Niemiecki generał: NATO rozważa przeprowadzenie wielkich manewrów przy granicy z Rosją
Jeden z najważniejszych strategów NATO ujawnił, że sojusz rozważa przeprowadzenie wielkich manewrów przy granicy z Rosją. W rozmowie z niemieckim dziennikiem "Die Welt" gen. Hans-Lothar Domröse dał do zrozumienia, że uczestniczyć w nich może nawet kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy.
Jak pisze gazeta, wielkie ćwiczenia wojskowe we wschodniej flance NATO mają być elementem wymierzonej w Rosję strategii odstraszania. - Dotychczas manewry na tak wielką skalę z udziałem 25-40 tys. żołnierzy przeprowadzaliśmy jedynie w zachodnich krajach członkowskich NATO. Mogę sobie wyobrazić, że w przyszłości możemy to zrobić również w Europie Wschodniej i państwach bałtyckich - powiedział niemiecki generał, który jest dowódcą Sojuszniczego Dowództwa Sił Połączonych w Brunssum.
Przypomnijmy, że w największych do tej pory ćwiczeniach NATO w Polsce i krajach bałtyckich, przeprowadzonych w ubiegłym roku i opatrzonych kryptonimem "Steadfast Jazz 2013", udział wzięło łącznie niespełna 6 tys. żołnierzy.
"Szpica" coraz bliżej
Gen. Domröse podkreślił też, że zapowiadana "szpica" NATO, czyli siły natychmiastowego reagowania, które mają znacząco wzmocnić zdolności obronne sojuszu, zaczyna nabierać realnych kształtów. - Stworzymy grupę szybkiego reagowania NATO, liczącą ok. 5-7 tys. żołnierzy, która będzie mogła znaleźć się w teatrze działań w ciągu dwóch do pięciu dni - powiedział. Dodał, że jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, zgrupowanie to będzie w pełni gotowe do akcji pod koniec przyszłego roku.
Niemiecki dowódca zaznaczył w rozmowie z "Die Welt", że nie wszystkie z 28 państw członkowskich NATO wezmą udział w tworzeniu "szpicy", lecz jedynie te, których armie posiadają odpowiednio nowoczesny sprzęt i stosowne wyszkolenie. Ostrzegł jednocześnie, że będzie to bardzo kosztowny proces. - Wojska muszą być jak najlepiej wyposażone i wyszkolone, i muszą być w ciągłej gotowości, nawet w weekendy. To nie jest tanie i konieczne będą wielkie inwestycje - przyznał.
Generał zwrócił też uwagę, że na ostatnim szczycie w Walii NATO zrozumiało, że musi być nie tylko szybsze i bardziej elastyczne, ale również lepiej uzbrojone. Poprzednie tzw. siły odpowiedzi NATO przyrównał do wozu strażackiego z flakiem w oponach, bo wymagały zbyt długich przygotowań, by móc wkroczyć do akcji w granicach sojuszu. Dlatego jego zdaniem tak ważne jest, by jak najszybciej zebrać jedną całość najlepiej wyszkolone wojska z różnych państw członkowskich, by móc rzucić je do walki, gdy zajdzie taka potrzeba.
Źródło: "Die Welt", WP.PL