Niekończąca się opowieść
Niespełna pół roku minęło od ostatnich wyborów. Zamiast spodziewanych reform, przemian, partia rządząca z zadziwiającą wręcz regularnością, zapowiada nowe wybory.
Dla nikogo nie jest już, bowiem tajemnicą, że dotychczasowy rząd nie radzi sobie z realizacją przedwyborczych haseł. Działanie w myśl zasady, „kto nie jest z nami ten jest przeciwko nam” okazało się, delikatnie mówiąc, błędne. W tej sytuacji PiS-owi pozostaje parę wariantów poprawy własnego wizerunku.
31.03.2006 | aktual.: 31.03.2006 13:00
Wersja pierwsza – dymisja rządu
Wariant najmniej optymistyczny. Wprowadza Polskę w okres, co najmniej 6-tygodniowego chaosu. Tyle, że do tego zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Nasz scena polityczna to już od paru miesięcy miejsce awantur i waśni. Głównym problemem nie jest zatem wizja kolejnych konfliktów. Dymisja rządu to jawne przyznanie się do porażki i nieudolności sprawowania władzy. „Gdybyśmy stawiali ten rząd do dymisji, stwierdzilibyśmy, że to jest rząd zły i tak odebrałoby to społeczeństwo” mówi Jarosław Kaczyński. To również utracenie ważnej dla Pis-u postaci Kazimierza Marcinkiewicza. Jak pokazują sondaże opinii publicznej, obecnie premier darzony jest większym zaufaniem niż lider Pis-u, czy nawet prezydent. Pozostaje, zatem do rozpatrzenia inny wariant.
Wersja druga - majowe wybory
Pytanie jedynie na ile jest to wizja realna, a na ile wybieg obliczony na zatuszowanie nieudolność obecnego układu. Za projektem samorozwiązania Sejmu opowiedział się sam prezydent Lech Kaczyński: „ (...) czy w Platformie Obywatelskiej jest jeszcze ślad państwowego myślenia, czy tylko chęć do zdobycia władzy za wszelka cenę”. Ale czy doprawdy Panie Prezydencie chodzi o dobro państwa?! Szef Kancelarii Prezydenta, Andrzej Urbański sugerował, iż powtórne wybory dadzą społeczeństwu szanse stwierdzenia czy chcą rządów PiS-u czy PO. Społeczeństwo jednak już parę miesięcy temu zdecydowało czyich rządów oczekuje. Majowe wybory nie zmienią nic na polskiej scenie politycznej, nie dadzą większości żadnej partii politycznej. A kampania wyborcza z pewnością nie zbliży do siebie PiS-u i PO.
Zbliżająca się pielgrzymka Benedykta XVI nie jest najlepszym czasem dla burzliwej kampanii wyborczej. Jan Paweł II wielokrotnie podkreślał, iż przygotowanie do wizyty Ojca Świętego ma służyć wyciszeniu i refleksji. Nie jest to okres dla przedwyborczej wrzawy. Słowa te również przypomina kardynał Dziwisz "jest dwanaście miesięcy w roku(...) można znaleźć inny termin, nie przed wizytą papieża". Kolejna debata na ten temat była jedynie kolejnym medialnym przedstawieniem, mającym na celu zdyskredytowanie opozycji i danie alibi na koalicję z Samoobroną. Posuniecie niezwykle proste i wręcz genialne. Bowiem, teraz każdy bubel ustawowy, każdą niemożliwą do realizacji przedwyborczą obietnicą można zrzucić na barki wrogiej opozycji.
Wersja obecna
Pozostaje jeszcze wizja koalicji z jedną z pomniejszych partii. Możemy rozpatrywać porozumienie bądź z LPR i nieobliczalnym Romanem Giertychem, bądź z Samoobroną i będącym na bakier z prawem Andrzejem Lepperem. Wizje to niezbyt dobrze rokujące dla PiS-u, bowiem jego wyborcy nie głosowali na Leppera jako wicepremiera.
Rozsądek podpowiadałby prostsze rozwiązanie, koalicję z PO. Ale na taką koalicje brakuje mądrości obu partiom. Wybory nie są dobre z punktu widzenia narodowego interesu. To zbędne wydawanie pieniędzy podatników, jak argumentują liderzy opozycji. Okazuje się jednak, że obywateli stać będzie na jesienne wybory. Czyżby opozycja przewidywała nagłą poprawę polskiej gospodarki?!„Nie chcemy wyborów teraz, chcemy ich wtedy, kiedy Pis je na pewno przegra” stwierdza Jan Rokita.. Daremnie byłoby doszukiwać się w tych słowach chęci porozumienia. To gra na czas, obliczona na szybkie wykrwawienie się PiS-u i jego całkowitą kompromitację.
Jak wizja Polski nas czeka? Zawsze można spróbować stworzyć rząd mniejszościowy, a jeśli coś nie wyjdzie to wróg się znajdzie. Można kogoś oskarżyć, znaleźć nową komisje śledczą i opowieść będzie toczyć się dalej.
Aurelia Sawicka