezentacja
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (19)