Niemiecka prasa: porozumienie UE‑Turcja ws. imigrantów zasługą Angeli Merkel
• Komentatorzy z Niemiec zastrzegają: to wstęp do rozwiązania kryzysu
• "Sueddeutsche Zeitung": kanclerz jest znów słuchana
• "FAZ": Niemcy nie mogą po raz kolejny przyjąć wszystkich imigrantów
19.03.2016 | aktual.: 19.03.2016 11:31
- Jeszcze niedawno, a mówiąc dokładnie jeszcze kilka dni temu, kraje UE zachowywały się jak maturzyści na ostatniej szkolnej wycieczce, którzy idą na całość, ponieważ po tej imprezie ich drogi i tak się rozchodzą. Niektórzy darli zeszyty z wiedzy o Europie, inni demolowali strefę Schengen, jeszcze inni niszczyli własne państwo prawa. A pozostali, zajęci własnymi sprawami, siedzieli apatycznie w kącie, marząc tylko o tym, by zostawiono ich w spokoju" - pisze największy niemiecki dziennik opiniotwórczy "Sueddeutsche Zeitung".
"Tylko jedna uczennica, mająca stopień celujący z nauk ścisłych, zachowała trzeźwość i próbowała odbudować wspólnotę klasową" - zauważa autor komentarza Stefan Ulrich.
Jego zdaniem Angeli Merkel, bo ją właśnie ma na myśli, "udało się tego dokonać". Niemiecka kanclerz, izolowana zarówno w polityce wewnętrznej, jak i zagranicznej, "jest znów słuchana", a UE zgodziła się na jej plan, by kryzys uchodźczy rozwiązać z pomocą Turcji.
Publicysta zastrzega jednak, że dokładniejsza analiza porozumienia "studzi euforię". 28 krajów zgodziło się na to, że uchodźcy pozostaną możliwie daleko w Turcji, gdzie mieszka już blisko 3 miliony imigrantów, oraz na to, że kraje UE przyjmą od Turcji najpierw 72 tys., a potem dobrowolnie setki tysięcy dalszych osób.
Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan, który "prowadzi swój kraj w kierunku dyktatury i wojny domowej, staje się strażnikiem śluzy prowadzącej do Europy" - wskazuje Ulrich.
Zdaniem "SZ" powodzenie tego planu zależy od dobrej woli wszystkich uczestników, a dobra wola jest "rzadkim towarem". W dodatku Europejski Trybunał Praw Człowieka może uznać porozumienie za nielegalne.
"Prawdopodobieństwo, że plan Merkel skończy się fiaskiem, jest duże" - ocenia niemiecki dziennikarz. Pomimo tego zabiegi Merkel o europejskie rozwiązanie jest jego zdaniem jak najbardziej słuszne, gdyż jest zgodne z interesami Europy i uchodźców.
"Wytrwałość jest siłą Merkel" - pisze Ulrich. I dodaje, że jeżeli porozumienie z Turcją nie wypali, szefowa niemieckiego rządu będzie szukać innych dróg. "Koledzy z UE mogą psioczyć na nią do woli, lecz dobrze wiedzą, że nikim nie mogą obecnie zastąpić tej zawziętej Niemki. Kto miałby zająć jej miejsce?" - pyta Ulrich.
Przesłanie z Brukseli brzmi: "Kryzys migrancki trwa, lecz Europa nie rozpadła się. Więcej nie dało się obecnie osiągnąć" - czytamy w "Sueddeutsche Zeitung".
"Frankfurter Allgemeine Zeitung" nazywa porozumienie z Turcja "problematycznym" ze względu na sytuację w Turcji, która zmierza zdaniem autora Bertholda Kohlera w kierunku "demokracji sterowanej" naruszającej prawa człowieka i wolność prasy.
Ze wszystkich europejskich rządów to właśnie Merkel zabiegała najdłużej i z największą determinacją o porozumienie z Turcją. "Zawarcie porozumienia jest przede wszystkim jej zasługą. Tym samym Merkel ponosi największą odpowiedzialność za skutki" - pisze "FAZ" i ostrzega, że postawienie wszystkiego na jedną kartę w grze z Erdoganem "może się skończyć utratą całej stawki".
Zdaniem Kohlera Merkel jest "dopiero w połowie drogi". Jej plan będzie można uznać za sukces dopiero wtedy, gdy rzeczywiście dojdzie do w miarę równomiernego podziału w UE uchodźców przyjętych z Turcji - uważa komentator "FAZ". Niemcy i Merkel nie mogą po raz kolejny przyjąć wszystkich imigrantów - ostrzega.
"Kraje UE pogodziły się ze sobą, przynajmniej na kilka godzin" - pisze "Berliner Zeitung". Już samo to stanowi "małą sensację" po długim okresie, gdy skłócone obozy w polityce migracyjnej stawały się coraz bardziej nieprzejednane.
"To jeszcze nie koniec sporów" - zastrzega autorka Daniela Vates. Jej zdaniem aktualne plany są "mieszanką idealizmu i arogancji". Opierają się na nadziejach - "przede wszystkim na nadziei, że "autorytarny rząd turecki nie wykorzysta umowy jako instrumentu szantażu", a także na nadziei, że imigranci nie będą szukali innych szlaków, a kraje UE zdecydują się na przyjęcie uchodźców.
"To nie jest jeszcze prawdziwe rozwiązanie, lecz jedynie chwiejna konstrukcja" - ocenia komentatorka. Wskazuje przy tym, że jest to jednak dobry początek, a osiągnięta zgoda, że należy to, co wspólne postawić ponad tym, co narodowe, jest "wartością samą w sobie".
Z Berlina Jacek Lepiarz