Nienawiść od pierwszego wejrzenia

Młody człowiek przyprowadził do matki dwie dziewczyny: – Zgadnij, która będzie moją żoną? – pyta. – Ta ruda. Od razu ją znienawidziłam – mówi mama. Czy ten dowcip przypomina ci jakieś życiowe wydarzenie?
Nienawiść to najsilniejsza spośród wszystkich emocji. Jeśli i ty masz – osobę najbardziej niecierpianą i obmierzłą – nie przejmuj się. Aż jedna trzecia naszych relacji jest naznaczona niechęcią. Waha się ona od maleńkiego niezadowolenia po furiacką nienawiść o potwornej sile.

14.04.2004 | aktual.: 28.05.2018 14:58

Antypatia to uczucie, które wzbudza w nas przyjaciel naszego przyjaciela – mówi mądrość ludowa. Jednak powodów jest wiele. Nienawidzimy, gdy zagrożone zostają centralne wartości, stanowiące warunek funkcjonowania danej osoby lub grupy. Na przykład teściowa nienawidzi zięcia, bo uważa, że jest on złym partnerem dla ukochanej jedynaczki. – Znam jedną panią, która dla dobra dziecka serdecznie wita się z zięciem, a potem idzie umyć rękę i policzek – mówi prof. Zbigniew Nęcki, kierownik Katedry Psychologii Stosunków Międzyludzkich na Wydziale Zarządzania i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Jagiellońskiego. Antypatię może wywołać negatywne pierwsze wrażenie. – Tutaj w grę wchodzą tak zwane irytatory – wyjaśnia prof. Nęcki – czyli zachowania lub miny sygnalizujące lekceważenie, a także niewerbalne sygnały złości.

To pukanie palcami w blat stołu, odwracanie się plecami do rozmówcy, gesty oznaczające niewerbalne pogróżki, na przykład potrącanie. Często zachowanie to jest zupełnie nieświadome. Nienawiść od pierwszego wejrzenia może być też owocem stereotypu. – Mój doktorant Rashid z Iraku jest w Polsce nienawidzony za wygląd Araba. I jest to nienawiść od pierwszego wejrzenia – mówi prof. Nęcki. Co ciekawe, według prof. Kimberly Elsbach z Emory University w Atlancie wynika, że sam przedmiot uczuć ma drugorzędne znaczenie, liczy się intensywność emocji.

Nienawiść we krwi

Czy każdemu się zdarza, że pod wpływem pierwszego wrażenia, na dzień dobry, odczuwa antypatię silną jak mdłości? Nie każdemu, ale każdemu może. Jedni nienawidzą chętnie i z pasją, drudzy nie są tacy gorliwi. Można jednak wywołać biologiczną nienawiść wewnątrzgatunkową, stwarzając... sztuczny tłok. Badania prowadzone przez prof. Nęckiego na krakowskim Bieżanowie wykazały, że w wielodzietnych rodzinach, dysponujących bardzo małym metrażem, ludzie zaczynają się unikać, dużo wyższy jest też poziom kłótliwości. Podobną sytuację, zdaniem prof. Nęckiego, można zaobserwować w tzw. domach spokojnej starości, gdzie obcych ludzi umieszcza się w jednym pokoju. Powstają granice ze sznurka lub kapci, a często staruszkowie skazani na siebie zaczynają się serdecznie nienawidzić.

Silna awersja do drugiej osoby może być spowodowana zapachem. – Tak jak można zakochać się w zapachu, tak można go znienawidzić. Feromony to broń obosieczna – uważa prof. Nęcki. – Węchomózgowie to najpierwotniejsza, najstarsza część mózgu. To właśnie węchem człowiek zaczynał poznawać świat, zanim przeszedł na receptory słuchowe i wzrokowe. Odrzucenie na poziomie biologicznym może nastąpić od razu, a może być też konsekwencją wcześniejszej antypatii, na przykład neutralne perfumy stają się znienawidzonym zapachem antypatii. Według prof. Nęckiego, istnieją zapachy awersyjne, czyli częściej wzbudzające antypatię, na przykład nikotynowy zapach palacza. O tym, jak głęboko tkwi w nas awersja zapachowa, może świadczyć powtarzany przez rasistów argument, że inne rasy śmierdzą. To prawda, w pewnym sensie śmierdzą wszystkie rasy, tylko każda inaczej. – Odmienny rasowo zapach może być odbierany jako awersyjny – przestrzega prof. Nęcki.

Gdy w grę wchodzi ambicja

Anegdota mówi, że Bóg chcąc stworzyć istotę doskonałą, stworzył profesora akademickiego. W odpowiedzi na to usłyszał, że tak jak istnieją diabły, które stanowią przeciwwagę aniołów, tak samo On powinien stworzyć przeciwwagę dla idealnego profesora. Wobec tego stworzył... drugiego profesora. Im większe osobowości, tym więcej silnych uczuć, również negatywnych, szczególnie gdy do głosu dochodzi ambicja. Choć w polityce uczucie to często jedynie gra pozorów i polityczna manipulacja, jednak historyczne zachowanie Lecha Wałęsy, który odmówił podania ręki Aleksandrowi Kwaśniewskiemu, wykraczało poza „polityczną nienawiść”. Trudno jedynie na karb polityki zrzucać też antypatię posłanki Anity Błochowiak i posła Zbigniewa Ziobry czy Andrzeja Leppera i Donalda Tuska. Zdaniem historyka, prof. Jaremy Maciszewskiego, fobia lub nienawiść to najuczciwsze z uczuć: – Patrząc z perspektywy historyczno-politycznej, sympatii nigdy nie można być pewnym; może pod nią kryć się nienawiść. Natomiast otwarcie deklarowana antypatia to
najszczersze uczucie. Prof. Jarema Maciszewski interesuje się szczególnie pamiętnikami i korespondencją postaci historycznych. – Ileż w nich nienawiści, antypatii! Czasem aż niesympatycznie czytać – mówi historyk. – Po lekturze pamiętników znanych dowódców wojskowych z roku 1939 można dojść do wniosku, że te wzajemne antypatie mocno przyczyniły się do fiaska naszych przygotowań wojennych.

Powszechnie znana jest antypatia, jaką żywili do siebie Władyslaw Gomułka i kardynał Stefan Wyszyński. – Obaj panowie doceniali się – mówi historyk. – Łączyła ich troska o kraj, obaj byli indywidualnościami, a jednak – a może właśnie dlatego – serdecznie się nie znosili. Inną wielką antypatią Władysława Gomułki był Zenon Nowak. – Wprawdzie zachował go na stanowisku premiera, jednak podobno ani razu nie przyjął go u siebie – zdradza prof. Maciszewski. Krążą opowieści o nienawiści Józefa Piłsudskiego wobec Romana Dmowskiego. Legendą osnuty jest pełen nienawiści związek carycy Katarzyny z jej synem Pawłem. Osamotniony carewicz, zaniedbywany przez matkę, która nie widziała w nim godnego siebie następcy, nigdy nie zamieszkał w pałacu carycy, nawet po jej śmierci. W rosyjskiej tradycji losy Pawła porównywane są z losami Hamleta. Sanktpetersburski Teatr Baletu przeniósł nawet tę legendarną nienawiść na deski teatru pod tytułem „Rosyjski Hamlet”. W środowisku sportowym znana jest antypatia pomiędzy Janem
Tomaszewskim, byłym bramkarzem, nazywanym dziś „pierwszym krytykiem RP”, a Michałem Listkiewiczem, prezesem PZPN. Inna para, której wzajemna nienawiść jest tajemnicą poliszynela, to Andrzej Gołota i Przemysław Saleta. Gołota publicznie oświadczył nawet, że gdyby spotkał Saletę, to rozkwasiłby mu nos. Silne emocje i walka o dużą stawkę powodują wielką nienawiść, która przenosi się także na życie prywatne. 10 lat temu głośno było o dramatycznej historii związanej z rywalizacją dwóch amerykańskich łyżwiarek figurowych. Tonya Harding i Nancy Kerrigan prowadziły bezpardonową wojnę o mistrzostwo w jeździe figurowej na lodzie. Harding kilka tygodni przed zawodami nasłała swojego męża, który uderzył Nancy młotkiem w kolano, by spowodować kontuzję i uniemożliwić jej start w Lillehammer. Została za to dożywotnio zdyskwalifikowana, Nancy Kerrigan zdobyła zaś olimpijskie srebro. Transmisja z finału solistek była szóstym w historii amerykańskiej telewizji programem pod względem oglądalności.

