Niechciane wykształcenie uchodźców
Wykształcenie tysięcy uchodźców i
azylantów mogłoby przynieść gospodarce brytyjskiej ponad 100 mln
funtów i rozwiązać problem braku wykwalifikowanych pracowników.
Tymczasem prawie 5 tys. specjalistów wykonuje prace fizyczne albo
jest na zasiłku - podaje "The Independent". Osobom tym odmawia się możliwości pracowania w zawodzie.
14.03.2005 | aktual.: 14.03.2005 12:29
Sekretarz biura wspierania wykwalifikowanych uchodźców John Akker powiedział gazecie, że jest to marnowanie olbrzymiego potencjału i pieniędzy państwa, a rząd próbuje pokazać twardą rękę w sprawie azylu zamiast zwrócić uwagę na potencjalne zyski.
Zgodnie z prawem uchodźcy nie wolno podjąć pracy aż do zalegalizowania pobytu, co może trwać od kilku miesięcy do kilku lat. W tym czasie otrzymuje on zasiłek i nie płaci podatków. Po uzyskaniu odpowiedniego statusu nadal nie może ubiegać się o kredyt, co mogłoby mu pozwolić na dostosowanie kwalifikacji do brytyjskich standardów. Dlatego znane są przypadki, że lekarze pracują jako sprzątacze, a naukowcy jako kelnerzy, bo nie stać ich na nostryfikowanie dyplomu.
Uzyskanie odpowiedniego certyfikatu i zarejestrowanie się kosztuje lekarza-uchodźcę 1000 funtów i trwa kilka miesięcy, a wykształcenie "własnego" lekarza to wydatek w wysokości 250 tys. funtów i siedem lat nauki. Obecnie w Wielkiej Brytanii brakuje 3000 dentystów, a 700 uchodźców ma odpowiednie kwalifikacje. Bez pracy pozostaje także 1000 lekarzy-uchodźców.