Nie zdawali egzaminów a pracują dla premiera
Rządząca partia wchodzi w buty poprzednich ekip i wykorzystuje luki w prawie, by upychać swoich ludzi na stanowiskach zarezerwowanych dla apolitycznych urzędników. A że najciemniej pod latarnią, praktyka ta nie omija Kancelarii Premiera - czytamy w "Newsweeku".
Chociaż nie zdawali obowiązkowych egzaminów i nie są wpisani do Państwowego Zasobu Kadrowego, to mogą być szefami departamentów w Kancelarii Premiera. Kancelaria nagina prawo. Czterech na 20 szefów departamentów w urzędzie stanowiącym bezpośrednie zaplecze Donalda Tuska to "kierujący", a nie dyrektorzy. To wbrew obowiązującej od 2006 r. ustawie o Państwowym Zasobie Kadrowym (PZK). Zakłada ona, że wyższe funkcje w administracji państwowej można powierzać jedynie osobom zarejestrowanym w PZK.
"Kierującymi" są Barbara Szymborska, Tomasz Bolek, Mateusz Matejewski i stojący na czele Centrum Informacyjnego Rządu Jacek Filipowicz. Filipowicza, byłego dziennikarza, ściągnęła do Kancelarii Agnieszka Liszka, do niedawna rzecznik gabinetu Tuska. Matejewski to działacz PO z Małopolski, który uchodzi za człowieka Adama Leszkiewicza, zastępcy szefa Kancelarii.
Kancelaria zatrudnia jak może - mówi dyplomatycznie wiceszef PO Waldy Dzikowski, członek sejmowej komisji administracji i spraw wewnętrznych.