Niemieckie media o Polsce: Igranie strachem przed wagnerowcami
W Polsce szerzy się strach przed atakiem od strony Białorusi, a podsycają go politycy w toczącej się kampanii wyborczej - piszą niemieckie dzienniki.
Niemieckie media donoszą o debacie dotyczącej bezpieczeństwa, jaka toczy się w Polsce od czasu przeniesienia się na Białoruś rosyjskich najemników z Grupy Wagnera. Nawiązują do doniesień z wtorku (1 sierpnia 2023roku), że dwa białoruskie śmigłowce naruszyły w rejonie Białowieży polską przestrzeń powietrzną. Polska armia poinformowała wcześniej, że takiego naruszenia nie było, a wieczorem Ministerstwo Obrony Narodowej skorygowało informacje.
Ten przypadek pokazuje, jak "nerwowo reaguje w międzyczasie Warszawa na rozwój sytuacji na sąsiedniej Białorusi" - pisze "Die Welt". Warszawski korespondent dziennika Philipp Fritz wyjaśnia, że przerzucenie najemników Wagnera na zachód po nieudanym zamachu stanu jest w Polsce postrzegane jako prowokacja lub zagrożenie, a od ubiegłego tygodnia, kiedy potwierdzono, że jednostki Wagnera w pobliżu Grodna szkolą białoruskich wojskowych, temat zdominował debatę publiczną.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Obawy o przesmyk suwalski
Polska zareagowała już na ruchy wagnerowców, przemieszczając wojska na wschód. Według planistów NATO przesmyk suwalski między Białorusią a rosyjską eksklawą - Królewcem - to "wrażliwy" odcinek. "W przypadku wojny wojska rosyjskie lub białoruskie mogłyby wykorzystać tę trasę do odcięcia w ciągu kilku godzin krajów bałtyckich od reszty terytorium NATO" – czytamy.
Jak wyjaśnia "Die Welt", nikt jednak w Polsce nie wierzy w taki scenariusz, "bo tak naprawdę w Warszawie dobrze wiedzą, kto stoi naprzeciw wagnerowców i białoruskiej armii". Polska jest w NATO "wzorowym uczniem", wydając rekordowe cztery procent swojego PKB na obronność, a w kraju stacjonują amerykańskie oddziały. "Dlatego zdecydowana większość polskich ekspertów wyklucza konwencjonalny atak Białorusi na silnie uzbrojonego członka NATO, jakim jest Polska", a ta ocena stoi w sprzeczności z wieloma wypowiedziami polskich polityków, którzy często dość ogólnikowo ostrzegają przed niebezpieczną sytuacją – pisze niemiecki dziennik.
Trwa kampania wyborcza
Jak stwierdza, powodem tych ostrzeżeń jest trwająca w Polsce kampania wyborcza, w której zarówno politycy PiS, jak i opozycyjnej PO przedstawiają się jako obrońcy granic przed najemnikami Wagnera. Eksperci ds. bezpieczeństwa podkreślają jednak, że kwestia ta nie nadaje się na kampanię wyborczą, bo w polityce bezpieczeństwa i obrony potrzebna jest jedność. Wagnerowcy stanowią bowiem zagrożenie: mogą się nasilić "akcje hybrydowe".
"Die Welt" przypomina, że od dwóch lat Mińsk steruje nielegalną imigracją ludzi z Bliskiego Wschodu i Afryki do Polski. Ten migracyjny kryzys rozumiany jest nad Wisłą jako akt "wojny hybrydowej" białoruskiego reżimu przeciwko Polsce. Teraz Warszawa obawia się, że oddziały Wagnera mogą przemieszczać się wśród migrantów na terytorium Polski i dokonywać tam aktów sabotażu.
"Ostatecznie sama obecność najemników Wagnera na Białorusi jest częścią kampanii informacyjnej, która ma siać niepewność i pochłaniać zasoby – co najwyraźniej w Polsce w nieznacznym stopniu funkcjonuje. Już i tak napięta sytuacja na granicy polsko-białoruskiej zyskuje teraz więcej uwagi - konkluduje "Die Welt".
Strach przed atakiem
Również dziennik "Tageszeitung" ("TAZ") pisze o obawach, jakie wywołuje w Polsce obecność Grupy Wagnera na Białorusi. "W Polsce szerzy się strach: rosyjscy najemnicy Wagnera na Białorusi mogą zaatakować Polskę. A wtedy państwa NATO z wahaniem przystąpiliby do obrony Polski, jeśli w ogóle. W czasie II wojny światowej mocarstwa gwarancyjne Polski - Francja i Wielka Brytania - nie interweniowały, gdy niemiecki Wehrmacht i sowiecka Rosja napadły na Polskę 1 i 17 września 1939 roku" - pisze "TAZ". "To właśnie te obawy są obecnie podsycane przez prawicowych populistów rządzącej w Warszawie partii Prawo i Sprawiedliwość (PiS). Im bardziej polscy wyborcy się boją, tym bardziej prawdopodobne jest, że w jesiennych wyborach parlamentarnych zagłosują na partię, która opowiada się za bezpieczeństwem i porządkiem" - pisze warszawska korespondentka gazety, Gabriele Lesser.
Przypomina, że odcięcie republik bałtyckich od Polski i reszty NATO było już ćwiczone w manewrach NATO. Wynik? "Polska byłaby w stanie bronić się sama przez zaledwie cztery dni. Problemem był - i nadal jest - brak infrastruktury dla zaopatrzenia, ale także dla ciężkich czołgów i pojazdów opancerzonych. Czteropasmowa Via Baltica i remont licznych mostów potrwają prawdopodobnie do 2025 lub 2026 roku" – czytamy.
Tymczasem w kampanii wyborczej premier Mateusz Morawiecki wytyka PO, że zgadzała się na niemiecko-rosyjski sojusz oparty na gazie i ścisłej współpracy gospodarczej. Z kolei Jarosław Kaczyński zapewnia, że wybory odbędą się w terminie, "chyba żeby wybuchła wojna, ale nie wybuchnie" - relacjonuje "TAZ". Doniesienia o ruchach wagnerowców to informacje z niesprawdzonych kanałów i kont na Telegramie. "To przede wszystkim gra informacyjna, która ma wzbudzić lęk i strach" - pisze "TAZ", cytując polskiego eksperta.
Czytaj więcej: