"Nie wierzę, że Polska to zrobiła - to byłaby tragedia!"
Polska prokuratura przekazała białoruskim śledczym dane o kontach białoruskich opozycjonistów - twierdzą przedstawiciele organizacji pozarządowych i sami opozycjoniści. Prokuratura informuje tylko, że realizowała wniosek o pomoc prawną i obiecuje wyjaśnienie sprawy. Z nieoficjalnych źródeł wiadomo, że niewykluczone są dymisje w prokuratorskich strukturach odpowiedzialnych za międzynarodowy obrót prawny .- Nikt też ze strony polskiej nie poinformował prokuratury, że chodzi o opozycjonistę - mówi Maciej Kujawski z Prokuratury Generalnej.
11.08.2011 | aktual.: 12.08.2011 08:01
Organizacje praw człowieka: Polska ułatwiła im areszt
W ubiegłym tygodniu władze w Mińsku zatrzymały białoruskiego obrońcę praw człowieka Alesia Bialackiego. Oskarżono go o ukrywanie dochodów. Zatrzymanie było możliwe dzięki danym przekazanym przez litewskie Ministerstwo Sprawiedliwości. Decyzja o przekazaniu przez stronę litewską danych z kont bankowych działaczy białoruskiej opozycji spotkała się z krytyką organizacji obrony praw człowieka.
Według przedstawicieli białoruskiej opozycji w Polsce oraz organizacji zajmujących się obroną praw człowieka na Białorusi, również polska prokuratura generalna mogła przekazać dane o kontach białoruskich opozycjonistów.
– Dziś mamy na Białorusi sytuację przełomową – mówił w czerwcu przewodniczący organizacji „Wiasna” Aleś Bialacki na Wrocław Global Forum relacjonowanym przez Wirtualną Polskę. - Mamy unikalną szansę przejścia z defensywy do ofensywy, z pozycji stałe przygniatanych, do tych, którzy dyktują warunki – dodał z nadzieją opozycjonista. Jak się dziś okazuje, jego nadzieje były dość płonne.
Prokuratura analizuje wnioski
Prokuratura Generalna przeanalizuje wszystkie wnioski o pomoc prawną z Białorusi z ostatniego czasu - powiedział Maciej Kujawski z PG. Wiąże się to z informacją PAP o udzieleniu pomocy prawnej Białorusi ws. opozycjonisty Alesia Bialackiego.
Z dwóch niezależnych źródeł - z prokuratury i spoza niej - PAP uzyskała w czwartek informację, że w związku z tą sprawą niewykluczone są dymisje w prokuratorskich strukturach odpowiedzialnych za międzynarodowy obrót prawny.
Kujawski powiedział, że na początku tego roku odbyło się spotkanie prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta z przedstawicielami Ministerstwa Spraw Zagranicznych, na którym ustalono, że do wniosków o pomoc prawną z Białorusi strona polska będzie podchodzić "z dużą ostrożnością" i taką sugestię przekazano Departamentowi Współpracy Międzynarodowej PG.
Według Kujawskiego, już po tym spotkaniu zdarzył się przypadek, że odmówiono pomocy prawnej dotyczącej opozycjonisty - bo we wniosku strona białoruska wskazała, że chodzi o człowieka, który miałby prowadzić działalność opozycyjną. Polska prokuratura uzasadniając odmowę powołała się na argument z umowy o pomocy prawnej między Polską a Białorusią z 1994 r., w myśl której wniosku się nie wykonuje, jeśli mogłoby to "zagrozić suwerenności lub bezpieczeństwu państwa, albo pozostawałoby w sprzeczności z podstawowymi zasadami prawa strony wezwanej".
Jak dodał, polska prokuratura realizowała białoruski wniosek o pomoc prawną w sprawie Bialackiego, ale "w treści tego wniosku nie były zawarte żadne informacje, które mogłyby wskazywać na to, że dotyczy on działacza opozycyjnego". - Nikt też ze strony polskiej nie poinformował prokuratury, że chodzi o opozycjonistę - dodał Kujawski.
Podkreślił, że pomoc prawna między Polską a Białorusią jest zdecentralizowana i wnioski z prokuratury np. w Grodnie nie muszą trafiać do Warszawy i stąd np. do Białegostoku, a mogą być kierowane wprost do adresata. - Dlatego teraz chcemy zebrać te informacje i na wniosek kierownictwa Prokuratury Generalnej chcemy zebrać i przeanalizować wszystkie dane o wnioskach z Białorusi z ostatniego czasu - zapowiedział Kujawski.
