PolskaNie żyje Irena Kwiatkowska - kobieta-fenomen

Nie żyje Irena Kwiatkowska - kobieta-fenomen

Nie żyje Irena Kwiatkowska. Aktorka zmarła w wieku 98 lat. Ostatnie chwile życia spędziła w Domu Artystów Weteranów Scen Polskich w Skolimowie. - To wielki honor i zaszczyt, dar od losu, że mogłem z nią współpracować. Byliśmy w zażyłości, pisałem jej teksty i sztuki. Taka osoba zdarza się raz na kilkaset lat - powiedział o zmarłej Irenie Kwiatkowskiej aktor Stanisław Tym.

Nie żyje Irena Kwiatkowska - kobieta-fenomen
Źródło zdjęć: © PAP

03.03.2011 | aktual.: 03.03.2011 15:15

Cezary Pazura, aktor młodszego pokolenia marzył o zagraniu u boku pani Ireny. – Była niedoścignionym wzorem aktorskim, artystką wielkiej klasy, legendą. Takich aktorek już nie ma i nie będzie – przekonuje Pazura. – Imponowała mi swoją wszechstronnością. Grała zarówno role komediowe ale i dramatyczne, śpiewała, tańczyła. Niech mi pani pokaże inną aktorkę, która, tak jak ona, zrobi szpagat w wieku 60 lat? - mówi Wirtualnej Polsce Pazura.

- Przychodziła na plan perfekcyjnie przygotowana i również od nas wiele wymagała. Nie było mowy o żadnych pomyłkach, dlatego gdy grałem swoje kwestie, starałem się nie zająknąć. Byliśmy spięci, stawaliśmy przed nią na baczność, ale wyszło to nam na dobre, bo dawaliśmy z siebie wszystko. Mieliśmy do czynienia z perfekcjonistką – wspomina w rozmowie z Wirtualną Polską Andrzej Kopiczyński, niezastąpiony odtwórca głównej roli w "Czterdziestolatku".

"Zawsze doskonale przygotowana, precyzyjna"

- Wspominam Irenę Kwiatkowską zupełnie niesłychanie i serdecznie, zarówno zawodowo, jak i prywatnie - powiedział o Irenie Kwiatkowskiej reżyser Jerzy Gruza. Przypomniał, że pracował z aktorką przy "Wojnie domowej", jak i "Czterdziestolatku". - Zawsze wydawała mi się kimś zupełnie zjawiskowym, połączeniem profesjonalizmu i zdolności charakteryzacyjnych, jednak nie w sensie przebierania się, ale umiejętności uwypuklania często w sposób całkowicie skrótowy charakterystycznych cech danej postaci. Genialnie to realizowała - wspomina Gruza współpracę z Kwiatkowską. - Znała życie, znała świat, znała wszystkie bolączki kobiety współczesnej i wszystko to potrafiła oddać w sposób niezwykły, w takim rzucie swojego talentu. I to było zupełnie fenomenalne - podkreślił.

Zaznaczył także, że Kwiatkowska zawsze była doskonale przygotowana, miała świetnie opracowane teksty, które twórczo je przerabiała na jasny i wyrazisty przekaz dla publiczności. - Poza tym była niezwykle odpowiedzialna, precyzyjna, przy niej nie można się było spóźniać, bo inaczej dawała nam popalić. Cała ekipa się jej pod tym względem obawiała. Była niezwykle profesjonalna, sprawna, przygotowana i żądała tego samego od innych - wyliczał Gruza.

- To wielka strata dla polskiej sceny, nie ma już takich indywidualności. Potrafiła wyjść na estradę i trzymać publiczność w napięciu przez cały czas. Do końca życia jak brała mikrofon do ręki, wszyscy zamieniali się w słuch. Potrafiła utrzymać pauzę, opowiedzieć coś dowcipnego, coś spuentować, zabawnie określić, miała niesłychane poczucie humoru i wyczucie sytuacji - wspomniał reżyser.

