ŚwiatNieracjonalne okrucieństwo Państwa Islamskiego. Po co terroryści dopuszczają się brutalnych zbrodni?

Nieracjonalne okrucieństwo Państwa Islamskiego. Po co terroryści dopuszczają się brutalnych zbrodni?

Stwierdzenie, że terroryzm ma siać przerażenie, strach, szokować dla realizacji określonych celów politycznych, to komunał. Pytanie jednak, dlaczego terroryści islamscy popełniają coraz gorsze zbrodnie? Czy opinia społeczna już do tego stopnia straciła wrażliwość bodźce, że podcięcie gardła na wizji nie wystarczy i trzeba dokonać aktu spalenia żywcem?

Nieracjonalne okrucieństwo Państwa Islamskiego. Po co terroryści dopuszczają się brutalnych zbrodni?
Źródło zdjęć: © Twitter

Z drugiej strony, jeżeli porównać reakcje, to spalenie przez Państwo Islamskie jordańskiego pilota Muatha al-Kasaesbeha wywołało mniejsze oburzenie niż dokonany na początku stycznia zamach i egzekucja redaktorów satyrycznego pisma "Charlie Hebdo", do czego przyznaje się Al-Kaida.

Motywy

Zjawisko narastania drastycznej przemocy można próbować wytłumaczyć zarówno analizując działania terrorystów od strony racjonalnych argumentów, jak i odwołując się do nieracjonalnych cech nienawiści. Przy czym przez racjonalność nie należy rozumieć próby uzasadnienia tychże zbrodni, a jedynie przyjrzenie się, jakimi racjonalnymi motywami mogą kierować się przestępcy.

W tej pierwszej warstwie, racjonalnej, na czoło wysuwa się konkurencja organizacji terrorystycznych po rozłamie. Obydwa ugrupowania, Al-Kaida i Państwo Islamskie, dbają o swój wizerunek bezkompromisowych bojowników na drodze Allacha, którzy nie cofną się przed niczym. To demonstracja siły - czy będzie to pokazanie, że jesteśmy w stanie dopaść was w waszych bezpiecznych domach ("Charlie Hebdo"), czy też to, że nie cofniemy się przed niczym w naszym okrucieństwie (jordański pilot).

Dzięki tym działaniom, nagłośnionym przez media, potwierdzają swoją siłę, zdolność operacyjną, rozwiewają pogłoski o słabości. Liczą na dopływ nowych rekrutów, a także, poprzez palenie za sobą mostów, na zatrzymanie tych, którzy chcieliby się wycofać. I chociaż nam może wydawać się odwrotnie, a siły antyterrorystycznej koalicji są przeważające, to dla konkurujących organizacji terrorystycznych stajemy się trofeum, mającym udowadniać kto jest forpocztą dżihadu.

Przesłanie

Można by może powiedzieć, że popełniając ostatnie okrucieństwo związane ze spaleniem jeńca wojennego, Państwo Islamskie działa wbrew sobie, bo ten akt został niemal jednogłośnie potępiony przez wszystkich liderów i uczonych islamskich. Terroryści ISIS nie kierują jednak swojego przesłania do tych, którzy uważają ich działalność za nieislamską.

Przypomnijmy, że w grudniu ogłosili w mediach społecznościowych konkurs na pomysły, w jak wymyślny sposób można by zabić Muatha al-Kasaesbeha. Sondaż spotkał się ze sporym odzewem, zwolennicy ISIS z całego świata przysyłali pomysły na karę śmierci dla jordańskiego pilota. W ten sposób dokonano chyba pierwszego na świecie crowdkillingu (od crowdfundingu - finansowanie projektów przez społeczność internautów). Duchownych uczelni takich jak Al-Azhar czy związanych z bliskowschodnimi dyktaturami, islamscy terroryści traktują jak wrogów. To prowadzi nas do natury tego konfliktu, która może też częściowo wyjaśniać jego okrucieństwo.

Trzy aspekty konfliktu

W rozgrywającym się na Bliskim Wschodzie konflikcie możemy wyróżnić trzy główne warstwy, poza etnicznymi.