"Banki podobno wcześniej odmówiły"
Michał Dworczyk, członek władz fundacji "Wolność i Demokracja", powiedział, że "Białorusini w ramach pomocy prawnej wystąpili do Polski o przekazanie informacji na temat operacji na kontach bankowych osób związanych z opozycją demokratyczną i ochroną praw człowieka na Białorusi". - Pod koniec czerwca br. taka pozytywna decyzja zapadła i strona polska przekazała informacje dotyczące kont bankowych m.in. Alesia Bialackiego, ale i innych przedstawicieli opozycji na Białorusi - twierdzi Dworczyk.
- Podobno wcześniej Białorusini zwrócili się bezpośrednio do banków, które odmówiły przekazania takich informacji. Natomiast prokuratura nie miała takich oporów i na poziomie dyrektora jednego z departamentów Prokuratury Generalnej zapadła decyzja o przekazaniu tych danych - dodał.
Dworczyk podkreślił, że fundacja "Wolność i Demokracja" od lat współpracuje z przedstawicielami białoruskiej opozycji i obrońcami praw człowieka, w tym z Alesiem Bialackim, szefem Centrum Praw Człowieka "Wiasna".
Szef ruchu "O wolność" Alaksandr Milinkiewicz oraz Aleś Zarembiuk z Białoruskiego Domu Informacyjnego podkreślili, że mają wiedzę o tym, że polska prokuratura mogła przekazać dane dotyczące białoruskich opozycjonistów prokuraturze w Mińsku.
- Słyszałem o tym. Jeden z naszych kolegów - nie mogę teraz mówić o nazwisku - widział na własne oczy dokument wydany przez polską prokuraturę o rachunku bankowym Alesia Bialackiego. Prawdopodobnie nie tylko Litwa dała taką informację dla władz białoruskich - zaznaczył Zarembiuk.
- Są takie pogłoski. Należy je wyjaśnić. Toczy się na ten temat dyskusja w środowisku opozycyjnym - powiedział Milinkiewicz. Podkreślił, że rozważa dwa warianty. - Albo naprawdę coś takiego się stało, byłaby to wielka tragedia dla opozycji i Rzeczypospolitej, albo nie jest to prawda, tylko prowokacja służb specjalnych i strona polska powinna zdementować te informacje - podkreślił.
- Nie mogę sobie wyobrazić, że takie dane były przekazane. Nigdy się nie spodziewaliśmy, że Polska może coś takiego zrobić. Polska przecież wspiera białoruskie społeczeństwo obywatelskie - dodał Zarembiuk.
Istnienie informacji o przekazaniu informacji o kontach potwierdziła również Taciana Rawjaka z Centrum "Wiasna", która poinformowała, że przedstawiciele organizacji zwrócili się do polskich władz o wyjaśnienia.
"To pomoc prawna na podstawie umowy"
Prok. Kujawski w pisemnej odpowiedzi podkreślił, że pomoc prawna w sprawach karnych między Polską a Republiką Białorusią jest realizowana na podstawie umowy o pomocy prawnej i stosunkach prawnych w sprawach cywilnych, rodzinnych, pracowniczych i karnych, sporządzoną w Mińsku dnia 26 października 1994 r.
"Jeżeli wniosek o pomoc prawną dotyczy postępowania prowadzonego w sprawie karnej, a brak jest w nim danych, że chodzi o przestępstwa związane z działalnością opozycyjną, polscy prokuratorzy nie mają możliwości ustalenia, czy osoba wskazana we wniosku prowadzi jakąkolwiek działalność tego rodzaju" - podkreślił Kujawski.
"Dlatego też nie jest możliwe stwierdzenie, czy wnioski kierowane w sprawach karnych dotyczyły działaczy białoruskiej opozycji" - zaznaczył.
"Informacje zawarte we wnioskach państw obcych o udzielenie pomocy prawnej dotyczą postępowań prowadzonych przez stronę wzywającą, w tym przypadku Republikę Białoruś, i mogą być wykorzystywane tylko w związku z ich realizacją. Dlatego też brak jest podstaw do upublicznienia treści tych wniosków. Jeżeli wykonanie wniosku mogłoby zagrozić suwerenności lub bezpieczeństwu państwa albo pozostawałoby w sprzeczności z podstawowymi zasadami prawa strony wezwanej, odmawia się jego realizacji zgodnie z treścią art. 19 wyżej wspomnianej umowy" - napisał Kujawski.
W ubiegłym tygodniu białoruska telewizja państwowa podała, że Bialacki zataił ponad 1 mld rubli (ponad 550 tys. złotych) dochodu. Bialacki został zatrzymany.