"Jestem kobieta pracująca, żadnej pracy się nie boję"

Gruza przypomniał także, ze to u niego Kwiatkowska stworzyła postać "kobiety pracującej", która przeszła do historii. - Kiedyś nawet Lecha Wałęsa na pytanie czy jak będzie prezydentem, to nie będzie miał za dużo pracy, odpowiedział "jestem kobieta pracująca, żadnej pracy się nie boję". I to jej powiedzonko weszło na stałe do języka potocznego. Specjalnie dla niej teksty pisał Jeremi Przybora w Kabarecie Dudek - powiedział.

- Ja w swojej książce wspominam także jej występy w Syrenie, gdzie z Adolfem Dymszą występowała w skeczu "Potęga muzyki". Siedziała przy fortepianie i coś brzdąkała, jako taka prowincjonalna gęś, a obok stał Dymsza, jako taki pewny siebie amant z Warszawy. I ten skecz się rozgrywał fantastycznie zupełnie, wszystko znikało wobec jej talentu, odrywającej genialnie taką prowincjonalną dziewczynę. Wszyscy patrzyli na nią, a Dymsza wpatrzony mówił "jednak muzyka to potęga". Bardzo żałuję, że dziś już rzadko mogę obserwować takie indywidualności na scenie - powiedział Gruza.

"Sercem i całą sobą miała coś do powiedzenia"

- Z tymi wielkimi ludźmi odchodzi epoka, zamyka się pewien okres, wchodzi bardzo inne życie aktorów teatru. To strasznie smutne, że odeszła pani, którą oglądało się zawsze z zainteresowaniem, bo ona sercem i całą sobą miała coś do powiedzenia. Miała coś do przekazania widzom, ona widzów kochała. Przecież znane było to, że kiedy już była złożona niemocą w Skolimowie, kiedy przychodziła telewizja z takiej czy innej okazji, ona zaczynała żyć w tych światłach. To było jej, najważniejsze - tak o zmarłej Irenie Kwiatkowskiej mówiła aktorka i wiceprezes Związku Artystów Scen Polskich Ewa Leśniak.

Podkreśliła także, że Kwiatkowska była samorodnym talentem komediowym. - Taki profil tego zawodu był jej przeznaczony i ona genialnie się w nim znajdowała. Była perfekcyjna w pracy. Mam nadzieję, że pewne wartości z okresu świetności pani Ireny Kwiatkowskiej przeniosą się w ogóle w życie kulturalne i teatralne Polski"- powiedziała Ewa Leśniak.

- Odchodzi od nas genialna aktorka - zarówno komediowa i kabaretowa, jak i dramatyczna. O niezmiernym kunszcie, która stworzyła coś zupełnie niepowtarzalnego w naszym dorobku teatralnym. Mistrzyni poetyckiej groteski - powiedział artysta kabaretowy i autor tekstów piosenek Wojciech Młynarski

"Pełna urzekającego wdzięku i uroku"

- Była to osoba od strony zawodowej wzorcowa, zawsze niesłychanie przygotowana. To, co się potem wydawało lekką improwizacją, czymś takim ulotnym i efemerycznym, było konsekwentnie wypracowane i przygotowane. Świeciła ona wzorem dla pokolenia młodszych aktorów, jak do tego rzemiosła podchodzić - mówił Młynarski o pracy Ireny Kwiatkowskiej.

- Prywatnie była ona osobą pełną urzekającego wdzięku i uroku. Zawsze obracała trudne sprawy w żart. Nigdy nie byłem świadkiem, żeby wokół Ireny zawiązywał się jakiś konflikt, czyli coś, o co często w tym świecie łatwo - wspominał artystkę.

"Pieniądze przesyłała po cichu do domów dziecka"

Z kolei aktor Wiesław Gołas podkreślił, że Irena Kwiatkowska była osobą raczej zamkniętą towarzysko, ale bardzo serdeczną. - Była bardzo oszczędna, skrupulatna. Mówiono, że była skąpa. To nieprawda. Ona nie manifestowała swoich gestów. Pieniądze, które miała, przesyłała po cichu do domów dziecka, na biedne dzieci. Zawsze robiła to po cichu, prosząc, żeby tego nie nagłaśniać - powiedział.

