Niedobory paliwa pozwalają dzieciom zarabiać na życie
Chroniczne niedobory paliwa w Bagdadzie, stolicy kraju obfitującego w ropę naftową, doprowadziły do powstania czarnego rynku benzyny, który zapewnia utrzymanie rosnącej liczbie dzieci ulicy.
02.08.2006 | aktual.: 02.08.2006 11:57
Wzdłuż chodników ulicy Saduna, biegnącej przez centrum Bagdadu, dziesiątki dzieci przelewają benzynę z 20-litrowych plastikowych kanistrów do baków samochodowych, posługując się lejkami z butelek po wodzie sodowej i kawałkami ogrodowych węży.
Po drugiej stronie ulicy, niegdyś zamożnej arterii stołecznej, dziś oszpeconej zasiekami z drutu kolczastego, betonowymi barykadami i zakrytymi witrynami sklepów, kierowcy czekają godzinami w kolejce, aby kupić paliwo w stacji benzynowej po subsydiowanych cenach.
Ci, którzy mają gotówkę, ale nie mają czasu na czekanie, mogą poprosić dzieci, takie jak 13-letni Mohammed Rijad, by napełniły im bak na poczekaniu za 15 tysięcy dinarów (30 złotych) za 20 litrów. Przekracza to dwukrotnie cenę oficjalną.
W porównaniu z Europą nawet cena czarnorynkowa nie jest wysoka, ale irackie pola naftowe szczycą się drugim miejscem w świecie pod względem potwierdzonej zasobności i Irakijczycy przywykli do myśli, że czego jak czego, ale paliwa nie powinno w ich kraju brakować.
Rurociągi i rafinerie irackie odczuwają jednak skutki zniszczeń wojennych, ataków rebelianckich i niedoinwestowania. Kraj musi importować część potrzebnej benzyny, a przemytnicy wykorzystują państwowe subsydia, aby reeksportować tanie paliwo do zamożnych sąsiadów Iraku, gdzie sprzedają je po wyższej cenie.
Minister ropy naftowej Husajn Szahristani mówi, że Irak produkuje dziennie 10 milionów litrów benzyny, a importuje siedem milionów, podczas gdy dzienne zapotrzebowanie na stacjach paliw wynosi 22 miliony litrów, a dystrybucja cierpi wskutek "terroryzmu i korupcji".
Z tą opinią zgadza się wielu bagdadzkich kierowców, takich jak taksówkarz Husajn Szefik, który skarży się, że nie stać go na kupowanie paliwa na czarnym rynku, wobec czego wystaje godzinami w długich kolejkach, narażony na zamachy bombowe.
Stoimy tu, bo w Iraku więcej jest złodziei niż obywateli. To kraj Ali Baby. W Egipcie benzyna jest o połowę tańsza - mówi Szefik.
Rząd iracki zapowiedział, że wyrzuci z pracy skorumpowanych urzędników i poprawi zaopatrzenie. Jednak na razie niedobory paliwa dają bagdadzkim dzieciom, nawet sześcioletnim malcom, okazję do zarobku.
Najmniejsi sprzedawcy paliwa manewrują z wysiłkiem wielkimi plastikowymi beczkami, którymi oznaczone są granice każdej grupy małych handlarzy działającej przy ulicy Saduna. Mohammedowi Rijadowi pomaga jego 16-letni brat. Ich ojciec patronuje przedsięwzięciu i pozwolił, by opuścili naukę w szkole.
Starszy brat ustawia się już w nocy przed stacją benzynową, aby być jednym z pierwszych w kolejce i skorzystać z porannej dostawy subsydiowanej benzyny. Kupiony zapas zostaje ukryty na zapleczu ulicy, po czym Mohammed zajmuje stanowisko na chodniku i czeka na klientów.
Interes idzie dobrze, choć nie jest wolny od ryzyka.
Raz trzej goście w mercedesie poprosili o 40 litrów. Opróżniłem pierwszy kanister, a kiedy powiedziałem, że pójdę po następny, wywrócili mnie i uciekli - opowiada Mohammed w połowie swego 13- godzinnego dyżuru.
To samo przytrafiło się 16-letniemu Alemu Kasimowi i jego starszemu bratu, który również zjawia się w nocy, by zająć kolejkę na stacji benzynowej. Tak jak Mohammed, Ali porzucił szkołę i teraz pracuje 15 godzin na dobę, obsługując niecierpliwych kierowców.
Takie jest życie - wzdycha, mrużąc oczy przed podmuchem gorącego wiatru, niosącego pył wzdłuż ulicy. Nie mam wyboru, musimy to robić, żeby przeżyć - dodaje.
Żadne dane oficjalne nie informują, ilu młodych Irakijczyków zarabia na życie handlując benzyną, ale przedstawiciele ONZ oceniają, że tylko 60% irackich dzieci chodzi do szkoły.
Wielu uczniów, którzy porzucili naukę po amerykańskiej inwazji wiosną 2003 roku, pracuje dorywczo za marne pieniądze, aby wesprzeć finansowo swoje rodziny.