Białoruski Departament Dochodzeń Finansowych Komitetu Kontroli Państwowej oświadczył oficjalnie, że "obywatel Białorusi urodzony w 1962 roku" nie wykazał w zeznaniach podatkowych sumy ponad 1 mld rubli. Nie podał nazwiska Bialackiego, zrobiła to jednak telewizja państwowa w wieczornym wydaniu wiadomości.
"Ile jeszcze stolic europejskich chroni swoje tajemnice bankowe o białoruskich opozycjonistach?" - pytał retorycznie komentator telewizji, nazywając rachunki opozycji za granicą "tajnymi kontami".
Niezależna gazeta internetowa "Biełorusskije Nowosti" oceniła, że sprawa Bialackiego, którego dane bankowe przekazała białoruskim służbom Litwa, to uderzenie we wszystkie organizacje pozarządowe na Białorusi.
Współpracownik Bialackiego Walancin Stefanowicz ogłosił, że na koncie szefa "Wiasny" znajdowały się nie jego osobiste środki, ale pieniądze z zagranicznych fundacji na działalność organizacji. Dodał, że były one wykorzystywane na pomoc osobom prześladowanym z przyczyn politycznych.
Wiceminister sprawiedliwości Litwy Tomas Vaitkeviczius potwierdził, że jego resort przekazał Mińskowi w tym roku dane o kontach 400 obywateli Białorusi w bankach litewskich. Jednocześnie ocenił, że Białoruś nadużyła mechanizmu pomocy prawnej, wykorzystując go przeciw obrońcom praw człowieka, i zapowiedział, że Wilno zawiesi ten mechanizm.
"Wiasna" jest jedną najbardziej znanych organizacji pozarządowych na Białorusi; Bialacki jest jednocześnie wiceprzewodniczącym Międzynarodowej Federacji Praw Człowieka (FIDH).
"Białoruś wykorzystuje system umów"
Władze Białorusi wykorzystują system międzypaństwowych umów o przepływach finansowych, by represjonować opozycję - uważa rzecznik MSZ Marcin Bosacki. Według niego MSZ dużo wcześniej zwracało uwagę na kwestię konsultacji ws. pomocy prawnej między resortem a prokuraturą.
Rzecznik MSZ zapewnił, że pomoc dla społeczeństwa obywatelskiego na Białorusi będzie kontynuowana. - Jesteśmy za tym, żeby stworzyć system konsultacji przy udzielaniu pomocy prawnej między prokuraturą a MSZ. Zwracaliśmy na ten problem uwagę dużo wcześniej, zanim Prokuratura Generalna wysłała te dane do Białorusi - powiedział.
Jak wyjaśnił, "tuż po sfałszowanych wyborach na Białorusi 19 grudnia 2010 roku i rozpoczętej wówczas w tym kraju fali represji MSZ podjęło konsultacje z wszystkimi właściwymi instytucjami polskimi po to, by wzmocnić bezpieczeństwo informacji dotyczącej kont bankowych w Polsce należących do obywateli Białorusi".
- W tych konsultacjach brała również udział Prokuratura Generalna. Mówimy tutaj o styczniu 2011 roku - zaznaczył rzecznik MSZ.
Bosacki pytany, jak to możliwe, że mimo tych konsultacji prokuratura zdecydowała się na przekazanie organom białoruskim danych finansowych znanego opozycjonisty, odpowiedział: "To są pytania do prokuratora generalnego i jego biura".
- Uważamy, że władze Białorusi wykorzystują system międzypaństwowych umów o przepływach finansowych, który ma służyć kontroli zagrożeń kryminalnych czy terrorystycznych do tego, aby wspierać działania represyjne przeciwko obywatelom, działaczom opozycyjnym - oświadczył.
Jak zapewnił, "Polska kontynuuje działania wewnętrzne zmierzające do uniemożliwienia wykorzystania międzynarodowych procedur przeciwko opozycji na Białorusi".
"To sabotaż działań naszej dyplomacji"
Natomiast rozmówcy PAP z kręgów rządowych nie kryją, że są zbulwersowani postępowaniem Prokuratury Generalnej. - To sabotowanie działań naszej dyplomacji. Takim działaniem zostało podważone zaufanie, jakie miała Polska wśród białoruskiej opozycji - powiedział chcący zachować anonimowość wysoki urzędnik rządowy.
- Pozycja Polski w Unii Europejskiej jako adwokata społeczeństwa obywatelskiego na Białorusi została zachwiana - dodał.
Według tego samego źródła, prokurator generalny Andrzej Seremet w styczniu wydał prokuratorom instrukcję ws. wniosków o pomoc prawną kierowanych przez państwa takie jak Białoruś. Jego zdaniem znalazło się w niej zastrzeżenie, że pomocy prawnej nie należy udzielać m.in. reżimowi w Mińsku.