- Zawodowo była bardzo miła i serdeczna, mało wylewna. Miałem to szczęście, że darzyła mnie sympatią. Zawsze o niej pamiętałem, z okazji imienin czy świąt do niej dzwoniłem. Była tym bardzo wzruszona, powtarzała: "jak ty o mnie pamiętasz". Jak mógłbym o niej nie pamiętać? - wspominał Gołas.

"Będzie mi brakowało zawodowego profesora"

Aktor przypomniał także, że w Skolimowie można zasiąść na ławeczce z humorem Ireny Kwiatkowskiej. - Tych ławeczek jest kilka. Gucio Holoubek też ma swoje ławeczki. To jest miejsce upamiętniające osoby, które zostawiły coś po sobie. Nie, nie coś, zostawiły po sobie bardzo dużo. To jest miejsce, gdzie można usiąść i przypomnieć sobie o jej rolach, tym jaką cudowną osobą była - tłumaczył.

Gołas podkreślił także, ze będzie mu bardzo brakowało Ireny Kwiatkowskiej. - Będzie mi brakowała człowieka, do którego zawsze mogłem się zwrócić w sprawach zawodowych, który wyjaśni mi jak coś mam zrobić. Będzie mi brakowało zawodowego profesora - powiedział.

"Życzyłem jej 130 lat"

- Podczas jej 98. urodzin życzyłem jej 130 lat. Miałem nadzieję, że Irena Kwiatkowska, która światu pokazała bardzo dużo, pokaże również, że może być najdłużej żyjącą osobą na świecie. Uważam, że ten wiek, którego pani Irena dożyła jest dla nas wielkim szczęściem. To, że niebiosa jej pozwoliły tyle lat żyć i tyle zagrać to wielkie szczęście dla nas widzów. Wykorzystała każdy ułamek swojego życia. Pamiętam jak jeszcze parę lat temu grała na scenie. To nie były występy w stylu: "popatrzcie ja mam 90 lat, a jeszcze potrafię wyjść na scenę". To był profesjonalny występ aktorski. Do końca była profesjonalna, zawsze świetnie przygotowana do roli - wspominał Artur Andrus dziennikarz i artysta kabaretowy

Zaznaczył także, że kilka razy miałem okazję występować w przedsięwzięciach, w których ona była gwiazdą. - Czuło się, że to jest wielka gwiazda polskiego teatru, kabaretu, ale nie wynikało to z dystansu, jaki ona stwarzała. Widok jej stojącej za kulisami, skoncentrowanej, przygotowanej do wyjścia na scenę, był niesamowity. I ten jeden krok, kiedy stawała w światłach reflektorów i zaczynała błyszczeć. To było wielkie szczęście móc postać obok niej, popatrzeć na nią przez chwilkę - podkreślił.

Andrus wspomniał także uroczystości odsłonięcia ławeczki Ireny Kwiatkowskiej w Skolimowe. Jak powiedział, ma nadzieję, że teraz od czasu miłośnicy jej talentu, będą odwiedzać park w Skolimowie i będą sobie przypominać Irenę Kwiatkowską.

- Podczas uroczystości odsłonięcia tej ławeczki mówiła niewiele. Była bardzo wzruszona, że tylu przyjaciół przyszło. To był również dowód na to, że była to niezwykła osoba. Nie miała dzieci, jej mąż zmarł już wiele lat temu, ale wydaje mi się, że ani przez chwilę nie była samotna. Miała wokół siebie przyjaciół, ktoś jej zawsze towarzyszył - uważa Andrus. - Czasem używa się takiego frazesu, że ktoś zostanie z nami na zawsze. Irena Kwiatkowska zrobiła tak wiele, że w jej przypadku to prawda - stwierdził. Irena Kwiatkowska była absolwentką IX LO im. Klementyny Hoffmanowej w Warszawie. W 1935 ukończyła studia na Wydziale Aktorskim Państwowego Instytutu Sztuki Teatralnej. Zadebiutowała w teatrze Cyrulik Warszawski. Do wybuchu wojny grała w teatrach Powszechnym w Warszawie, Nowym w Poznaniu i Polskim w Katowicach.

Podczas okupacji niemieckiej była żołnierzem AK, uczestniczyła w Powstaniu Warszawskim.

Role teatralne

Od roku 1948 była związana z teatrami stolicy: Klasycznym (1948-1949), Współczesnym (1949-1951), Teatrem Satyryków (1952-1958), Komedią (1958-1960), Syreną (1960-1972), Ludowym (1972-1974), Nowym (1974-1994). Stworzyła ponad 100 ról teatralnych. Do najciekawszych kreacji należą: Dulska w "Jeszcze Dulska" w reż. Aleksandra Bardiniego, (1972); Aurelia w "Wariatce z Chaillot" w reż. Lecha Wojciechowskiego (1974); Chudogęba w "Wieczorze Trzech Króli" w reż. Jan Kulczyńskiego (1976); Dorota w "Grubych rybach" w reż. Wojciechowskiego, 1977); Julia Czerwińska w "Domu kobiet" w reż. Mariusza Dmochowskiego (1978); Eugenia w "Tangu" w reż. Bohdana Cybulskiego (1982). Kwiatkowska była gwiazdą kabaretów: Szpak (1954-1961), Dudek (1964-1974) i telewizyjnego Kabaretu Starszych Panów stworzonego przez Jeremiego Przyborę i Jerzego Wasowskiego.

Brawurowo odtwarzała postaci z jego Teatrzyku Zielona Gęś: Hermenegildy Kociubińskiej, Sierotki czy Żony Wacia.

Role filmowe

W filmie debiutowała w 1945 r. rolą w "2x2=4" Antoniego Bohdziewicza. Wcieliła się też w matkę nieszczęśliwie zakochanej Sabiny w wodewilowym "Żołnierzu królowej Madagaskaru" (1958) w reż. Jerzego Zarzyckiego oraz ciotkę głównej bohaterki komedii "Tysiąc talarów" (1959) w reż. Stanisława Wohla. W 1961 r. wystąpiła w roli sąsiadki konserwatorki starych dzieł sztuki w filmie opartym na fragmentach programu "Piwnicy pod Baranami" pt. "Drugi człowiek" w reż. Konrada Nałęckiego. Była redaktorką pisma "Kobieta Anioł" w komedii dla młodzieży "I ty zostaniesz Indianinem" (1962) Nałęckiego. Dzięki jej energii i pomysłowości aż sześć par stanęło na ślubnym kobiercu w filmie "Klub Kawalerów" (1962) Zarzyckiego. Była też Firlejową, bogatą chlebodawczynią XVII-wiecznych zakonów w komedii "Zacne grzechy" (1963) w reż. Mieczysława Waśkowskiego.

Widzowie zapamiętali ją m.in. jako Kobietę Pracującą w "Czterdziestolatku" oraz matkę Pawła w serialu telewizyjnym "Wojna domowa"(1965) w reż. Jerzego Gruzy. Pojawiła się w kolejnych filmach i serialach tego reżysera, "Dzięcioł" (1970), "Czterdziestolatek" (1974), "Motylem jestem, czyli romans czterdziestolatka" (1976), "40-latek, 20 lat później" (1993). Miłośnicy seriali mogli ją oglądać także w "Zmiennikach" (1986) w reż. Stanisława Barei. Wystąpiła w komediach muzycznych w reż. Janusza Rzeszewskiego "Hallo Szpicbródka, czyli ostatni występ króla kasiarzy" (1978) i "Lata dwudzieste... lata trzydzieste..." (1983).

Jej mężem był lektor i spiker Polskiego Radia - Bolesław Kielski. Byli małżeństwem od 1947 roku do 1994. Wtedy Kielski zmarł.

Zobacz także
Komentarze (3276)