Nie uda się uratować łosia, który kilka dni leżał bez pomocy?
Mimo pozornej poprawy stanu zdrowia potrącony łoś, który przez cztery dni leżał w lesie pobliżu miejscowości Gliniszcze Wielkie na Podlasiu, może nie przeżyć - informuje tvn24.pl.
- Jest zrobione prześwietlenie. Lekarze muszą podjąć decyzję. Wyniki nie są zadowalające, ponieważ łoś jest połamany i w tej chwili nie możemy postawić diagnozy. Najprawdopodobniej możemy go uśpić - powiedział w programie "Wstajesz i weekend" Franciszek Januszewicz z ośrodka dla zwierząt w Mikołajówce, gdzie przebywa ranne zwierzę.
Jak tłumaczył fakt, że zwierzę zaczęło przyjmować wodę i pożywienie nie znaczy, że wszystko wraca do normy.
Ranny łoś został zauważony obok drogi krajowej numer 19 w pobliżu miejscowości Gliniszcze Wielkie na Podlasiu w minioną sobotę. Najprawdopodobniej został potrącony przez samochodów. Było zgłoszenie, na miejsce przyjechał powiatowy inspektor weterynarii. Zwierzę nie otrzymało wówczas pomocy. Lekarz stwierdził, że łoś pewnie niebawem wstanie.
Faktycznie tak się stało, ale zwierzę przeszło zaledwie 50 metrów i w ten sposób znalazło się na terenie prywatnego lasu. Gdy badał je weterynarz, łoś był jeszcze na drodze powiatowej.
- Ręce opadają, gdy słyszy się argumentację gminy, która mówi, że teraz już łoś nie jest na naszej drodze, jest na teranie lasu prywatnego, wiec osoba prywatna powinna teraz wezwać pomoc. A lekarz weterynarii, który był w sytuacji, gdy łoś leżał jeszcze przy drodze powiatowej, stwierdził, że ta pomoc powinna być zorganizowana przez gminę. Przede wszystkim transport do ośrodka, który zgodziłby się tego łosia przyjąć - tłumaczył kilka dni temu reporter TVN24.
Urzędnicy zainteresowali się losem łosia dopiero po nagłośnieniu sprawy przez media. W końcu anonimowy darczyńca wpłacił pieniądze na transport zwierzęcia.
Zwierzę trafiło do ośrodka w Mikołajówce. Początkowo opiekunowie informowali, że jest szansa na jego uratowanie. Teraz studzą nadzieje.