Niemcy uderzają w polski rząd. "Posuwają się za daleko"
Nowelizacja ustawy o IPN jest krytycznie oceniana przez niemieckie media. Komentują ją dwie wiodące gazety opiniotwórcze: "Frankfurter Allgemeine Zeitung" i "Sueddeutsche Zeitung". Co piszą?
"Niemieckie zbrodnie poróżniły tych, którzy przeżyli (wojnę)" - pisze Konrad Schuller w "FAZ", nawiązując do sporu o ustawę między Izraelem a Polską. Punktem wyjścia dla jego rozważań jest zbrodnia popełniona przez Niemców na polskiej rodzinie Ulmów ukrywającej Żydów w Markowej. Dziennikarz opisuje egzekucję Józefa i ciężarnej Wiktorii oraz ich sześciorga dzieci, a także ukrywanych przez nich Żydów.
Powołując się na przechowywane w Yad Vashem świadectwo ukrywającego się w innej polskiej rodzinie Yehuda Erlicha, Schuller zaznacza, że następnego ranka po zamordowaniu Ulmów w sąsiedztwie znaleziono 24 zabitych Żydów - "zapewne ofiar innych polskich rodzin", które ze strachu przed represjami stały się "z osób udzielających pomocy mordercami".
Dziennikarz "FAZ" zaznacza, że wśród Żydów, którzy przeżyli Holokaust, są "tacy, którzy zostali uratowani przez Polaków, oraz tacy, ktorzy zostali zdradzeni". "Dla zdradzonych nie do zaakceptowania jest wszystko to, co wygląda na próbę wybielenia Polaków" - pisze Schuller.
Rozliczenia po 1989 roku
Autor zastrzega, że po demokratycznym zwrocie w 1989 roku Polacy intensywnie zajęli się "ciemną stroną" swojej historii, nie ograniczając się do podkreślania jej bohaterskich aspektów, do których należała pomagająca Żydom Żegota, lecz opisywali też naganne epizody z historii w rodzaju pogromu w Jedwabnem.
"Ból i wstyd wywołał jednak (u Polaków) reakcje obronne, które wielu, przede wszystkim Żydom, wydają się być przesadzone" - pisze Schuller.
Nowelizacja ustawy o IPN jest zdaniem Schullera "niejasną konstrukcją". Dziennikarz "FAZ" powołuje się na opinię ambasador Izraela w Polsce, która uważa, że na podstawie nowej ustawy można postawić przed sądem każdego świadka Holokaustu, który dałby "świadectwo ciemniej strony relacji polsko-żydowskich w czasach niemieckiego terroru".
Bohaterski naród ofiar
"Sueddeutsche Zeitung" pisze, że rząd w Warszawie chce, by Polacy byli przedstawiani jako "bohaterski naród ofiar".
Autor komentarza Stefan Ulrich przytacza słowa prezydenta Andrzeja Dudy, że Polacy "mają prawo bronić prawdy historycznej". Z tego powodu - pisze Ulrich - parlament w Warszawie uchwalił ustawę, która wprowadza kary dla każdego, kto mówi o "polskich obozach" lub przypisuje polskiemu narodowi lub państwu odpowiedzialność za zbrodnie popełnione przez III Rzeszę.
"Rządzący (w Polsce) narodowi populiści nie tylko ustalają, jak ma wyglądać prawda historyczna, lecz forsują w dodatku tę interpretację historii, sięgając po jedną z najcięższych broni, jaką dysponuje państwo prawa: groźbę więzienia" - pisze Ulrich oceniając, że tym samym "posuwają się za daleko".
Zdaniem komentatora decydowanie, co jest historyczną prawdą, a co nią nie jest, nie należy do zadań rządu, lecz jest domeną historii jako nauki oraz debaty publicznej.
Morawiecki: Polska, jak żadne inne z państw Europy, ma obowiązek stać na straży prawdy:
Dekretowanie prawdy przez państwo to absurd
Ulrich określa mianem "absurdalnej" sytuację, gdy to państwo "dekretuje prawdę i prześladuje odmienne opinie". "Wolność słowa chroni także głupie czy dziwne poglądy. To cena, jaką muszą płacić tolerancyjne, pluralistyczne społeczeństwa" - czytamy w "SZ".
Ulrich przyznaje, że od tej zasady istnieją wyjątki. Historyczna prawda narzucana jest z góry w momencie, gdy władze państwowe dopuszczają do programów szkolnych podręczniki historii lub wtedy, gdy międzynarodowe trybunały wydają wyroki, jak w przypadku wojny w Jugosławii. Szczególnym przypadkiem są też według niego Niemcy i Holokaust.
"Polska w szczególnie straszny sposób padła ofiarą nazistów. Dlatego zrozumiałe jest, że Warszawa zwraca uwagę na to, by historia nie była przekręcana" - pisze Ulrich.
Zastrzega, że pisząc o "polskich obozach śmierci" czy "polskich obozach koncentracyjnych", co zdarzało się - choć rzadko - także "SZ", autorzy chcieli z reguły jedynie wyrazić, że nazistowskie kacety znajdowały się na terytorium Polski. "Pomimo tego, określenia te są mylące i należy ich unikać. Trzeba to ciągle powtarzać. Przesadą jest jednak grożenie za to karą do trzech lat więzienia" - uważa autor.
"Prawdziwy problem pojawi się wtedy, gdy Polska zacznie karać także za dyskusje o udziale Polaków w prześladowaniu Żydów" - ostrzega Ulrich. "Podczas gdy liczni Polacy heroicznie pomagali Żydom, inni wykorzystywali okupację nazistowską do szantażowania, rabunku lub mordowania Żydów" - pisze dziennikarz "SZ".
"Nowa ustawa jest elementem próby przedstawienia Polaków jako monolitycznego, bohaterskiego narodu ofiar, by w ten sposób karmić nacjonalizm i wzmacniać własny obóz polityczny. Nie służy to poszukiwaniu prawdy i nie jest dla Polski powodem do dumy" - kończy monachijska gazeta.
Jacek Lepiarz, Berlin / oprac. Natalia Durman