"Niemka nie chciała, by polskie dziecko dostało jej szpik". Sprawdzamy czemu ludzie rezygnują z bycia dawcą
Bywa, że chorego na białaczkę może uratować tylko jeden człowiek na świecie. To dawca szpiku, który jako jedyny posiada wystarczająco wysoką zgodność antygenów. Niestety, wielu potencjalnych dawców w ostatniej chwili rezygnuje. – Zdarzyło się, że Niemka odmówiła oddania szpiku, gdy dowiedziała się, że ma on trafić do polskiego dziecka – mówi nam prof. Alicja Chybicka, kierowniczka Kliniki Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii Dziecięcej.
27.11.2017 | aktual.: 04.06.2018 14:46
W centralnym rejestrze dawców szpiku i krwi pępowinowej w Polsce zarejestrowało się ponad milion osób. To jednak tylko deklaracje, wielu z nich odmówi, gdy zadzwoni telefon i głos ze słuchawki poinformuje: "potrzebujemy twojego szpiku".
Wiele osób podejmuje decyzję o rejestracji, bo tak zrobili znajomi, bo zadziałała na nich akcja społeczna, bo tak jest teraz modnie. To dlatego ilość potencjalnych dawców wzrosła kilkukrotnie w ciągu ostatnich 5 lat. Decyzja jest jednak często nieprzemyślana, a ludzie nie chcą potem brać odpowiedzialności za złożoną deklarację.
– Cieszy mnie, że rośnie świadomość dotycząca przeszczepów i więcej ludzi chce pomóc chorym chociażby na białaczkę. Problem pojawia się, kiedy zgłaszający się zaczynają postępować nieodpowiedzialnie. Rezygnują, bo akurat mają jakiś wakacyjny wyjazd albo święta Bożego Narodzenia i nie chcą ich "zmarnować" – tłumaczy w rozmowie z WP prof. Alicja Chybicka.
W przypadku, gdy są inni dawcy wykazujący zgodność antygenów z biorcą, bierze się po prostu kolejnego z listy. Zdarza się jednak, że chorego może uratować tylko jeden człowiek na świecie.
– Mieliśmy sytuację, w której musieliśmy wykonać przeszczep u małej dziewczynki. Jej jedyną szansą był szpik pewnej Niemki. Ta odmówiła jednak pobrania go, gdy dowiedziała się, że miałaby go przekazać polskiemu dziecku. Matka dziewczynki była na granicy rozpaczy. Nie mogła bezpośrednio skontaktować się z Niemką, ale udało się jej przekazać list, w którym błagała o szpik. Niemka w końcu dała się przekonać, ale było blisko tragedii – opowiada Chybicka.
Profesor Chybicka podkreśla, że czasem powody odmowy są racjonalne – jak choroba dawcy. Zdarza się jednak, że główną motywacją odmowy jest strach przed zabiegiem. Stąd wspomniane historie o wyjeździe na wakacje. Jeśli istnieje podejrzenie, że cała sprawa jest kwestią lęku na rozmowę z dawcą wysyłany jest psycholog, który przypomina, że chodzi o ratowanie czyjegoś życia i tłumaczy, jak wygląda cały proces pobierania szpiku.
– Warto podkreślać, że pobranie jest bezbolesne. W większości przypadków to zabieg przypominający oddanie krwi. Dawca może sobie spokojnie leżeć, czytać gazetę. Zaledwie kilka procent pobrań to te kiedy nakłuwa się kość biodrową. Ale tu też nie ma powodu do obaw: dawca jest znieczulony, a jedynym wspomnieniem po zabiegu są dwie małe dziurki. I świadomość, że pomogło się innemu człowiekowi – podsumowuje Chybicka.
Dawcy ponad granicami
W Polsce w 2016 roku miało miejsce 1259 pobrań komórek krwiotwórczych. Większość z nich trafiło do zagranicznych biorców. Taka wymiana jest możliwa dzięki międzynarodowej współpracy koordynowanej przez World Marrow Donor Association (WMDA). Transpalantacje szpiku ponad granicami są o tyle ważne, że dawcy wykazujący zgodność antygenów często mieszkają setki czy tysiące kilometrów od biorcy. Tak, jak było to w przypadku wspomnianej Niemki.
Żeby zostać dawcą należy zgłosić się do ośrodka dawców szpiku i przejść specjalne badania kwalifikujące. Więcej szczegółów znajdziecie TUTAJ.