Niemiecka prasa o unijnym sporze wokół embarga na ropę. "Putin może się cieszyć"
Niemiecka prasa komentuje trudną drogę do politycznego kompromisu przywódców UE ws. embarga na rosyjską ropę. Zdania na temat ich skuteczności są podzielone. - Władimir Putin może się cieszyć. Zaskakująca jedność Unii Europejskiej wobec rosyjskiego despoty zakończyła się w żenujący sposób. Droga do embarga naftowego, z jego licznymi lukami prawnymi, okazała się porażką - ocenił jeden z nich.
01.06.2022 10:29
"Stuttgarter Zeitung" nie szczędzi mocnych słów: "Władimir Putin może się cieszyć. Zaskakująca jedność Unii Europejskiej wobec rosyjskiego despoty zakończyła się w żenujący sposób. Droga do embarga naftowego z jego licznymi lukami prawnymi okazała się porażką. Europa waha się, targuje, spiera i pokazuje swoje brzydkie oblicze. Dla władcy Kremla jest to zaproszenie do kontynuowania nieludzkiej kampanii na Ukrainie. Rosyjscy generałowie ponownie już marzą o wielkim zwycięstwie w tej wojnie".
"Allgemeine Zeitung" z Moguncji pisze nie mniej krytycznie: "Putin może utrzymać sprzedaż ropy. Istnieje nawet możliwość, że z powodu jej niedoborów podniesie nawet na nią cenę i uzyska więcej pieniędzy na prowadzenie wojny. Poza tym Putinowi dano teraz wystarczająco dużo czasu na znalezienie nowych nabywców. W skali długoterminowej liczne sankcje wprawdzie zaszkodzą rosyjskiemu dyktatorowi i ograniczą możliwości jego działania, ale nastąpi to dopiero w przyszłym roku. Putinowi po raz kolejny dano chwilę na złapanie oddechu. A on wie, że nerwy w UE są napięte. Każdy szef rządu w państwach UE znajduje się pod ogromną presją we własnym kraju i szybko może stać się nerwowy. Unia Europejska musi ponownie jeszcze bardziej się zjednoczyć. Nie ma na to jednak zbyt wiele czasu: siódmy pakiet sankcji ma być przecież przygotowany jak najszybciej. A to kryje w sobie jeszcze więcej punktów spornych, ponieważ wprowadzenie embarga na rosyjski gaz jest w tej chwili bardzo mało prawdopodobne".
"Reutlinger General-Anzeiger" komentuje nieco łagodniej: "Mimo ograniczonych konsekwencji ekonomicznych dla Rosji, embargo na ropę jest jednak sygnałem politycznym dla Putina. Pokazuje on, że Niemcy i UE zrywają z dawną polityką, w której w umowach o dostawy gazu i ropy liczą się tylko ich interesy gospodarcze i najniższa cena. Obecne uzależnienie się od Rosji dowodzi, jak bardzo jest to błędne. Niemcy i Europa stały się podatne na rosyjski szantaż. To dobrze, że mamy teraz do czynienia ze zmianą sposobu myślenia. Polityka energetyczna nie może opierać się na myśleniu życzeniowym, ale na realistycznym rozważeniu wszystkich możliwych zagrożeń".
"Neue Osnabruecker Zeitung" dodaje: "Dzięki stosunkowo łagodnemu embargu na ropę naftową, będącym częścią szóstego pakietu sankcji, które UE chce obecnie nałożyć na Rosję, Unia zdołała utrzymać wspólną linię wobec rosyjskiej wojny napastniczej na Ukrainie. W ten sposób, po tygodniach sporów, zwłaszcza z Węgrami, Unia uchroniła się jakoś od kompromitacji. Z drugiej strony można się zastanawiać nad sensem takiego bojkotu rosyjskiej ropy. Jeśli Putinowi uda się sprzedać to czarne złoto gdzie indziej, europejskie embargo pójdzie na marne. A trzeba mieć na uwadze, że Chiny i Indie, ze swoim ogromnym zapotrzebowaniem na nośniki energii, od dawna są gotowe do wystąpienia w roli jego nabywcy".
Według "Mitteldeutsche Zeitung" z Halle: "Embargo naftowe jest jak każdy inny kompromis: bez ustępstw żadna ze stron nie może niczego przeforsować. Uzyskane obecnie porozumienie nie jest powodem, by źle mówić o UE. Wręcz przeciwnie. Nawet pytanie o zasadność kursu polityki wewnętrznej Orbana pozostaje kwestią perspektywy, z jakiej się na nią patrzy. Co prawda Orban sprawia wrażenie lodowatego populisty, ponieważ ignoruje cierpienia Ukraińców i występuje w roli obrońcy węgierskich rodzin, którym nie pozwala odciąć dopływu oleju opałowego. Ale iluzją jest również wiara szefów rządów innych państw UE, że mogą być pewni poparcia swoich obywateli, być może nawet przez bardzo długi czas, dla twardego kursu unijnych sankcji, niezależnie od tego, jak namacalne będą dla nich jego skutki".
Dagmara Jakubczak