Niedoszły ksiądz zdradza. "Najlepszy kleryk to BMW"
Kościół katolicki ma problem. Spada ilość święceń, jest ich 20 proc. mniej niż w poprzednim roku - wynika z danych Krajowej Rady Duszpasterstwa Powołań. Niedoszły ksiądz postanowił przerwać milczenie. Opowiedział, co dzieje się za murami seminariów.
Kościół ma problem z ilością powołań. Ich liczba spada, a seminaria muszą być zamykane. Hierarchowie czasami decydują się na łączenie parafii, bo brakuje księży, który mogliby pełnić posługę. Pod koniec maja w Gnieźnie arcybiskup Wojciech Polak wyświęcił tylko jednego kapłana.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Milczenie postanowił przerwać niedoszły ksiądz, który z seminarium odszedł na piątym roku. - Duchowni dalej upierają się, że to wina rodziny, mediów, lewactw - powiedział w rozmowie z Radiem Zet.
Był w seminarium. Szczere wyznanie niedoszłego kapłana
Rafał został wychowany w katolickiej rodzinie, gdzie wiara była fundamentem. Do tego trafił na proboszcza, który stał się jego autorytetem, więc wybór seminarium był dla niego naturalny. Niestety, nie był trafiony.
Pierwszym niemiłym aspektem było "czepianie się wizualnych pierdół". Seminarzyści musieli m. in. być starannie ogoleni, nosić długie spodnie i ciemne buty. Dodatkowo, przyszli księża nie byli dla siebie w większości wsparciem. Na każdym roku szukano kozła ofiarnego, na nieszczęście padło na Rafała. Mężczyzna szybko stał się obiektem plotek i pomówień. - W czasie modlitwy wiernych wrzucano intencję o dar rozumu dla mnie - wyznał.
Sprawę nękania wielokrotnie zgłaszał przełożonym. Ci jednak nie robili nic, by zapobiec dalszym plotkom i szykanom. - Dzięki nim mieli informacje i kontrole - uważa Rafał. Według niego klerycy traktowani byli jak tania siła robocza. Musieli nawet usługiwać i kelnerować na imprezach biskupów. Starsi stażem księża wykorzystywali swoje wyższe pozycje.
"Najlepszy kleryk to BMW: bierny, mierny, ale wierny"
- Pamiętam jak ksiądz, który szczycił się tym, że potrafi wyrzucić każdego kleryka z seminarium, głosił rekolekcje. Mówił, żeby nieść pokój, miłość. Miałem ochotę wtedy wyjść z kościoła - zdradził Rafał.
- Duchowni dalej upierają się, że to wina rodziny, mediów, lewactwa. Są księża, którzy wprost mówią, że gdyby mieli drugi raz przejść przez seminarium, to by nie poszli - powiedział mężczyzna w Radiu Zet.
- Księża są jak samoloty. O tych, które upadają, jest głośno, a nikt nie patrzy na to, ile ich lata bez zarzutu. Tak mi to tłumaczono - przyznał w rozmowie. Dodał, że w seminarium krążyło powiedzenie - najlepszy kleryk to BMW: bierny, mierny, ale wierny.
źródło: Radio Zet