Niepołomice. Akt oskarżenia wobec burmistrza i jego zastępcy
"Niedopełnienie obowiązków w celu osiągnięcia korzyści majątkowych przez inną osobę" - takie zarzuty ciążą na burmistrzu Niepołomic (woj. małopolskie) oraz jego zastępcy. Według śledczych samorządowcy mieli przekroczyć swoje uprawnienia podczas przetargu na budowę szkoły podstawowej.
05.01.2021 | aktual.: 03.03.2022 02:57
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Śledztwo w sprawie niegospodarności urzędniczej trwało ponad rok. Roman Ptak i Adam Twardowski zostali oskarżeni "o niedopełnienie obowiązków w celu osiągnięcia korzyści majątkowych przez inną osobę". Jak poinformowała Prokuratura Krajowa w komunikacie, zarzuty dotyczą "przekroczenia uprawnień do jakich doszło podczas przetargu na budowę szkoły, w szczególności w związku z udzieleniem zamówienia publicznego na stworzenie wizji koncepcyjnej obiektu".
Dodatkowo burmistrz Niepołomic ma odpowiedzieć za "złożeniu fałszywego pisemnego oświadczenia o braku powiązań z jednym z oferentów". Obaj urzędnicy nie przyznają się do winy, grozi im do 10 lat pozbawienia wolności.
Pod koniec 2019 roku Roman Ptak i jego zastępca Adam Twardowski zostali zatrzymani przez CBA. Podczas przeszukania zabezpieczono dokumentację przetargową na budowę szkoły podstawowej oraz sprzęt elektroniczny. CBA poinformowało wówczas, że w związku ze sprawą zarzuty usłyszało 16 osób, z czego siedem objęto aktami oskarżenia, które trafiły do sądu.
Wobec zatrzymanych zastosowano poręczenie majątkowe, które później obniżono, a we wrześniu 2020 roku katowicki sąd uchylił zawieszenie burmistrza Niepołomic oraz jego zastępcy w czynnościach urzędniczych. Mimo to od kilku miesięcy w mieście rządził komisarz z PiS. To właśnie było przedmiotem rady miejskiej dzień przed zakończeniem roku.
Burmistrz Niepołomic zarzucał radnym z PiS, że zmiany personalne wprowadzone w spółce Wodociągi Niepołomice w okresie rządów w tym rejonie komisarza kosztowały budżet gminy ponad 800 tys. zł. Samorządowiec określił to "skokiem na kasę" oraz "zabawą w zarządzanie gminom".