Po pierwsze, ISIS to swoista reformacja w islamie, powrót do źródeł i dosłownego odczytywania Koranu i hadisów. To rękawica rzucona obrosłemu w piórka klerowi współpracującemu z bliskowschodnimi rządami i tworzącemu, zdaniem islamskich purytanów, innowacje nie mające uzasadnienia w religijnych tekstach. Podobieństwa do europejskiej reformacji są tu aż nazbyt widoczne, choć należy uważać z dosłownością tego porównania.

Po drugie, ożywa stary, powstały u zarania islamu konflikt pomiędzy szyitami a sunnitami. Fitna, najdłużej istniejący rozłam w świecie islamu, rozpala się na nowo. Państwo Islamskie urosło na konflikcie pomiędzy rządem Syrii wspieranym przez szyicki Iran, a syryjskimi rebeliantami szkolonymi i finansowanymi przez państwa sunnickie, w tym także i Jordanię.

Wreszcie, po trzecie, Państwo Islamskie ma swoją rewolucyjną, chociaż sięgającą do wyimaginowanych wzorców Złotego Wieku z przeszłości, wizję organizacji społeczeństwa, którą przeciwstawia bliskowschodnim dyktaturom. To w pismach Bractwa Muzułmańskiego, a później odezwach przywódców Al-Kaidy, powtarza się wątek bliskiego wroga - dyktatury, z jej nieislamskim i wyzyskującym społeczeństwo systemem rządzenia państwem.

W każdym z tych trzech typów konfliktów, jak mieliśmy okazję przekonać się w europejskiej historii - reformacji-kontrreformacji, zwalczaniu herezji i rewolucji - "nie bierze się jeńców”. Wszystkie cechują się niezwykłą brutalnością.

Aspekt nieracjonalny

Wreszcie jest aspekt zupełnie nieracjonalny. To nienawiść. Pisze o niej André Glucksmann w swojej "Rozprawie o nienawiści", którą stworzył po zamachach 11 września. Odwołuje się w niej do klasycznych tragedii opartych na mitach greckich, które pokazują, jak emocje targają bohaterami. Jak owi bohaterowie, mając początkowo uzasadnione pretensje, dokonują transgresji i stają się czystą żądzą zniszczenia świata i utopienia go w cierpieniu.

Glucksmann uważa, że Zachód, z jego tendencją do racjonalizowania wszystkiego, zapomniał o czymś takim, jak czysta, naga nienawiść. W "Medei" Seneki mamy okazję zobaczyć, jak smutek, żal tytułowej bohaterki z powodu porzucenia jej przez Jazona i odebrania jej dzieci, odpowiednio przez nią pielęgnowany, przekształca się w furię, która popycha ją do zbrodni dzieciobójstwa. Medea napawa się cierpieniem swoim i swego męża. Jej zbrodnia nie jest już tylko zemstą - to personifikacja siły chcącej niszczyć wszystko, żeby cały świat poczuł jej stratę.

Dla europejskiego czytelnika ciekawy będzie wątek dramatu dotyczący Kreona, króla Koryntu, który, żeby nie uchybiać prawom gościnności, pozwala Medei pozostać jeszcze jeden dzień dłużej, zanim opuści Korynt, męża i dzieci. Ten dzień daje jej możliwość dokonania zbrodni, łącznie z podpaleniem pałacu w Koryncie, gdzie ginie także sam Kreon.

Obawiając się powrotu eurodżihadystów do swoich krajów, rządy głośno mówią o programach terapeutycznych; chcą przyjąć tych skruszonych i przeprowadzić resocjalizację. Czy nie mogąc się wyzwolić od współczesnych "praw gościnności" - takich jak wiara w zwyciężanie zła dobrem, humanizm, prawa jednostki (nawet tej, która te prawa odrzuca) - nie otwieramy się czasem na zbrodnie, które mogą się w przyszłości dokonać także u nas?

Jan Wójcik, euroislam.pl
Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (235)