Niemcy zaskoczeni: "to jest wasza policja?" Mieszkaniec Polic pilnuje granicy, zamieszanie przez napis
Na przejściu granicznym w Lubieszynie, nieopodal Szczecina, codziennie można spotkać Leszka Nowakowskiego. To mieszkaniec Polic, który w ramach Ruchu Obrony Granic, pełni obywatelski dyżur. Jego obecność wzbudza zainteresowanie nie tylko wśród przejezdnych, ale i służb. Wszystko przez kamizelkę z napisem "Ochrona Granic – Police".
– Halo, czy to jest jakaś policja? O co tu chodzi? – pyta niemiecki rowerzysta przejeżdżający przez Lubieszyn, wskazując na mężczyznę w żółtej kamizelce. Macha ręką, słysząc, że to nie policja - lecz protest przeciwko działaniom niemieckich służb oraz migracji.
71-letni Leszek Nowakowski od kilku dni pojawia się na przejściu granicznym Lubieszyn-Linken. Spędza tam nawet kilkanaście godzin na dobę, niekiedy nocuje. Tacy jak on - członkowie Ruchu Obrony Granic, twierdzą, iż muszą zastępować Straż Graniczną i policję, jeśli te nie blokują odsyłania migrantów przez stronę niemiecką.
- Niemieckie służby mają tu w pobliżu ośrodek dla nielegalnych migrantów. Wieczorami przyjeżdżają trzy - cztery wozy i próbują podrzucić tych ludzi do Polski. Po tragedii w Toruniu, gdzie cudzoziemiec zabił młodą kobietę, nie możemy się na to godzić - mówi Nowakowski. Jego osoba znana jest już z licznych relacji medialnych. Problemem stał się napis "Police" na plecach kamizelki. Niemcy mylą go z policją. On sam zaprzecza, że udaje funkcjonariusza.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Leszek Nowakowski z Polic broni granicy. Z napisem POLICE na plecach
Awantura z Niemcami. Nie spodobały się straże obywatelskie
- Przyjechali polscy policjanci i poprosili, abym zakrył napis. Obawiali się, że może wprowadzać podróżnych w błąd i sugerować przynależność do służb mundurowych - mówi WP Nowakowski.
- Odmówiłem. Zapytałem wcześniej prawnika, czy mogę mieć taki napis. Mieszkam w Policach, to chyba mam prawo. Aleksander Doba też miał "Police" na kajaku, gdy płynął przez Atlantyk - tłumaczy swoje racje.
- To nie mundur, tylko kamizelka odblaskowa. Nikt przy zdrowych zmysłach nie pomyli jej z policyjną. Ale jeśli ktoś chce widzieć we mnie funkcjonariusza, to tylko dowód, że dobrze nas widać - ironizuje. - Nie mam nic przeciwko legalnym migrantom, ale granica musi być strzeżona, a nie otwarta jak drzwi do marketu - podkreśla.
Mimo upałów Nowakowski stoi na posterunku, wspierany przez lokalnych mieszkańców, a także osoby z Niemiec. W namiocie obok przejścia zgromadził dziesiątki butelek wody i jedzenie, które przywożą sympatycy ruchu. Podczas rozmowy z WP zatrzymał się m.in. Niemiec, który wręczył mu zgrzewkę wody. - To za dobrą robotę - rzucił i odjechał.
Niemieckie media już zareagowały na pojawienie się obywatelskich patroli. "Prawicowi ekstremiści, znani jako żółte kamizelki, chcą odesłać migrantów z powrotem do Niemiec. Między Berlinem a Warszawą narasta konflikt" - czytamy w Berliner Morgenpost. Część niemieckich serwisów informacyjnych określa ich jako "Bürgerwehren", czyli straż obywatelską. To słowo ma negatywne konotacje - odnosi się do samozwańczych ruchów.
"Polskie grupy skrajnie prawicowe organizują nielegalne kontrole na granicy z Niemcami. Grupy samoobrony chcą tam przechwytywać migrantów" - alarmuje niemiecki serwis Focus.
Kontrowersje wokół Ruchu Obrony Granic
W czwartek Rzecznik Praw Obywatelskich Marcin Wiącek zapowiedział, że zwróci się do szefa MSWiA o wyjaśnienie statusu tzw. obywatelskich patroli na zachodniej granicy. Jak informuje RPO, "patrole te mimo braku podstawy prawnej m.in. legitymują przechodniów i przeszukują samochody".
Strażnicy graniczni, z którymi rozmawialiśmy, zaprzeczają takim zarzutom. - Na widok cudzoziemca, to co najwyżej pytamy o cel podróży. W razie podejrzeń dzwonimy po Straż Graniczną lub policję - słyszymy od przedstawicieli Ruchu. Nikt nie przyznaje się do przeszukań samochodów. Chodzi raczej o akcję sprzed kilku dni, kiedy podczas nocy na drodze pod Szczecinem, świecono latarkami do wnętrza podjazdów.
Sama Straż Graniczna stanowczo odcina się od inicjatywy. - Ruch Obrony Granic to samozwańcza organizacja. Dla nas są raczej utrudnieniem niż pomocą – komentuje ppor. Katarzyna Przybysz, rzeczniczka Morskiego Oddziału Straży Granicznej.
Podkreśla, że wbrew pogłoskom, nie doszło w woj. zachodniopomorskim do zatrzymania 20 migrantów przez członków Ruchu. - SG prowadziła ostatnio czynności wobec 19 cudzoziemców, ale nie były to osoby zatrzymane przez patrole obywatelskie – mówi.
Minister spraw wewnętrznych i administracji uważa, że działania członków Ruchu Obrony Granic są "skandaliczne".
"Nikt kto narusza prawo na granicy nie pozostanie bezkarny. Wszystkie przypadki znieważania funkcjonariuszy, utrudniania im czynności i podszywania się pod nich z ostatnich dni zostały udokumentowane i przekazane do prokuratury, która wszczęła postępowania. Polskie Państwo nie będzie tolerowało samowoli i zastraszania" - przekazał minister Tomasz Siemoniak we wpisie zamieszczonym w mediach społecznościowych.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski