Nie żyje Małgorzata Braunek
Nie żyje aktorka Małgorzata Braunek. Zmarła po chorobie nowotworowej. Informację o śmierci aktorki potwierdzono na jej oficjalnym profilu internetowym na Facebooku, gdzie apelowano też o pomoc w zbieraniu pieniędzy na jej leczenie. Aktorka miała 67 lat.
23.06.2014 | aktual.: 23.06.2014 13:07
Zagrała w przeszło 20 filmach, między innymi Oleńkę Billowiczówną w "Potopie" Jerzgo Hoffmana. Widzowie pamiętają ją także z takich obrazów jak "Żywot Mateusza", "Polowanie na Muchy" czy "Trzecia Część Nocy".
Braunek urodziła się 30 stycznia 1947 r. w Szamotułach. W 1969 r. ukończyła studia aktorskie w warszawskiej PWST. Na dużym ekranie zadebiutowała już w czasie studiów, w filmie "Skok" Kazimierza Kutza z 1967 r., w którym też występowali Daniel Olbrychski i Marian Opania.
Na przełomie lat 60. i 70. młodą aktorkę dostrzegł Andrzej Wajda. Braunek wystąpiła wówczas w dwóch jego filmach - "Polowaniu na muchy" na podstawie scenariusza Janusza Głowackiego (1969), gdzie zagrała studentkę polonistyki - Irenę i w dramacie "Krajobraz po bitwie" (1970), zrealizowanym w oparciu o obozowe opowiadania Tadeusza Borowskiego.
W latach 1971-1974 Braunek występowała na deskach Teatru Narodowego w Warszawie.
Na początku lat 80. przerwała karierę aktorską. Na ekrany powróciła dopiero pod koniec lat 90. - od tamtej pory występowała m.in. w serialach telewizyjnych "13 posterunek" i "Glina".
W 2005 r. zagrała w filmie fabularnym "Tulipany" Jacka Borcucha, będącym opowieścią o przyjaźni trzech 60-latków, którzy wreszcie znajdują czas, by przyjrzeć się swojemu życiu i zastanowić się, jak wykorzystać dany im jeszcze czas. Braunek zagrała tam wspólnie z m.in. Janem Nowickim i Andrzejem Chyrą.
Rola w "Tulipanach" przyniosła jej duże uznanie - Braunek otrzymała za nią Polską Nagrodę Filmową Orła 2006 w kategorii najlepsza drugoplanowa rola kobieca. W 2009 r. zagrała w serialu telewizyjnym "Dom nad rozlewiskiem" na podstawie powieści Małgorzaty Kalicińskiej. Produkcja zdobyła sympatię widzów i w kolejnych sezonach realizowano jej kontynuacje. W 2010 r. Braunek wystąpiła w przedstawieniu Krystiana Lupy "Persona. Ciało Simone" w stołecznym Teatrze Dramatycznym.
W kwietniu prezydent Bronisław Komorowski odznaczył ją Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski za wybitne osiągnięcia w pracy artystycznej i społecznej oraz za zasługi na rzecz przemian demokratycznych w Polsce. Została też odznaczona złotym medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”.
Aktorka walczyła z nowotworem. Po raz pierwszy trafiła do szpitala w ubiegłym roku.
"Odszedł jeden z najpiękniejszych polskich uśmiechów"
- Zagrała główną rolę w "Polowaniu na muchy" Wajdy według mojego scenariusza. Zagrała dziewczynę modliszkę, niszczącą, piękną, uwodzicielską, ze złowrogim uśmiechem. Tak chcę ją zapamiętać - powiedział o zmarłej pisarz Janusz Głowacki.
Aktor Jan Nowicki powiedział, że "odszedł jeden z najpiękniejszych polskich uśmiechów". - Człowiek żyje po to, żeby umrzeć, ale informacja o śmierci Małgorzaty Braunek mną wstrząsnęła - dodał. - To była szczególna osoba. Wydaje mi się, że dużo ciekawiej ją rozpatrywać jako człowieka, niż jako aktorkę. Była bardzo szlachetnym człowiekiem, ciężko walczyła o to, żeby żyć. Nie wiem czy ja bym potrafił czegoś takiego dokonać - podkreślił.
- Miała bardzo głęboki dystans do siebie, najważniejsze dla niej było samo życie, przeżywanie go tu i teraz, celebrowanie go - ocenił Jacek Borcuch. - Ja tę rolę w "Tulipanach" pisałem specjalnie dla niej. Małgosia nie grała już od 20 lat w filmie, ale pisałem ją wierząc, że jakoś ją namówię. Nie było to proste - wspomina.
"Mieliśmy zagrać Marilyn dla niej, nie zdążyliśmy"
- Zanim ją spotkałem, pamiętałem jej niezwykłe role w polskim kinie. Była to piękna kobieta, ale to nie o urodę szło. W tej urodzie było coś tajemniczego, jakiś przekaz, pragnienie, marzycielstwo. Należała do rzadkiego grona marzycieli, którzy swoje aktorstwo traktowali jako narzędzie do przekazania czegoś równie ważnego jak tajemnica religijna, tajemnica człowieka wspomina reżyser teatralny Krystian Lupa.
- Nasza współpraca była dla mnie doświadczeniem nie tylko teatralnym, ale też ludzkim. Mieliśmy zagrać Marilyn dla niej, już nie zdążyliśmy, jest mi z tego powodu bardzo smutno. Wydaje mi się, że była w niej wielka wola życia i wielka siła. Chyba jakiś przypadek, a może negatywność dzisiejszej rzeczywistości jest powodem, że tak przedwcześnie od nas odeszła - powiedział Lupa.