Nie wyjadą? Rekruterka tłumaczy dlaczego zagraniczne szpitale nie czekają na młodych lekarzy z Polski
Wydawałoby się, że na proteście lekarzy rezydentów w Polsce świetny biznes zrobią firmy rekrutacyjne. Praktycznie każda z wiodących na rynku agencji co roku wysyła do pracy w Europie Zachodniej kilkudziesięciu albo ponad setkę lekarzy do pracy. - Nie chcemy korzystać z kryzysu w służbie zdrowia w Polsce - mówi Katarzyna Wyrzykowska z GMS Recruitment, pytana czy jej firma przygotuje specjalną ofertę dla młodych medyków.
- Lekarze z Polski mają za granicą doskonałą renomę. Jednak szpitale poszukują osób, które z uśmiechem wejdą do nowej pracy, a nie kandydatów, którzy przed chwilą zostali finansowo zgnębieni we własnym środowisku i z tego powodu spakowali walizki - mówi Katarzyna Wyrzykowska w rozmowie z WP. Ta zawodowa rekruterka werbuje wykwalifikowany personel medyczny do placówek na całym świecie. Co roku wysyła za granicę kilkudziesięciu specjalistów z Polski. Zgodziła się skomentować sprawę emigracji młodych lekarzy z Polski.
To nie ma pani premii za każdego lekarza pozyskanego w Polsce? - pytamy.
- Nasi klienci nie szukają emigrantów zarobkowych - mówi dalej Wyrzykowska. Podaje przykład Skandynawii, gdzie jednym z etapów rekrutacji jest zazwyczaj godzinna rozmowa z psychologiem. Dotyczy głęboko osobistych spraw i motywacji do wyjazdu. - Gdyby na rozmowie kwalifikacyjnej ktoś powiedział, że porzuca rodzinę i kraj, bo w Polsce słabo się zarabia, znajdzie współczucie ale nie aprobatę. W ten sposób wyklucza się osoby, które emigrują z przymusu. Doświadczenie mówi, że taka osoba to kiepski pracownik. Na emigracji będzie jeszcze bardziej nieszczęśliwa - opowiada rekruterka.
Dlaczego tak? - Lekarz to zawód łączący szczególną odpowiedzialność z powołaniem. To nie jest praca tylko za pieniądze przez 8 godzin dziennie. Takie przynajmniej jest podejście w Wielkiej Brytanii czy krajach skandynawskich. W tym ostatnim przypadku szczególnie dokładnie bada się motywację kandydatów. Przez to rekrutacja trwa średnio około 12 miesięcy - mówi dalej Wyrzykowska. Dodaje, że po głośnych protestach grup zawodowych zainteresowanie wyjazdami zazwyczaj wzrasta. Inne przyczyny to właśnie kryzysy ekonomiczne i polityczne. Co ciekawe według jej obserwacji wielu specjalistów emigrowało z Węgier po dojściu do władzy Wiktora Orbana.
Wyrzykowska dodaje, że brak jej słów do skomentowania wypowiedzi posłanki Józefy Hrynkiewicz, która podczas sejmowej debaty w sprawie protestu lekarzy rzuciła "niech jadą!". - W żadnym z krajów, gdzie pracuję i mam kontakty, nikt z polityków nie pozwoliłby sobie na takie słowa - twierdzi rozmówczyni WP. - W Polsce studia medyczne są finansowane z budżetu. To nierozsądne tak bezrefleksyjnie zgadzać się, aby polscy podatnicy finansowali wykształcenie specjalistów medycyny w Europie Zachodniej - dodaje ekspertka. Nigdy nie mówi klientom, ile w naszym kraju zarabiają lekarze. I tak, nikt by nie uwierzył.