Niemiecki dziennik wraca do wojny. "Polacy stali się w ciągu jednej nocy łatwym łupem"

"Wymiar przemocy w czasie niemieckiej okupacji Polski w latach 1939-1944 przekracza wszelką wyobraźnię, a następstwa terroru są w Polsce odczuwalne do dziś" - napisał niemiecki historyk dr Jo­chen Boeh­ler, pracownik Kollegium im. Imre Kertésza w Jenie i wykładowca Sorbony. Jego obszerną analizę opublikował "Frankfurter Allgemeine Zeitung”.

Niemieccy żołnierze na granicy Polski we wrześniu 1939 r.
Źródło zdjęć: © PAP
Arkadiusz Jastrzębski

Na wstępie Boehler opisuje źródła, do jakich może sięgnąć historyk, który chce zbadać skutki II wojny światowej w Polsce. To m.in. archiwum Instytutu Pamięci Narodowej, zawierające dokumenty sporządzone po wojnie przez Główną Komisję Badań Zbrodni Niemieckich w Polsce.

"Setki tysięcy stron liczą akta Głównej Komisji, na których w standardowych protokołach niewyobrażalne rzeczy zostały zapisane z biurokratyczną skrupulatnością". Ta ostatnia sprawia - jak zaznacza autor artykułu - że trudno z tych formalnych dokumentów wyczytać prawdziwe cierpienie ludzi. "Podobnie ma się rzecz z raportami przechowywanymi w Żydowskim Instytucie Historycznym, spisanymi według jednego wzoru" - zauważa Boehler. "Dlatego niektóre z wcześniejszych publikacji polskich i żydowskich historyków, którzy przeżyli wojnę, czyta się raczej jak napisane w formie książki tabele śmierci niż jak opowiadania".

Są też wyjątki - wczesne publikacje polskich i żydowskich historyków, którzy przeżyli II wojnę światową. Jedną z nich jest historyczno-prawnicza analiza Mariana Pospieszalskiego - członka Komisji Głównej.

Zobacz też: Tego nie wiesz o II wojnie światowej

Ofiary i sprawcy

"Wymagało czasu, by w Polsce uświadomono sobie nie tylko wymiar, ale i implikacje niemieckich zbrodni wojennych" - zauważa historyk z Jeny. Dodając, że obecnie temat ten jest jednym z dobrze zbadanych. Jako przykład wymienia po stronie polskiej m.in. popularno-naukowe opracowania Władysława Bartoszewskiego, a po stronie niemieckiej Martina Broszata, dyrektora Instytutu Historii Współczesnej w Monachium.

Broszat był do początku lat 90. prawie jedynym ekspertem w tej dziedzinie w Niemczech. Od tego czasu jednak niemieckie uniwersytety odkryły temat dla siebie i prowadzą badania w tym zakresie. Powstałe opracowania mają wspólną cechę - pisze Jochen Boehler - a mianowicie to, że uwzględniają i porównują dostępne po obu stronach źródła, a zatem źródła sprawców i ofiar. "To, że w Niemczech tak mało wiadomo o linii i następstwach niemieckiej okupacji w Polsce - powodowane jest nie tylko brakiem informacji" - zauważa badacz.

Nieznane zbrodnie

"Z nastaniem wojny Polacy stali się w ciągu jednej nocy łatwym łupem" - pisze historyk z Jeny i porównuje I i II wojnę światową. Z dokumentów Komisji Głównej, ale i niemieckiej armii wynika, że w ciągu niecałych trzech tygodni oddziały Wehrmachtu spaliły ponad 500 miejscowości i miast. W płomieniach ginęły dzieci, ojcowie byli rozstrzeliwani. "Szok był dlatego tak duży, bo takich zbrodni ze strony niemieckich czy austriackich wojsk nie znano z I wojny światowej" - stwierdza autor analizy, zauważając, że zniszczenie Kalisza w 1914 roku pozostało wyjątkiem.

W czasie II wojny światowej było inaczej. Spustoszenie siały Wehrmacht i Gestapo, wspierane przy mordowaniu miejscowej inteligencji przez paramilitarne formacje złożone z mniejszości niemieckiej Volksdeutscher Selbstschutz.

Rasistowska ideologia

"Bezlitosna niemiecka polityka okupacyjna w Polsce po 1939 roku była zatem zupełnie inna niż polityka po roku 1914" - stwierdza Boehler i wyjaśnia, dlaczego. "Jej podstawa nie była już imperialistyczna, tylko rasistowska, a Niemcy działali w Polsce w nieuregulowanej prawnie przestrzeni i nie musieli obawiać się kar za zbrodnie popełnione na Polakach i Żydach" - zauważa.

"Polak mógł w każdej chwili stracić dom, dobytek i majątek, trafić do obozu koncentracyjnego, pracować jako robotnik przymusowy, być deportowanym do Trzeciej Rzeszy albo w akcie zemsty zostać rozstrzelanym, a owa nieuchronna rzeczywistość okupacyjna dotyczyła (mimo lokalnych różnic) całego kraju" - czytamy w "FAZ".