Antypatia u psychiatry

Prof. Kimberly Elsbach od lat zajmuje się badaniami nad nienawiścią. – Wrogość jest sposobem na odnalezienie własnej tożsamości. Im większe problemy z tożsamością ma dany człowiek, tym chętniej koncentruje się na negatywnych uczuciach względem innych. Jego świat nabiera sensu, dopiero gdy znajdzie wroga, bo bez nienawiści jest nikim – diagnozuje. „Kochając, kocha się też siebie. Nienawidząc, nienawidzi się także siebie”, mówił Antoni Kępiński, światowej sławy psychiatra. – Najprawdopodobniej antypatię wywołuje coś, co wiąże się z jakimś wcześniejszym przykrym doświadczeniem lub osobą – może to być tembr głosu, sposób formułowania myśli – wylicza Izabela Budniak, psychoterapeutka Polskiego Towarzystwa Psychologicznego. Tak jak perfumy użyte przez wroga mogą zacząć cuchnąć, tak samo jego imię może sprawić, że antypatia przeniesie się na innych właścicieli tego imienia. Problem negatywnych uczuć nie tkwi bowiem w osobie nielubianej, lecz w nielubiącej. – Aby zrozumieć swoje uczucia, nie trzeba analizować osoby
będącej źródłem antypatii, lecz siebie samego – radzi terapeutka. – Na przykład relacje z szefem często są podobne do naszych relacji z rodzicami. „Zły” szef może na przykład symbolizować autorytarnego ojca.

Antypatia lub nienawiść powodowane są zwykle tym, że odnajdujemy w b˜te noire tę cechę, której nie akceptujemy u siebie. Choć nie jest to reguła. W ośrodkach terapeutycznych często zaprzyjaźniają się ze sobą dzieci, które mają podobne problemy emocjonalne. Jak widać, nasza własna słabość, niczym w krzywym zwierciadle widziana w drugiej osobie, nie zawsze jest źródłem niechęci.

Urodzeni, by nienawidzić

Czy są „urodzone antypatie”, osoby ze swojej natury bardziej nielubiane niż inni? Zdaniem Izabeli Budniak, trudno jednoznacznie opisać osobowość antypatyczną, tak jak na przykład sporządza się portret psychologiczny ofiar napadów. – Jednak właśnie ofiary przestępstw częściej mogą wywoływać niechęć, niejako „ściągać na siebie” agresję innych – uważa psychoterapeutka. Osobowości narcystyczne również mogą wywoływać antypatię: – Myślenie o sobie rzutuje na relacje z innymi – im niższa samoocena, tym gorsze relacje z innymi. Tymczasem osobowości narcystyczne, o wielkościowej postawie wobec innych to często ludzie pełni wewnętrznych deficytów, z niską samooceną, którzy pogardliwą postawą maskują swoje braki. Antypatia od pierwszego wejrzenia zdarza się także psychoanalitykom. – W uproszczeniu nazywa się ją negatywnym przeniesieniem – jeśli z jakiegoś powodu powstaje silna antypatia na linii pacjent-terapeuta – lub negatywnym przeciwprzeniesieniem – gdy to terapeuta odczuwa negatywne uczucia w stosunku do pacjenta
– mówi Izabela Budniak. – Ponieważ, przynajmniej teoretycznie, terapeuta potrafi odnaleźć przyczyny swojej niechęci, takie negatywne przeciwprzeniesienie to ważny materiał do zrozumienia pacjenta – podkreśla.

Są jednak sytuacje, kiedy mniej liczą się cechy osobowości nielubianego człowieka, bardziej zaś okoliczności, w jakich go spotykamy. Na przykład antypatia do byłej narzeczonej może nie wiązać się z jej trudnym charakterem, lecz z poczuciem zagrożenia, niepewności, czy jesteśmy tak samo ważni. W dużym uproszczeniu można powiedzieć, że osoby nastawione do świata negatywnie szybciej się uprzedzają, a te nastawione pozytywnie wolniej „znielubiają” innych – tłumaczy Izabela Budniak i dodaje: – Człowiek, u którego przeważały w rozwoju dobre doświadczenia, ma zaufanie do świata i innych, jest otwarty i tolerancyjny, tym samym może więcej znieść. Nie martwmy się, jeśli należymy do grupy tych, którzy nienawidzą. Być może nasze wnuki o złośliwym i wojowniczym temperamencie mają większą szansę na przekazanie swoich genów niż potomkowie ludzi łagodnych jak baranki. Zdaniem prof. Elsbach, nienawiść to owoc ewolucji naszego gatunku: – Ci, którzy byli zbyt ufni i przyjaźni, nie przekazali swojego DNA.

Karolina Monkiewicz-Święcicka

Źródło artykułu:Tygodnik Przegląd
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)