"Niemiecka polityka wobec Rosji poniosła porażkę". Co mówi zamieszanie wokół dozbrojenia Ukrainy
Zamieszanie wokół brytyjskiego transportu uzbrojenia na Ukrainę, który ominął przestrzeń powietrzną Niemiec, uzmysławia nam, że problem związany z dwuznaczną polityką Berlina wobec Rosji - nawet jeśli nie w tym konkretnym przypadku - jest realny. - Niemcy mają w Rosji odmienne interesy niż państwa Europy Środkowo-Wschodniej. Berlin handluje z Rosją, korzysta z jej gazu i w jego interesie jest utrzymanie pokoju w Europie, nawet za cenę ustępstw - twierdzą eksperci w rozmowie z WP.
W poniedziałkowy wieczór Wielka Brytania poinformowała o wysłaniu dwóch samolotów transportowych C-17, które - zgodnie z zapowiedzią ministra obrony Bena Wallace’a - dostarczyły na terytorium Ukrainy lekkie systemy obrony przeciwpancernej oraz "pewną liczbę" brytyjskich żołnierzy, którzy przeprowadzą na miejscu szkolenia z obsługi sprzętu. Równocześnie brytyjski MON zapewnił, że działania nie mają charakteru ofensywnego względem Rosji.
Choć nie jest to pierwszy transport uzbrojenia z Wysp na Ukrainę, wczorajsze loty wzbudziły uwagę internautów śledzących trasę przelotu maszyn, które ominęły szerokim łukiem przestrzeń powietrzną Niemiec. Wobec początkowego braku stanowiska Berlina, do mediów przedostała się wersja o braku zgody niemieckich władz na przelot. Wydarzenie zostało też powiązane z ostatnimi wypowiedziami niemieckich oficjeli, którzy odmówili dozbrojenia wschodniego sąsiada Polski.
"Niemcy chcą pokoju w Europie. Nawet za cenę ustępstw"
We wtorek rano informacja o rzekomym "braku zgody" na przelot została jednak zdementowana. "Wyjaśnienie: niemiecki resort obrony nie otrzymał od Wielkiej Brytanii wniosku w sprawie przelotów transportowców C-17 na Ukrainę. Brytyjskim C-17 nie odmówiono korzystania z niemieckiej przestrzeni powietrznej" - czytamy w oficjalnym komunikacie ambasady Niemiec w Polsce. Eksperci od spraw międzynarodowych, których Wirtualna Polska zapytała o zdanie w kwestii polityki niemiecko-rosyjskiej, nie mają jednak wątpliwości, że cała sytuacja posiada drugie, dyplomatyczne dno.
- Bez względu na formalne decyzje związane z lotem brytyjskiego sprzętu wojskowego na Ukrainę, nie zapominajmy, że Niemcy mają w Rosji odmienne interesy niż państwa Europy Środkowo-Wschodniej. Berlin handluje z Rosją, korzysta z jej gazu i w jego interesie jest utrzymanie pokoju w Europie, nawet za cenę ustępstw. Dla Niemców istnienie niepodległej Ukrainy jest mniej ważne niż stabilność całego kontynentu. Polityka jest grą interesów, a nie moralności i należało się tego spodziewać - twierdzi analityk geopolityczny Jacek Bartosiak, szef think-tanku Strategy&Future.
Jak przekonuje, w tej sprawie Brytyjczycy też "grają w swoją grę". - Są stosunkowo daleko od Rosji, uważają, że broniąca się Ukraina służy ich interesom, bo nie są tak powiązani energetycznie z Moskwą jak Berlin. Na przykładzie poniedziałkowych transportów widać, że nie ma polityki NATO, tylko jest polityka osobnych państw. My też musimy sobie odpowiedzieć na pytanie, jak zachować się wobec Ukrainy, gdy Putin przerzuca już jednostki pancerne na Białoruś. Co zrobimy, gdy na Bugu stanie dywizja 1. Gwardyjskiej Armii Pancernej? Przecież ona może dojść do Warszawy w ciągu dwóch dni - tłumaczy Bartosiak, który uważa, że za "rozdmuchaniem" sprawy transportu w mediach społecznościowych może stać Londyn, który chce zwrócić uwagę na brak solidarności Berlina w kwestii obrony granic Ukrainy.