Zbrodnicze raporty

Historyk przytacza także niemieckie źródła informujące o okupacyjnej rzeczywistości, spisane "z dumą" przez niemieckich przywódców. Takim dokumentem jest Raport Stroopa, opisujący powstanie w getcie warszawskim czy raport przywódcy SS Friedricha Katzmanna, dokumentujący eksterminację ludności żydowskiej z dystryktu Galicja.

Historyk wyjaśnia jeszcze niemieckiemu czytelnikowi, że Polacy od początku wojny reagowali na okupacyjny terror. Pod niemiecką okupacją w Generalnej Gubernii, tworząc państwo podziemne z własnym systemem prawnym, edukacyjnym, Armią Krajową i rządem w Londynie, który już w 1942 roku ostrzegał, że "celem niemieckiego okupanta w Polsce jest zniewolenie, a ostatecznie zagłada narodu polskiego". "Tragedią narodu polskiego jest to, że takie ostrzeżenia pozostały niezauważone przez opinię publiczną - o czym świadczy raport Jana Karskiego, którego tłumaczenie ukazało sią w Niemczech dopiero w 2011 roku" - stwierdza historyk.

Rozliczenie po latach

"Różnorodne doświadczenia po wschodniej i zachodniej stronie granicy można odczytać z biografii historyków" - zauważa autor artykułu w "FAZ". "Niemiec Broszat był w hitlerowskiej młodzieżówce, Polak Bartoszewski był więźniem Auschwitz. Fakt, że mimo wszystko Bartoszewskiego łączyła głęboka przyjaźń z prezydentem Niemiec von Weizsaeckerem, który w 1939 roku brał czynny udział w inwazji na Polskę, świadczy o jego osobistym formacie" - pisze historyk.

Podobnym aktem był dla niego list polskich biskupów do niemieckich z prośbą o przebaczenie. Antyniemiecka nagonka, jaka po nim nastała, oznaczała dla historyka prawa Mariana Pospieszalskiego koniec kariery naukowej. Pospieszalski nie chciał uczestniczyć w antyniemieckiej kampanii, mimo świadomości, że Republika Federalna Niemiec "nie rozliczyła na dobrą sprawę niemieckiej okupacji w Polsce".

"Jednym z setek przykładów" było uwolnienie od wszelkich zarzutów Heinza Reinefartha, znanego jako "rzeźnika Warszawy" i awansowanie go na burmistrza Westerlandu. Dopiero 70 lat po stłumieniu Powstania Warszawskiego w Westerlandzie pojawiła się tablica pamiątkowa informująca, że burmistrz tego miasta był jednym z odpowiedzialnych za masakrę ludności. Napis na niej głosi "Z pokorą oddajemy pokłon ofiarom Powstania Warszawskiego w nadziei na pojednanie".

opr. Katarzyna Domagała

Źródło artykułu:
Wybrane dla Ciebie
Thomas Rose zaprzysiężony na nowego ambasadora USA w Polsce
Thomas Rose zaprzysiężony na nowego ambasadora USA w Polsce
Wysiedli na stacji w Kłodzku. Gdzie są Kamil i Rafał?
Wysiedli na stacji w Kłodzku. Gdzie są Kamil i Rafał?
Decyzja Indii ws. ropy z Rosji. Trump oczekuje podobnego ruchu Chin
Decyzja Indii ws. ropy z Rosji. Trump oczekuje podobnego ruchu Chin
"NYT": Administracja Trumpa daje zielone światło do akcji w Wenezueli
"NYT": Administracja Trumpa daje zielone światło do akcji w Wenezueli
Izrael szykuje plan na wypadek wznowienia  walk z Hamasem
Izrael szykuje plan na wypadek wznowienia walk z Hamasem
Media: Ukraina nie wierzy już w Trumpa
Media: Ukraina nie wierzy już w Trumpa
Wyniki Lotto 15.10.2025 – losowania Multi Multi, Ekstra Pensja, Kaskada, Mini Lotto
Wyniki Lotto 15.10.2025 – losowania Multi Multi, Ekstra Pensja, Kaskada, Mini Lotto
"Przekazaliśmy wszystkie ciała". Najnowsze oświadczenie Hamasu
"Przekazaliśmy wszystkie ciała". Najnowsze oświadczenie Hamasu
Trump grozi Hamasowi. "Izrael wróci, jak tylko powiem słowo"
Trump grozi Hamasowi. "Izrael wróci, jak tylko powiem słowo"
Tragiczny wypadek w Tatrach. Jeden turysta nie żyje, drugi jest ranny
Tragiczny wypadek w Tatrach. Jeden turysta nie żyje, drugi jest ranny
Wiązanka na komisji. Nie wiedział, że ma włączony mikrofon
Wiązanka na komisji. Nie wiedział, że ma włączony mikrofon
Awantura podczas obrad komisji. Koalicja przegrała głosowanie
Awantura podczas obrad komisji. Koalicja przegrała głosowanie