Niemcy. Ambasador USA Richard Grenell w ogniu krytyki
Ambasador USA w Berlinie Richard Grenell nie ma w Niemczech dobrej prasy. Wytyka mu się brak znajomości reguł obowiązujących dyplomatów i mieszanie się w nie swoje sprawy.
Po wyborze Donalda Trumpa na prezydenta Stanów Zjednoczonych rozpoczął się trudny okres w relacjach niemiecko-amerykańskich. Tym większe nadzieje łączono z nowym ambasadorem USA w Niemczech, ale stanowisko to pozostawało przez 15 miesięcy nieobsadzone. Donald Trump po objęciu prezydentury miał problemy z przeforsowaniem w Senacie swojego kandydata. W końcu się udało i do Berlina przyjechał w maju 2018 r. Richard Grenell – polityczny komentator z doświadczeniem na polu polityki zagranicznej.
Ambasador należy do najściślejszego grona osób popierających Donalda Trumpa. Wspierał go jeszcze w czasach, kiedy większość Republikanów wzbraniała się przed wystawieniem w wyborach kontrowersyjnego milionera.
Podobnie jak Trump Grenell chętnie korzysta z Twittera. Już pierwszy dzień na berlińskiej placówce zaczął od niefortunnego tweeta. Nowy ambasador zaapelował do niemieckich firm, by jak najszybciej zakończyły swoje interesy w Iranie. Wcześniej amerykański prezydent zapowiedział wycofanie się z porozumienia nuklearnego z Iranem.
Wzmocnić konserwatystów w Europie
Miesiąc później Grenell znowu dowiódł, że brakuje mu dyplomatycznego taktu. Skandal wywołał jego wywiad dla ultraprawicowego amerykańskiego portalu "Breitbar". Nie siląc się na dyplomatyczną uprzejmość, ambasador zapowiedział, że będzie ingerował w polityczne kwestie w Europie. "Chciałbym wzmocnić innych konserwatystów, innych przywódców w Europie" – przyznał Grenell. Wyjaśniał, że wybór Trumpa na prezydenta USA umocnił poszczególne osoby i grupy w tym, by nie godzili się na to, że „polityczna elita” jeszcze przed wyborami ustala, kto je wygra i kto do nich startuje. Dyplomata nie szczędził słów uznania pod adresem kanclerza Austrii Sebastiana Kurza, zagorzałego krytyka polityki imigracyjnej Angeli Merkel. Dla Grenella Kurz jest polityczną wizytówką konserwatywnego zwrotu w prawo w całej Europie.
Niemieccy politycy byli oburzeni. Ekspert SPD ds. polityki zagranicznej Rolf Muetzenich w wywiadzie dla Deutsche Welle stwierdził, że można odnieść wrażenie, jakoby amerykański ambasador uważał się za "przedłużone ramię prawicowo-konserwatywnego globalnego ruchu", a nie za przedstawiciela kraju, który ma za zadanie poprawiać i chronić polityczne, gospodarcze i kulturalne relacje między Stanami Zjednoczonymi i Niemcami.
Chadecki ekspert ds. polityki zagranicznej i koordynator rządu RFN ds. stosunków transatlantyckich Peter Beyer zaproponował Grenellowi "dialog wyjaśniający co oznacza bycie konserwatystą".
Czytaj więcej na stronie Deutsche Welle:
Szefowa SPD: "Nie jesteśmy republiką bananową"
Dalszy nacisk USA na firmy budujące Nord Stream 2. Koncerny: Szantaż
Niemiecka prasa o Grenellu: Nie powołano go do sterowania Niemcami
Cicha umowa z koncernami
Na kolejny skandal z udziałem Grenella nie trzeba było czekać długo. W lipcu 2018 r. ambasador zaoferował niemieckim producentom samochodów cichą umowę. Zasugerował przedstawicielom koncernów motoryzacyjnych Daimlera, Volkswagena i BMW, że Stany Zjednoczone byłyby gotowe znieść cła na samochody pod warunkiem, że zrezygnowałaby z nich także UE.
Oferta złożona przez ambasadora USA nie miała formalnego charakteru – wyjaśniała potem ambasada Stanów Zjednoczonych w Berlinie, ale na Grenella posypały się gromy. "Nie jesteśmy żadną republiką bananową" – huczała szefowa SPD Andrea Nahles w wywiadzie dla "Welt am Sonntag". "Grenell powinien wreszcie zrozumieć, na czym polega jego rola jako ambasadora" – mówiła, wyjaśniając, że jeśli rząd amerykański chce rozmawiać o cłach, to jest to sprawa między ministrem handlu w Waszyngtonie i niemieckim ministrem gospodarki.
Nord Stream 2 i sankcje
Amerykański dyplomata nie powstrzymał się też przed komentarzem, kiedy w grudniu ubiegłego roku rosyjska straż przybrzeżna zatrzymała ukraińskich marynarzy na Morzu Azowskim. Grenell stwierdził wtedy, że incydent "powinien przypomnieć niemieckiemu rządowi, iż rosnąca rosyjska agresja wykazuje dynamikę, która nie powinna być nagradzana zakupami dodatkowej ilości gazu".
Jak stwierdził "przedsiębiorstwa, które współpracują przy realizacji Nord Stream, narażają się na sankcje". Do tych firm dyplomata miał też wysłać list z groźbami sankcji – o czym donosił "Bild am Sonntag". Niemieckie koncerny uznały to za szantaż, a niemiecki MSZ doszedł do wniosku, że postępowanie Grenella „nie odpowiada utartym dyplomatycznym zwyczajom" – pisał niemiecki tabloid, wskazując na bezpośrednie rozmowy Berlina z Waszyngtonem. Rzecznik ambasadora tłumaczył potem, że pism ambasadora nie należy traktować jako pogróżek, tylko jako jasne przesłanie amerykańskiej polityki.
Pochwała dla rządu Angeli Merkel
Ostatnio ambasador Grenell zdobył się na pochwałę pod adresem niemieckiego rządu. Stało się tak, kiedy Berlin obłożył sankcjami irańskie linie lotnicze Mahan Air, cofając zgodę na starty i lądowania w Niemczech. Linie są podejrzane o wspieranie działań wojennych w Syrii, przez transport broni i bojowników na te tereny. Grenell pochwalił niemiecki rząd za tę decyzję. – To imponujący krok niemieckiego rządu. Świadczy on o sile przywódczej – powiedział Grenell agencji prasowej DPA.
Jak słoń w składzie porcelany
Nie zmienia to jednak faktu, że Richard Grenell nie ma w Niemczech dobrej prasy. Media wytykają mu brak znajomości reguł obowiązujących dyplomatów i mieszanie się w spory polityczne w państwie, w którym pełni misję. Ambasador USA"najwidoczniej trochę inaczej pojmuje swoje obowiązki" – komentują niemieckie media.
W przypadku sporu o Nord Stream 2 panuje przekonanie, że groźbami Grenell nikomu się nie przysłużył. "Przeciwnie, u partnerów projektu powoduje wręcz reakcje na przekór. Dobry dyplomata inaczej wyraziłby swoją uzasadnioną krytykę" – komentował Peter Sturm z "Frankfurter Allgemeine Zeitung". Dla niego Grenell porusza się w świecie dyplomacji niczym słoń w składzie porcelany.
Katarzyna Domagała Deutsche Welle