Niejasne interesy Ady Biedrzyńskiej
O "zdumiewającym spektaklu dramatycznym" podczas konferencji w warszawskim hotelu Marriott z aktorką Adrianną Biedrzyńską w roli głównej pisze "Super Express". Aktorka i jej mąż oskarżani są o oszustwa finansowe.
28.08.2003 | aktual.: 28.08.2003 09:51
Od dłuższego czasu "Super Express" pisze o tym, jak mąż Ady Biedrzyńskiej, Marcin Miazga, wyciągał duże sumy pieniędzy od znajomych. Gwarancją uczciwości transakcji miała być osoba Biedrzyńskiej, popularnej aktorki, osoby zaufania publicznego. Ona sama w kilku przypadkach miała zachęcać znajomych do wspólnego inwestowania z jej mężem. Zapewniała, że mąż ma świetnego maklera i oni sami już sporo zarobili.
W środę Sala Syreny w hotelu Marriott wypchana była przedstawicielami prasy do granic możliwości. Wszyscy chcieli usłyszeć, w jaki sposób Adrianna Biedrzyńska dowodzić będzie swojej niewinności. "Nigdy nie ułatwiałam żadnego oszustwa, ani nie uczestniczyłam w żadnych transakcjach biznesowych między panem Marcinem Miazgą, a Tomaszem Stockingerem, Witoldem Pasztem i innymi, anonimowymi, jakoby pokrzywdzonymi osobami" - zapewniała aktorka.
Dlaczego Miazga nigdzie nie pracuje, nigdzie nie jest zameldowany, nie ma żadnego majątku? Według Biedrzyńskiej Miazga prowadzi jej interesy, nigdzie się nie melduje, bo może będą chcieli sprzedać dom, to po co się meldować. A co do majątku - ona nie wie. "Mamy rozdzielność. Chcę być niezależna" - wyjaśniała dziennikarzom.
Podczas konferencji Biedrzyńska zaatakowała oszukanych. Mówiła, że są to dorośli ludzie i mogli inaczej inwestować. Była oburzona, że domagają się oddania całości kwoty. "Marcin zaproponował panu Stockingerowi, że będzie go spłacał po 1 tys. zł miesięcznie" - mówiła Biedrzyńska. Stockinger na interesach z Miazgą stracił 200 tys. zł.
Obecny podczas konferencji aktor grzmiał: "Weksle podpisywaliśmy z Marcinem w twoim domu, w twojej obecności. Ty pokazywałaś mi zegarek z brylantami za 60 tys. zł (miał być dowodem, że inwestując z Miazgą pieniądze, można zarobić - "SE")" - mówił popularny aktor. "Gdzie są moje pieniądze?! Nie chcę ich w ratach spłacanych przez 15 lat. Chcę je teraz!".
Na sali obecni byli m.in. aktor Rafał Walentynowicz (stracił 70 tys. zł) oraz adwokat Tomasz Jachnicki, którego klient - biznesmen Marek Rajpert - stracił 358 tys. dolarów. Atmosfera była tak naelektryzowana, że obawialiśmy się wybuchu - pisze "Super Express". Biedrzyńska i pokrzywdzeni krzyczeli na siebie. Aktorka sugerowała, że jest to jakiś spisek, który ma na celu zniszczenie jej jako artystki.
Konferencja się skończyła, dziennikarze "Super Expressu" wrócili do redakcji i wtedy zadzwonił telefon - producentka aktorki poprosiła, by reporterzy jeszcze raz przyjechali do hotelu. Biedrzyńska odczytała tam oświadczenie, w którym m.in. zapowiedziała, że rozwiedzie się z mężem. (jask)
Więcej: rel="nofollow">Atak, obrona i rozwódAtak, obrona i rozwód