Nie żyje ciężarna, jej mąż i 6‑latek. Nieoficjalne przyczyny tragedii w Łęce
Zarzut sowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym albo doprowadzenia do katastrofy w ruchu lądowym usłyszy 48-letni kierowca cysterny, która wbiła się w osobówki w pobliżu Nowego Sącza. W środę po południu w Łęce zginęła matka, ojciec i ich sześcioletni syn.
Tragedia wydarzyła się na wąskiej drodze w miejscowości Łęka (gmina Korzenna, powiat nowosądecki) między Nowym Sączem a Wilczyskami w środę ok. godz. 14. - Kierujący samochodem ciężarowym marki MAN z nieznanych przyczyn zjechał na przeciwległy pas ruchu - poinformowała rzecznik nowosądeckiej policji Iwona Grzebyk-Dulak.
Cysterna z mlekiem staranowała trzy samochody osobowe: nissana patrola, opla astrę i volkswagena passata. To ostatnie auto cysterna zepchnęła ze skarpy i przygniotła.
Trzy osoby zginęły, sześć trafiło do szpitali.
Nieoficjalnie: był zajęty telefonem
Śledczy mają już hipotezę, dlaczego 48-letni kierowca nagle zjechał ze swojego pasa na lewo, ale nie chcą jej ujawnić.
- Mężczyzna nie został jeszcze formalnie przesłuchany. Regularnie jeździł tą trasą - mieszkał kilkanaście kilometrów od miejsca tragedii, także w podobnym pagórkowatym terenie. Na miejscu został przebadany przez policję alkomatem - był trzeźwy - mówi Wirtualnej Polsce Leszek Karp, rzecznik prasowy Prokuratury Rejonowej w Nowym Sączu.
- Kierowca zarzuty usłyszy prawdopodobnie w piątek, bo czekamy na wstępne wyniki sekcji zwłok. Są kluczowe dla postawienia zarzutów - dodaje prokurator. Śledczy czekają też na wyniki badań krwi 48-latka, aby wykluczyć, że nie był pod wpływem narkotyków.
Nieoficjalnie udało się nam ustalić, że kierowca stracić panowanie nad samochodem, bo patrzył na wyświetlacz telefonu. Lokalne media podają, że mógł się też schylać po butelkę leżacącą na podłodze kabiny.
W karambolu zginęli mieszkańcy okolicy
Jednym ze staranowanych samochodów podróżowała czteroosobowa rodzina. Na miejscu zginął kierujący volkswagenem 32-letni mężczyzna oraz jego 6-letni syn. 32-letnia ciężarna żona mężczyzny w stanie krytycznym została przetransportowana do szpitala śmigłowcem Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.
Niestety, lekarzom nie udało się uratować kobiety, ani nienarodzonego dziecka. Ranna została także 10-letnia córka pary.
W ciężkim stanie jest 19-latek, który kierował oplem. Ze względu na obrażenia został przewieziony śmigłowcem LPR do szpitala w Krakowie. Łącznie w karambolu rannych zostało sześć osób. Dwie z nich zwolniono ze szpitali po opatrzeniu.
Wszyscy poszkodowani i kierowca to mieszkańcy okolicy. - Wszyscy byli z Lipnicy Wielkiej. I kierowca opla też. Tę rodzinę widywałem w kościele. A teraz nie żyją - mówi w rozmowie z reporterami portalu sadeczanin.info mieszkaniec Korzennej.
- Tragedia. Dobrze, że szłam z dziećmi w dół, a nie do góry. Wydaje mi się, że przyczepa odleciała z cysterny. Kobieta z terenowego już w samochodzie krzyczała, że on na nich jedzie - opowiada serwisowi miastoNS.pl kobieta, która była świadkiem wypadku.
Masz newsa, zdjęcie lub film? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl