Niebezpieczna lektura
We Wrocławiu wydano "Mein Kampf" Hitlera. Zgodnie z prawem nie można jej wycofać z księgarń.
17.02.2005 | aktual.: 17.02.2005 10:51
Publikacja manifestu nazizmu w kilka tygodni po rocznicy wyzwolenia obozu w Auschwitz jest niestosowna, ale w świetle polskiego prawa legalna. Wydawnictwu, które opublikowało książkę, nic nie grozi ze strony prokuratury
Od trzech dni "Mein Kampf" można kupić w każdym oddziale Empiku – w sklepie we wrocławskim Rynku sprzedano kilkanaście egzemplarzy. Pojawiło się jednak zalecenie, żeby książki nadmiernie nie eksponować. – Wykonujemy tylko polecenia naszej centrali – tłumaczą sprzedawcy, pytani, dlaczego pozycja trafiła na półki. We Wrocławiu można ją kupić także w Księgarni Dolnośląskiej, należącej do sieci Matras. - Kiedy książka trafiła do nas, mieliśmy opory wewnętrzne. Tej książki nie powinno tu być - powiedziała nam jedna ze sprzedawczyń. Wątpliwości mieli też właściciele sieci: - Przez kilka dni pozycja została w magazynie, do momentu, kiedy podjęto decyzję, że należy traktować ją jako dokument historyczny i wystawić na półki – wyjaśnia kierownik Piotr Huniewicz. Do Księgarni Dolnośląskiej trafiło 5 egzemplarzy i wszystkie zostały sprzedane.
Wincenty Korsan z księgarni naukowej PWN przy ul. Kuźniczej 56 stwierdził: - "Mein Kampf" nie trafiła i nie trafi na nasze półki. To jest kwestia smaku – dodaje. Książka rozdrapie rany tych, którzy przeżyli wojnę. To ludzie dorośli i dojrzali. Gorzej, że sięgnie po nią młodzież. Powstają przecież nowe ruchy nazistwowskie. "Main Kampf" może rozdrażnić ich umysły i wyobraźnię. Podpowiedzieć jak mają się zachowywać, co robić. I właśnie tego powinniśmy sie bać!- mówi Wanda Ziembicka, dziennikarka.
Za publiczne propagowanie faszyzmu można trafić do więzienia. Sprzedażą książki Hitlera prokuratura zajęłaby się jednak tylko w przypadku, gdyby handlowała nią organizacja rozpowszechniająca nazistowską ideologię. Wydawnictwo XXL, które wydało "Mein Kampf" taką organizacją nie jest.
Prawa autorskie Nakład może jednak zostać zatrzymany i zniszczony z innego powodu: władze Bawarii uzyskały prawa do spuścizny Hitlera w 1946 r., po jej bezpowrotnej konfiskacie. Od tej pory konsekwentnie odmawiają udzielania zgody na wznawianie "Mein Kampf", wychodząc z założenia, że egzemplarze dostępne w bibliotekach, w zupełności wystarczą do naukowych badań nad hitleryzmem. 11 lat temu przedstawiciele rządu Bawarii zażądali zniszczenia całości szwedzkiego nakładu książki. Do podobnej sytuacji doszło w Kanadzie i w innych krajach. - Właściciel praw autorskich jest nierozpoznawalny – uważa Marek Skierkowski, właściciel Wydawnictwa XXL, uznając, że skoro minęło już 60 lat od śmierci Hitlera, to prawa się przedawniły. - Z poprzednim polskim wydaniem nie było przecież problemu. Sugeruje też, żeby nie poruszać tego wątku, "nie wywoływać wilka z lasu". Prof. Karol Jonca z Katedry Doktryn Politycznych i Prawnych Uniwersytetu Wrocławskiego oponuje: - Prawa autorskie z całą pewnością należą do rządu bawarskiego.
Inny skandal
Dlaczego XXL zdecydował się wydać tę książkę? - Jestem skandalistą – żartuje wydawca Marek Skierkowski. - Larry Flynt to mój starszy brat. O ile jednak Flynt, założyciel "Hustlera", szokował Amerykanów pornografią, Skierkowski stawia na inny rodzaj skandalu – w "Mein Kampf" Hitler obwinia naród żydowski o upadek Niemiec. Nie pojawia się tam wprawdzie kwestia "ostatecznego rozwiązania", ale postulat przymusowego wysiedlenia Żydów z Niemiec – już tak. Wydawca traktuje książkę jako dokument historyczny. - Nie jest to instrukcja obsługi pieca krematoryjnego, ale wykład filozofii – ocenia. - "Mein Kampf" odegrała swoją rolę w historii i trudno udawać, że tej publikacji nie było. Wydanie jej nie jest akcją ideologiczną, ale informacyjną. Namówili mnie zresztą do tego historycy, a na tym polega moja rola, żeby trafić w zapotrzebowanie rynku. Książka została opatrzona komentarzem. Była gotowa przed obchodami 60. rocznicy wyzwolenia obozu w Auschwitz, ale uznaliśmy że pojawienie się jej w takim momencie w
księgarniach byłoby nietaktem.
Historycy podzieleni
Nakład "Mein Kampf" jest niemal na wyczerpaniu, a Wydawnictwo XXL myśli o dodruku. Prof. Bogdan Michalski, autor komentarza zamieszczonego w książce, nie dostrzega niczego złego w jej wydrukowaniu. W swoim wprowadzeniu pisze m.in.: "W polskich warunkach nie stanowi ona żadnego zagrożenia, gdyż brak jej masowego odbiorcy". Jednak prof. Jonca nazywa publikację niepotrzebną. Sam odrzucił propozycję napisania wstępu do innego wydania "Mein Kampf". Na argumenty, że pozycja może być pomocą naukową, macha ręką: - Gdzież tam! Są lepsze źródła do badania hitleryzmu. A ta lektura może być niebezpieczna.
Awantura o "Main Kampf" Pierwsze polskie wydanie "Mojej walki" – bo tak brzmi polski tytuł książki Hitlera – ukazało się w 1993 r. nakładem krakowskiej oficyny Werset. Wokół publikacji szybko zrobiło się głośno, nakład zarekwirowała prokuratura, która oplombowała także siedzibę wydawnictwa. Część księgarzy sprzedawała jednak książkę spod lady. Sprawa doczekała się procesu, jednak umorzono ją i "Mein Kampf" wrócił na półki księgarń. Dziś pierwsze polskie wydanie wciąż jest dostępne, głównie na internetowych aukcjach. Trafiło też do wielu bibliotek.
Magdalena Piekarska, Cezary Kaszewski