"Nieprawda, że żona zabroniła Papieżowi spotkania z umierającym mężem"
To nieprawda, że żona byłego włoskiego
prezydenta Sandro Pertiniego nie dopuściła Jana Pawła II do
umierającego męża i kazała papieżowi modlić się w szpitalnym
korytarzu - oświadczył prezes fundacji imienia zmarłego szefa
państwa, Pietro Pierri.
28.02.2007 01:10
Przewodniczący fundacji im. Sandro Pertiniego stanowczo zdementował informację, przekazaną przez papieskiego fotografa Arturo Mariego na łamach popularnego włoskiego tygodnika "Chi". Mari opowiedział o tym wcześniej w wydanym w 2005 roku w Polsce wywiadzie-rzece. Pojawienie się tej wiadomości w kolorowym, wysokonakładowym włoskim magazynie wywołało ogromną sensację i dyskusję w Italii.
Pierri wyjaśnił, że wbrew temu, co powiedział Mari, Jan Paweł II nie pojechał do swego przyjaciela do rzymskiego szpitala, ponieważ ten umierał w swym domu w Wiecznym Mieście, a przed śmiercią nie był w żadnej klinice. Pietro Pierri podkreślił, że wiadomo mu o tym, iż Papież wyraził wolę odwiedzenia umierającego prezydenta i że jego propozycja została rozważona, ale następnie wykluczono taką możliwość.
Według słów szefa fundacji do łoża Pertiniego nie został dopuszczony nikt.
Były prezydent zmarł 25 lutego 1990 roku w wieku 94 lat.
Pierri poinformował ponadto, że Jan Paweł II odwiedził byłego prezydenta w szpitalu trzy lata wcześniej - w 1987 roku.
Tymczasem według relacji Arturo Mariego, którą od środy będzie można przeczytać w najnowszym numerze tygodnika "Chi", w ostatnich chwilach swego życia Sandro Pertini wyraził pragnienie zobaczenia Jana Pawła II, który na wiadomość o tym, odwołując zaplanowane wcześniej audiencje, natychmiast udał się do rzymskiego szpitala.
Tam zaś- opowiada papieski fotograf - pojawił się absolutnie nieoczekiwany problem: żona Pertiniego Carla Voltolina nie pozwoliła mu wejść do pokoju ani nawet nie spojrzała na Jana Pawła II.
Ojciec Święty nie nalegał, ale wyjaśnił, że został wezwany przez swego umierającego przyjaciela. Potem widząc zaś, że nic nie da się zrobić, zwrócił się do pani Pertini: "Czy mogę prosić krzesło? W ten sposób mogę być blisko niego także pozostając na zewnątrz". Żona prezydenta odpowiedziała papieżowi, że może robić co chce- relacjonuje Arturo Mari.
Dodaje następnie: Papież zaczął się modlić w korytarzu przed drzwiami. Odmówił różaniec i część brewiarza. Na koniec powiedział: "Teraz on już jest w spokoju". Wstał z krzesła i wyszedł.
Sandro Pertini (1896-1990) był prezydentem Włoch w latach 1978- 1985 i bardzo zaprzyjaźnił się z polskim papieżem. 13 maja 1981 roku, w dniu zamachu na Placu świętego Piotra, udał się do kliniki Gemelli, gdzie ciężko ranny Jan Paweł II był operowany. (mam)
Sylwia Wysocka