Niemcy bliskie Tuskowi
Według obowiązującej w Polsce od ośmiu lat Konstytucji, prezydent największą rolę odgrywa w kształtowaniu polskiej polityki zagranicznej. Nieprzypadkowo więc kandydaci uwypuklają w kampanii wyborczej swoje spotkania odbyte za granicą, rozmowy z politykami europejskimi - pisze "Nasz Dziennik".
A fakt, że po rezygnacji Włodzimierza Cimoszewicza najcieplej w Unii Europejskiej przyjmowany jest Donald Tusk, może świadczyć tylko o tym, że to właśnie on, a nie Lech Kaczyński, będzie gwarantem dotychczasowej polityki: flirtowania z USA, ale z coraz mocniejszym przechyłem w stronę zachodnich sąsiadów, głównie Niemiec - ocenia gazeta.
Nieprzypadkowo na pytanie o pierwszą wizytę zagraniczną po ewentualnym wyborze Kaczyński wymienia Watykan i Waszyngton, a Tusk - Berlin. Kandydat PiS chce umacniać zasadę, że to ścisłe stosunki z Amerykanami są gwarancją naszego bezpieczeństwa.
Trudno mu nie przyznać racji. W historii nigdy przyjazne stosunki tylko z sąsiadami z zachodu (Niemcy) bądź wschodu (Rosja) niczego prócz kłopotów nam nie gwarantowały. Tusk chce zdecydowanie zmienić te akcenty i przekonuje, że można np. prowadzić wspólną politykę wschodnią z Niemcami. Aby coś takiego było możliwe, Polska i Niemcy musiałyby mieć podobne interesy. A przecież historia pokazuje, że tutaj się niemal zawsze różniliśmy - przypomina publicysta "ND" Mikołaj Wójcik.
Oczywiście, możliwe, że uwarunkowania w polityce się zmieniają. Ale patrząc na ostatnie porozumienie Niemiec i Rosji w kwestii budowy gazociągu z ominięciem polskiego terytorium, trudno uznać, że mamy do czynienia z nową sytuacją. Ostatnia opinia wygłoszona przez Helmuta Kohla, że "największym sąsiadem Niemiec na wschodzie jest Rosja", też na to nie wskazuje.
A przecież to człowiek, który po dojściu do władzy Angeli Merkel wie, jaka polityka może być realizowana. I tak jak na dobre stosunki nie wpływały pseudoprzyjacielskie kontakty Leszka Millera z Gerhardem Schroederem, tak nie wpłyną na nie podobne w wykonaniu pary Tusk - Merkel. Fakt, że i CDU/CSU, i Platforma Obywatelska zasiadają w Parlamencie Europejskim w tych samych ławach Partii Ludowej, może wskazywać właśnie na to, że realizowana będzie jedna polityka. Na pewno jednak nie polska, a niemiecka. I nie ta uwzględniająca interesy Polski, ale Niemiec - stwieredza publicysta "ND".(PAP)