"Nierealna". Ekspert o podstawie programowej z języka polskiego
- Proponowana podstawa programowa jest nadal nierealna do zrealizowania na lekcji, ale za to bardzo wygodna do egzaminowania. Dokument niczemu nie służy - powiedział prof. Sławomir Jacek Żurek. Zdaniem eksperta ministerstwo powinno opracować strategię rozwoju czytelnictwa.
Poniedziałek to ostatni dzień konsultacji publicznych w sprawie dwóch projektów nowelizacji rozporządzeń ministra edukacji dotyczących podstawy programowej. Zgodnie z proponowanymi zmianami, zakres treści, które powinien opanować uczeń, ma zostać "uszczuplony". Nowa podstawa ma zacząć obowiązywać od września. W międzyczasie eksperci będą pracować nad zupełnie nową podstawą programową, która ma zacząć obowiązywać od 2026 roku.
Prace nad projektami rozporządzeń poprzedziły prekonsultacje, które odbyły się w lutym. W ich trakcie każdy miał możliwość zgłoszenia uwag do zaproponowanych przez ekspertów zmian. Był to wstępny etap prac nad projektami rozporządzeń.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ekspert krytycznie o proponowanych zmianach
Profesor Sławomir Jacek Żurek, który był współtwórcą podstawy programowej z języka polskiego z 2009 roku, wyraził swoje obawy, że przez najbliższe dwa lata podstawa programowa będzie służyć jedynie systemowi egzaminacyjnemu.
- To dokument nadal nierealny do zrealizowania na lekcji, ale za to bardzo wygodny do egzaminowania - mówił ekspert. - Tak naprawdę niczemu on nie służy. Można z niego ewentualnie zrobić samolocik i pchnąć go w stronę najbliższego kosza na śmieci - powiedział prof. Żurek.
Wciąż za dużo lektur
Profesor Żurek skrytykował również dobór tekstów na liście lektur zaproponowanej w projekcie. - Przede wszystkim dlatego, że jest on nierealny, tekstów jest wciąż za dużo - argumentował wieloletni kierownik Katedry Dydaktyki Literatury i Języka Polskiego KUL.
Ekspert zaznaczył, że utwory z zakresu literatury staropolskiej należy czytać, ale wymagają one uwspółcześnienia. - W Wielkiej Brytanii nie czyta się dzieł Szekspira w oryginale, bo on jest niezrozumiały dla współczesnych odbiorców. Brytyjczycy rozwiązują ten problem, chcąc by młodzież mogła czytać teksty Szekspira, poprzez remiksy, czyli tłumaczenia jego tekstów na język bardziej współczesny - wyjaśnił.
O Holokauście tak, ale współczesnym językiem
Prof. Żurek zaznaczył, że rozumie intencję, by na liście lektur umieścić "Zdążyć przed Panem Bogiem" Hanny Krall, jednak jego zdaniem, są teksty bardziej współczesne, które odnoszą się doświadczenia Holokaustu. - Choćby Idy Fink. Jej powieść "Powrót" znalazła się na liście stu najlepszych książek o Zagładzie ogłoszonej w Stanach Zjednoczonych - zaznaczył ekspert.
Ekspert przyznał, że do zapowiadanych przez resort edukacji zmian podchodził entuzjastycznie, bo sytuacja z ostatnich lat "była nie do wytrzymania". - Mam wrażenie jednak, że ministerstwo nie ma żadnego pomysłu na szkołę, poza takim, żeby jakoś ten trudny czas przetrzymać - ocenił.
Walka o czytelnika
Zaznaczył, że jednak przede wszystkim ministerstwo powinno opracować strategię rozwoju czytelnictwa. - Jeżeli obecnie cała szkoła podstawowa w zakresie języka polskiego skupia się na zniechęcaniu uczniów do czytania, to jak później można oczekiwać, że uczniowie będą sięgać po trudne, głębokie i bardzo ważne teksty literackie? - zapytał.
- Tragedia systemu edukacyjnego polega na tym, że nie wypracowano w Polsce mody na czytelnictwo. Badania Instytutu Książki przy Bibliotece Narodowej pokazują, że tylko siedem procent Polaków czyta więcej niż siedem książek rocznie, więc z czytelnictwem jest słabo. I sytuacja ta pokazuje prawdę o polskim systemie edukacji - zaznaczył.