Nielegalne finansowanie kampanii? Media o śledztwie ws. Kurskiego
Prokuratura w Zamościu bada nielegalne finansowanie kampanii Jacka Kurskiego do Parlamentu Europejskiego w 2024 r. - podają w piątek Onet i Radio Zet. Według ustaleń redakcji, były prezes TVP zarówno przekraczał dozwolone limity, jak i m.in. przekazywał pieniądze synowi, aby ten sam wpłacał je potem na cele kampanii.
W 2024 r. Jacek Kurski startował z listy Prawa i Sprawiedliwości do Parlamentu Europejskiego w okręgu Mazowsze. Mimo kampanii, w którą zainwestował znaczne środki, nie udało mu się zdobyć mandatu. W jej trakcie wspierał go m.in. mazowiecki przedsiębiorca Daniel W., który przekazał Kurskiemu środki pieniężne oraz finansował różne wydatki związane z kampanią.
Prokuratura posiada nagrania rozmów Kurskiego z współpracownikami, w których omawiane są kwestie finansowania kampanii. Zawiadomienie w sprawie ewentualnych nieprawidłowości w kampanii byłego prezesa TVP złożono do Prokuratury Krajowej w połowie marca 2025 r., a - jak podaje Onet - zawiadamiającym był Daniel W.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wspólne cechy PiS-u i Konfederacji. Socjolog wskazał
"Nie, nie będzie żadnej afery"
Jak donosi Onet, w jednym z nagrań Kurski narzeka na brakujące środki i prosi o dodatkowe wsparcie finansowe. - Każdą, każdą, każdą... - odpowiada na pytanie o potrzebę "dodatkowej kasy". Narzeka także m.in. w wulgarnych słowach, że władze PiS "ukradły" mu 100 tys. zł. - Umówiłem się, że zabiorą mi 50, a 50 dopłacę później. A zaj***li całe 100! (...) Wszystko z domu poszło, rozj****em cały dom. Nic nie zostawiłem, 50 tys. zostało mi w banku... Jak nie wygram, to nie mam planu B - miał mówić Kurski.
Polityk przyznawał też, że z własnej kieszeni wydał na kampanię ok. 700 tys. zł, mimo że przepisy pozwalają na zaangażowanie środków o określonym limicie, który w kampanii 2024 r. wynosił 63 tys. 630 zł. W rozmowach ze "Zdzisiem" (według redakcji chodzi o syna Zdzisława z pierwszego małżeństwa - red.), Kurski instruował go z kolei, jak wpłacać pieniądze na kampanię, aby ominąć limity.
- Prześlę ci zaraz ostatnie 100 tys., jakie mi zostało z domu i wpłać na moją kampanię. Ja ci prześlę jako darowiznę, a ty wpłacisz jako swoją wpłatę na moją kampanię. Dobrze? Tak jak kiedyś... No tyle, ile ci prześlę teraz - miały brzmieć jego słowa, po których zaczął uspokajać rozmówcę: - Nie, nie będzie żadnej afery. Tak jak nie było w 2014 r., kiedy też wsparłeś moją kampanię...
Prokuratura Okręgowa w Zamościu wszczęła śledztwo w tej sprawie w kwietniu, badając okoliczności podniesione w zawiadomieniu złożonym przez Daniela W. - Wszczęte zostało w kierunku czynów z art. 506 pkt 7 ustawy Kodeks wyborczy i inne, a jego przedmiotem są wszystkie okoliczności podniesione w zawiadomieniu - przekazał portalowi rzecznik Prokuratury Okręgowej w Zamościu prok. Rafał Kawalec.
Kurski: Sprawa to czarny PR i objaw zemsty
Jacek Kurski w rozmowie z redakcjami zaprzecza, jakoby wiedział o postępowaniu w tej sprawie. Przekazał, że dowiaduje się o śledztwie od dziennikarzy i uznaje je za akt zemsty za "nieznalezienie niczego przeciwko niemu w TVP".
- Moja kampania w wyborach europejskich była prawidłowo rozliczona. Byłem kandydatem z jedną z największych, jeśli nie największą kwotą wpłat przez komitet wyborczy PiS. Ta sprawa to czarny PR i objaw zemsty - stwierdził w rozmowie z dziennikarzami Jacek Kurski.
Czytaj też:
Źródło: Onet, Radio ZET