"Niepożądani obserwatorzy będą deportowani z Białorusi"
Białoruskie MSZ zapowiedziało, że
Białoruś - w obronie swojej suwerenności - będzie deportować
samozwańczych obserwatorów wyborczych przybywających z zagranicy.
10.03.2006 | aktual.: 11.03.2006 07:00
Rzecznik MSZ Andrej Papou podkreślił, że Białoruś ma prawo regulować wjazd obcokrajowców na swoje terytorium. Będziemy bronić tego prawa i podejmiemy wszelkie kroki w obronie naszej suwerenności - napisał w oświadczeniu.
Zapowiedział, że kompetentne organy podejmą "wyczerpujące posunięcia", by nie dopuścić do ingerencji w sprawy wewnętrzne kraju, a jeśli zajdzie taka potrzeba wykorzystają "procedurę deportacji obywateli, planujących udział w akcjach zmierzających do zdestabilizowania sytuacji" na Białorusi.
Rzecznik odniósł się do swej wcześniej zapowiedzi, że Białoruś oczekuje na wyborach tylko tych obserwatorów, których zaprosiła, a nie oczekuje nie zaproszonych. Mamy nadzieję, że przedstawione wyraźnie stanowisko strony białoruskiej wpłynie na tych, którzy dążą do prowokacji, w tym także na granicach - podkreślił.
Papou wskazał w tym kontekście na informacje, według których z Gruzji wybiera się na Białoruś wielu "samozwańczych obserwatorów". Według niego, ich prawdziwym celem jest udział w akcjach zmierzających do zdestabilizowania sytuacji na Białorusi.
Zaznaczył, że wielu Gruzinów zamierza przedostać się na Białoruś "konspiracyjnie" - przez Rosję i Ukrainę. Według niego, wiedzą oni, że nie zostaną wpuszczeni, ale chcą "urządzić spektakl" na granicy, by stworzyć "propagandowy obraz dla mediów".
W czwartek Papou ocenił, że przedstawiciele Parlamentu Europejskiego (PE), którzy zamierzają wziąć udział w obserwacji wyborów prezydenckich na Białorusi bez akredytacji, dążą do konfliktu. Nie należy urządzać prowokacji, w tym także na granicach - ostrzegł na konferencji prasowej.
Zaznaczył przy tym, że informacje o zamiarze wysłania nie zaproszonych obserwatorów dotyczą szeregu krajów, przede wszystkim graniczących z Białorusią.
Bożena Kuzawińska