Niepokorni ministrowie rozsadzą rząd PiS? Eksperci: burza w szklance wody
• Szerokim echem odbiła się krytyka ministra Piotra Glińskiego pod adresem TVP
• Wypowiedzi Glińskiego są szeroko komentowane i zestawiane z działaniem innego ministra w rządzie - Jarosława Gowina
• Wśród dywagacji pojawia się również pytanie: czy niepokorni ministrowie rozsadzą rząd PiS?
• Pytani przez WP o taki scenariusz eksperci nie mają złudzeń, że ostatnie wydarzenia przypominają burzę w szklance wody i nie należy spodziewać się poważnych zmian w rządzie
28.11.2016 | aktual.: 29.11.2016 11:30
Po ponad roku rządów PiS i mocnym zwarciu szeregów w obozie rządzącym można dostrzec pewne rozprężenie. W mediach coraz częściej słychać głosy ważnych polityków obozu władzy, które nie są tożsame z oficjalnym przekazem partii Jarosława Kaczyńskiego. W takich działaniach bryluje w ostatnim czasie minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego Jarosław Gowin, który otwarcie przyznaje, że ma własne spojrzenie na obniżenia wieku emerytalnego, aferę Amber Gold czy powołanie komisji weryfikacyjnej ds. reprywatyzacji.
Prawdziwą burzę wywołało natomiast emocjonalne wystąpienie ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego Piotr Glińskiego, który goszcząc w studiu "Wiadomości" bezpardonowo zaatakował TVP za materiały oczerniające działalność organizacji pozarządowych.
- Znam problemy tego sektora. Miałem także mandat do zabrania głosu w tej sprawie, bo byłem pierwszym w Polsce socjologiem, który wskazywał krytyczne zjawiska w tym sektorze. Wychowałem całe pokolenia działaczy pozarządowych i zawsze wskazywałem krytyczne zjawiska. Ale ten sektor nie działa źle dlatego, że takie czy inne osoby z kimś spokrewnione w nim działają - mówił wicepremier i atakował: - Telewizja publiczna niepotrzebnie próbuje uderzać w sektor organizacji pozarządowych. Przykro mi, że w TVP - po zmianie, na którą harowałem tyle lat - jest taki dom wariatów.
Postawa Piotra Glińskiego spotkała się z ciepłym przyjęciem Jarosława Gowina.
Coraz częstsze krytyczne wypowiedzi ważnych polityków z obozu władzy na temat "dobrej zmiany" sprowokowały pytania o przyszłość rządu. Czy niepokorni ministrowie mogą doprowadzić do rozsadzenia go od środka?
Burza w szklance wody i nierealny scenariusz
Pytani przez WP o taki scenariusz eksperci nie mają złudzeń, że ostatnie wydarzenia przypominają burzę w szklance wody i nie należy spodziewać się poważnych zmian w rządzie.
- Dopóki koalicja rządząca tak dobrze radzi sobie w sondażach, a opozycja jest mocno podzielona, taki scenariusz jest nierealny. Każdy polityk, który chciałby teraz rozsadzać rząd trafiałby w próżnię i nawet w swoim najbliższym otoczeniu nie znalazłby aprobaty dla takich działań - ocenia politolog Uniwersytetu Warszawski, profesor Rafał Chwedoruk.
Zaznacza on również, że Glińskiemu i Gowinowi niezwykle trudno byłoby stworzyć wspólny front. - Oni zajmują zupełnie inne miejsca w obozie władzy. Pierwszy z nich jest człowiekiem z zewnątrz, z pogranicza polityki, który bardzo szybko trafił do głównego nurtu władzy w PiS. Z kolei Jarosław Gowin przyszedł do tej partii jako czynny polityk i zachowuje w niej pewną autonomię. Ma odmienne zdanie na wiele kwestii. Ciężko jednak znaleźć coś, co mogłoby go w łatwy sposób połączyć z Piotrem Gliński.
W podobnym tonie wypowiada się również dr Piotr Forecki z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. - W moim odczuciu to, co wydarzyło się w studio TVP, było egotyczną reakcją Piotra Glińskiego na przedstawianie w złym świetle jego nazwiska, połączoną z rycerską obroną żony. W żadnej mierze nie można tu mówić o systemowym sprzeciwie. Nie sądzę by te działania mogły doprowadzić do rozpadu rządu. Przy modelu sprawowania władzy przez Jarosława Kaczyńskiego jest to jedynie burza w szklance wody - analizuje politolog.
Patrząc na ostatnie wydarzenia trudno nie wrócić do sytuacji z 2011 roku, gdy Zbigniew Ziobro, Jacek Kurski oraz Tadeusz Cymański zostali wykluczeni z PiS za publiczne wypowiedzi, które nie były spójne z oficjalnym przekazem ugrupowania. Profesor Chwedoruk przekonuje jednak, że tamtych wydarzeń nie da się porównać z obecną sytuacją.
- Odbywało się to w zupełnie innej sytuacji. Kaczyński wiedział, że po porażce wyborczej z PO jego partia walczy o życie i musi zewrzeć szeregi. PiS, aby przetrwać, musiał się konsolidować. Dlatego ludzie, na których prezes nie mógł liczyć, musieli pożegnać się z partią. Obecnie PiS stanowi obóz władzy, który musi być elastyczny i pragmatyczny. Przy tak wysokim poparciu w sondażach może sobie pozwolić na pewną publiczną różnicę zdań - przekonuje ekspert UW.
Politolodzy nie mają również złudzeń, co do tego, że Jarosław Gowin w obecnej rzeczywistości nie będzie próbował prowadzić samodzielnej polityki. - Na polskiej scenie politycznej istnieje bardzo mocny podział pomiędzy rządem a opozycją. Jarosław Gowin, gdy był w PO, mógł sobie pozwolić na dryfowanie w stronę PiS. W obecnych realiach trudno sobie jednak wyobrazić odwrotną sytuację. Gowin jest na tyle pragmatycznym politykiem, że wie, iż samodzielność w takiej sytuacji jest nierealna - ocenia Chwedoruk.
Z kolei dr Forecki przekonuje, że medialne poruszenie wywołane atakiem Piotr Glińskiego na TVP jest niepotrzebnie rozdmuchiwane do rozmiarów heroicznego przeciwstawienia się Jarosławowi Kaczyńskiemu.
- Piotr Gliński na wyrost urósł niemal do roli banity. Jego wypowiedź rzeczywiście mogła mocniej wybrzmieć na tle PiS-owskiego spójnego przekazu, ale nie powinna przynieść żadnego wstrząsu. Nie można również wykluczyć, że w szerszym kontekście mogła to być również produkcja tematu zastępczego, który miał przykryć proces niszczenia edukacji w Polsce oraz ograniczania możliwości zgromadzeń. Najbardziej prawdopodobne jest jednak, że była to jedynie emocjonalna wypowiedź ministra - kończy politolog UAM.