"Brak konsekwencji Berlina"
Na drugie dno historii z rzekomą "odmową dostępu" do przestrzeni powietrznej Niemiec zwraca uwagę analityczka Ośrodka Studiów Wschodnich. Jak przypomina dr Justyna Gotkowska, 17 stycznia, gdy brytyjski minister obrony ogłosił w Izbie Gmin transport uzbrojenia na Ukrainę, w Kijowie gościła minister spraw zagranicznych Niemiec Annalena Baerbock, która akurat podkreślała negatywny stosunek Berlina do handlu bronią z Ukrainą.
- Twitter bardzo szybko połączył te czynniki i wysnuł wniosek, że Brytyjczycy nie otrzymali pozwolenia ze strony niemieckiego MON. Choć niemieckie ministerstwo zaprzeczyło, jakoby otrzymało wniosek o zgodę na przelot ze strony brytyjskiej, to nie wiemy, czy Londyn wcześniej nie składał podobnych dokumentów. Nie wiemy również, z jakim podejściem się spotkały. Brytyjskie dostawy sprzętu wojskowego o charakterze defensywnym trwają bowiem od kilku lat - zauważa dr Gotkowska.
Jej zdaniem Berlin wykazuje się brakiem konsekwencji w komunikacji swojej polityki względem Władimira Putina. - Niemcy z jednej strony popierają uzgodnione z USA, NATO i OBWE stanowisko dotyczące czerwonych linii Zachodu wobec Rosji. Z drugiej strony jednak ze względu na własne interesy gospodarcze podważają obecnie możliwość ostrzejszych sankcji wobec Rosji w przypadku agresji na Ukrainę. Chodzi zwłaszcza o Nord Stream 2 i system płatności bankowych Swift. To brzmi tak, jakby mówiono: "Jesteśmy częścią Zachodu i uzgadniamy wspólne stanowisko wobec Rosji", a z drugiej strony: "Mamy problem z podjęciem decyzji o sankcjach, bo Niemcy odczułyby je gospodarczo" - twierdzi Gotkowska.
W co gra Wielka Brytania?
Na osobny wątek dotyczący polityki Londynu względem Kijowa, zwłaszcza w kontekście uzbrojenia, zwraca uwagę w rozmowie z WP szef Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
- Wielka Brytania była sygnatariuszem memorandum budapesztańskiego, które gwarantowało suwerenność i integralność terytorialną Ukrainy. Przypomnijmy, że zostało podpisane w 1994 r. jako rekompensata i dodatkowa gwarancja dla Kijowa w zamian za rezygnację z posiadania broni jądrowej. Nie można zatem powiedzieć, że Londyn działa za plecami NATO - mówi dr Sławomir Dębski.
Zdaniem szefa PISM, obecnie mamy do czynienia z "porażką polityki Niemiec wobec Rosji i Ukrainy" oraz sojuszników na wschodniej flance NATO. - Nie chodzi tylko o ten przelot, ale również o rozczarowujące działania Berlina wobec gazociągów Nord Stream oraz nierespektowanie sierpniowego porozumienia z administracją prezydenta Joe Bidena. Niemcy zobowiązali się wtedy, że w przypadku wykorzystywania przez Rosję broni energetycznej do szantażu lub wywierania nacisku politycznego w Europie, przystąpią do polityki wprowadzenia sankcji przeciw Rosji. A przecież Gazprom od kilku miesięcy za pomocą dostaw gazu wywiera nacisk na Europę oraz Ukrainę, przymuszając instytucje europejskie do wydania zezwoleń na uruchomienie NS2. Nowy rząd niemiecki nie tylko nie robi nic w tej sprawie, ale również komunikuje, że robić nic nie zamierza - przestrzega Dębski.
Zdaniem eksperta Berlin musi z większą wrażliwością na Europę Środkowo-Wschodnią formułować swoje strategie geopolityczne.
- Szefowa MSZ Niemiec Annalena Baerbock powiedziała w Kijowie na konferencji prasowej, że Niemcy nie wypełnią obowiązku wynikającego z Karty Narodów Zjednoczonych, czyli udzielania pomocy państwu padającego ofiarą agresji, i nie będą działać na rzecz wzmocnienia zdolności obronnych Ukrainy. Minister opowiadała, że powodem takiej polityki są "korzenie historyczne". Nie wiem, do jakich korzeni się odnosi, ale te, które znamy, są niebezpieczne dla całej Europy Środkowo-Wschodniej - twierdzi Sławomir Dębski.
Marcin Makowski dla WP Wiadomości