Niebezpiecznie w Kijowie. "Nasi dyplomaci pozostają na posterunku"
Mimo podwyższonego ryzyka rosyjskich ataków na Kijów nasi dyplomaci, tak jak poprzednio, pozostają na posterunku - podkreślił w środę szef MSZ Radosław Sikorski, dodając, że jest to "jeden z widomych znaków" solidarności Polski z walczącą o wolność Ukrainą.
We środę rano amerykańska ambasada w Kijowie wydała komunikat, w którym ostrzega przed zmasowanym rosyjskim atakiem. Zdecydowano o zamknięciu placówki, a personelowi zalecono schronienie się.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Mimo podwyższonego ryzyka rosyjskich ataków na Kijów, nasi dyplomaci, tak jak poprzednio, pozostają na posterunku" - napisał na portalu X szef polskiego MSZ Radosław Sikorski. Jak dodał, to jeden z "widomych znaków solidarności Polski z walczącą o wolność Ukrainą".
Zmasowany atak na Kijów? "Konkretne informacje"
"Ambasada USA w Kijowie otrzymała konkretne informacje o potencjalnym poważnym ataku powietrznym 20 listopada" - czytamy w komunikacie opublikowanym rano.
Jak wskazała agencja Reutera, ostrzeżenie to pojawiło się dzień po tym, jak pojawiły się doniesienia o użyciu przez Kijów amerykańskich rakiet ATACMS do ataku na rosyjski skład amunicji w obwodzie briańskim, około 130 kilometrów od granicy z Ukrainą. Doniesienia te nie zostały oficjalnie potwierdzone przez władze amerykańskie.
Kreml od dawna groził, że jeśli Zachód dopuści, aby Ukraina wykorzystała rakiety przekazane przez USA, Wielką Brytanię i Francję do uderzeń w głębi Rosji, uzna te kraje członkowskie NATO za bezpośrednich uczestników w wojnie.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Biden podjął decyzję ws. min dla Ukrainy. Sikorski skomentował