Niecodzienna kampania do Sejmu. I o mały włos pozbawiłby mandatu Czarzastego
W kampanii umieszczał na plakatach zdjęcia psów do adopcji. Startował z ostatniego miejsca na liście, ale twierdził, że jest "pierwszy w działaniu". O włos, a młody polityk Lewicy Łukasz Litewka pozbawiłby mandatu Włodzimierza Czarzastego. Zdobył najwięcej głosów w całym okręgu, pokonując "jedynkę" PiS.
Łukasz Litewka urodził się w 1989 roku. Z zawodu jest socjologiem, a od 2014 roku również sosnowieckim radnym Lewicy. W nadchodzącej kadencji Sejmu zasiądzie w ławach poselskich, dzięki zdobyciu 40 579 głosów w okręgu nr 32 (sosnowieckim), w którym z listy Lewicy startował z ostatniego miejsca.
Czarzasty "wślizgnął" się do Sejmu
Litewka zdobył niemalże dwukrotnie więcej głosów niż wieloletni już poseł i jeden z liderów Lewicy Włodzimierz Czarzasty, "jedynka" tamtejszej listy. Na Czarzastego zagłosowały bowiem 22 332 osoby.
Przez pewien czas, w trakcie liczenia głosów, ważyły się losy Czarzastego w nowym Sejmie, kosztem właśnie nowo wybranego posła. Ostatecznie i jeden, i drugi kandydat znajdą się w poselskich ławach.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Nie spodziewałem się"
- Dostawałem głosy wsparcia od mieszkańców, dało się wyczuć, że to poparcie jest duże. Mówili mi, że idą na wybory głosować na mnie całymi rodzinami. Nie spodziewałem się jednak aż takiego wyniku - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Litewka.
Co ciekawe, wynik Litewki to najlepszy wynik wśród wszystkich kandydatów w tym okręgu. Jako jedyny przekroczył wynik 40 tys. głosów.
Dla porównania Ewa Malik, "jedynka" z list PiS w tym okręgu, otrzymała 39 498 głosów. Natomiast najlepszy wynik z listy Koalicji Obywatelskiej wyniósł 37 470 głosów i należał do Barbary Dolniak.
Wynik Litewki jest też większy niż suma wszystkich głosów oddanych na listę Trzeciej Drogi w tym okręgu (ta wyniosła 37 221 głosów).
Głośno już w czasie kampanii
O kandydacie Lewicy zrobiło się głośno już w czasie kampanii wyborczej. Działacz postawił na nietypowe banery wyborcze, na których umieszczał zdjęcia psów, które czekają na adopcję.
- Chciałem zrobić coś innego niż wszyscy. Pokazać wyborcom, społeczeństwu, że kampania nie musi być nudna. Nie muszą to być jedynie bilbordy, sztucznie uśmiechnięte twarze - mówi Litewka dla WP.
I dodaje, że ludzie, którzy idą na wybory, zwykle nie znają osób z list. - Głosują zwykle na partię, bo kandydaci się nie wyróżniają. Po to miałem ostatnie miejsce na liście, żeby dostawać głosy oddane świadomie. Żeby ktoś nie głosował z przypadku, ale wybrał mnie, głosował na człowieka - podkreśla.
"Trzy psy zostały adoptowane"
Litewka zwraca też uwagę na dodatkowy, poza wynikiem wyborczym, sukces. - Podczas kampanii trzy psy zostały adoptowane. To ogromny sukces. Dzięki jednemu kandydatowi znalazły dom. Gdyby wszyscy kandydaci wpadli na taki pomysł, być może opróżnilibyśmy schroniska w Polsce i zrobili coś pożytecznego - zaznacza.
Przyszły poseł Lewicy zapowiada, że już dziś ściąga banery wyborcze, które wisiały w regionie. - Część banerów trafia do schroniska, by w zimę ochroniły zwierzęta przed wiatrem. Druga część trafia do firmy, która wykona torby, które nadal będą promować psiaki - zapowiada.
"Razem możemy stworzyć piękne rzeczy"
Co zwycięzca Lewicy w okręgu nr 32 chce zrobić w Sejmie? - Idę tam z ogromnym mandatem zaufania. Chciałbym skupić się na pracy z ludźmi, którą wykonuję od wielu lat. Wiem, że oni mi ufają. Razem możemy stworzyć piękne rzeczy - dodaje.
I zaznacza: - Nigdy nie byłem posłem. Chcę zobaczyć, jak to jest. Na pewno nie będzie tak, że po czterech latach ktoś powie, że przespałem kadencję, nie wykorzystałem szansy. My w Zagłębiu Dąbrowskim stworzyliśmy "Team Litewka". Pracujemy i robimy kapitalną robotę, pomagając innym, od lat. Teraz nie zmieni to nic w naszej pracy.
Żaneta Gotowalska-Wróblewska, dziennikarka Wirtualnej Polski
