Nieoczekiwana zmiana miejsc: PO jak PiS, Przyłębska w butach Rzeplińskiego
Wskazana przez prezydenta Andrzeja Dudę na prezesa Trybunału Konstytucyjnego sędzia Julia Przyłębska weszła w buty prof. Andrzeja Rzeplińskiego. Z kolei Platforma Obywatelska niechybnie przejmie argumentację PiS i zacznie podważać orzeczenia TK jako nieobowiązujące. Wystarczył rok.
29.12.2016 | aktual.: 29.12.2016 12:56
Były już prezes Trybunału Konstytucyjnego prof. Andrzej Rzepliński był bardzo aktywny w mediach - i polskich, i zagranicznych. Udzielał wywiadów, bywał częstym gościem telewizji. Bił w PiS jak w bęben, a jego wypowiedzi odbijały się echem także w Europie.
Za to bezpardonowo krytykowało go PiS, a nawet wśród życzliwych prawników pojawiały się głosy, że szarżuje - te opinie wyrażano po cichu. Zwłaszcza, gdy pozwalał sobie na nazywanie ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry "panem Zbyszkiem" - zupełnie niepotrzebnie i zbyt emocjonalnie. Rzepliński tłumaczył, że sumienie nie pozwala mu milczeć, ale taka aktywność sędziego TK w mediach była bezprecedensowa.
Sędzia Julia Przyłębska początkowo trzymała media na dystans. Dopiero w sympatyzującym z Prawem i Sprawiedliwością tygodniku "wSieci" szeroko się wypowiedziała. Zarzuciła wtedy Rzeplińskiemu naruszanie prawa. - To Trybunał łamie konstytucję, to TK niszczy swój autorytet - mówiła.
Już wtedy Przyłębska - obok sędziego Piotra Pszczółkowskiego, byłego pełnomocnika Jarosława Kaczyńskiego w śledztwie smoleńskim - była faworytką do objęcia teki nowego prezesa TK. Pszczółkowski zaskakująco dobrze dogadywał się z Rzeplińskim, więc został skreślony.
Przyłębska wciąż biła w Rzeplińskiego i zachowywała PiS-owską ortodoksję, więc zasłużyła na zaufanie. Dziś urzęduje w budynku TK jako pani prezes. Mieszka w Berlinie, gdzie jej mąż został ambasadorem, a do Warszawy kursuje regularnie.
TK u progu 2017 r. to już zupełnie inna instytucja niż przed rokiem. PiS ma w tym gremium swojego prezesa, a lada moment będzie też mieć większość. Przyłębska uświetnia więc "odbicie” TK kolejnymi wywiadami. Tak jak to czynił Rzepliński firmując obronę Trybunału.
Ale to nie jedyna zmiana miejsc i wchodzenie w buty przeciwników. Teraz bowiem także PO będzie niechybnie kwestionować orzeczenia obecnego TK jako wątpliwe albo wprost nieważne.
Borys Budka dla WP: - Czekamy na analizy prawne dot. tego, co stało się w TK. Na pierwszy rzut oka widać, że wybór sędzi Julii Przyłębskiej na prezesa jest wadliwy i niezgodny z konstytucją. Są również bardzo duże wątpliwości, czy wyroki TK będą mieć w istocie charakter wyroków.
PO będzie zatem kwestionować - tak jak wcześniej PiS - orzeczenia Trybunału. - Będzie bardzo duży problem z uznawaniem wyroków wydawanych przez skład, w których zasiadaliby panowie Henryk Cioch, Mariusz Muszyński i Lech Morawski - dodaje były minister sprawiedliwości w rządzie PO. A to dlatego, że PO - podpierając się wyrokiem TK nieuznawanym przez PiS - uważa, że ci trzej sędziowie zostali wybrani ze złamaniem konstytucji, na miejsca już zajęte.
Jak mówi Budka, podkreślanie przez jego partię, że nie uznaje ona orzeczeń obecnego TK, to byłby rodzaj manifestu. Praktyczne tego skutki byłyby nikłe. Podobnie zresztą jak skutki nieuznawania przez PiS orzeczeń TK pod wodzą Rzeplińskiego - później bowiem jedna z "ustaw naprawczych" autorstwa PiS doprowadziła do opublikowania tychże wyroków.
Wystarczył zatem rok, aby PO i PiS zamieniły się rolami. Po tym roku można też powiedzieć, że Jarosław Kaczyński miał sporo racji mówiąc, że PO chciała uczynić z TK - który przecież nigdy nie był zupełnie wolny od polityki - trzecią izbę parlamentu. Stąd ordynarna próba wybrania nadmiarowych sędziów pod koniec minionej kadencji Sejmu. Jednak to sam prezes Jarosław Kaczyński udoskonalił i zrealizował wizję Platformy o TK jako trzeciej izbie. I to bez względu na to, w ilu wywiadach następczyni Rzeplińskiego będzie zapewniać, że TK został odpolityczniony.