Nie pomogły apele - sąd utrzymał wyrok dla opozycjonisty
Sąd w Mińsku utrzymał w mocy wyrok 4,5 roku kolonii karnej dla szefa Centrum Praw Człowieka "Wiasna" Alesia Bialackiego - poinformowało Radio Swaboda.
24.01.2012 | aktual.: 24.01.2012 12:41
Po ogłoszeniu wyroku obrończyni praw człowieka Taciania Rawiaka powiedziała, że przyjaciele "Wiasny" jadą teraz do biura organizacji wywozić rzeczy, gdyż uprawomocnienie się wyroku oznacza, że w każdej chwili może ono zostać zapieczętowane.
Adwokat Bialackiego Źmicier Łajeuski zapowiedział, że odwoła się od wyroku do sądu wyższej instancji.
Obrońca praw człowieka Uładzimier Łabkowicz ocenił, że sposób rozpatrzenia apelacji "był odzwierciedleniem bezprawia panującego na Białorusi". - Ten proces pokazał, że władzom nie są potrzebne dowody - dodał.
- Miński sąd miejski nie przychylił się do wniosku apelacyjnego Alesia Bialackiego, utrzymując w mocy wyrok sądu okręgu pierwomajskiego - oświadczył sędzia Uładzimir Stiepurka.
24 listopada sąd okręgu pierwomajskiego skazał Bialackiego na 4,5 roku kolonii karnej o zaostrzonym rygorze wraz z konfiskatą mienia za zatajenie dochodów wyjątkowo dużej wysokości. Nakazano mu też zapłacenie państwu 757,5 mln rubli białoruskich (ok. 200 tys. zł.). Sąd uznał, że nie zapłacił on podatków od kwot przechowywanych na kontach bankowych w Polsce i na Litwie. Polska i Litwa udostępniły służbom białoruskim dane bankowe Bialackiego w ramach mechanizmu pomocy prawnej.
Prokurator: udowodniliśmy jego winę
Prokurator Kirył Czubkawiec oświadczył podczas rozprawy, że wina skazanego została dowiedziona, wobec czego należy utrzymać wyrok w mocy. Jak podkreśla Radio Swaboda, Czubkawiec był oskarżycielem także na procesach byłych kandydatów na prezydenta Białorusi Mikoły Statkiewicza oraz Dźmitrija Wusa i jest objęty zakazem wjazdu do Unii Europejskiej.
Łajeuski podkreślał zaś m.in., że dane z banków Litwy i Polski zostały zdobyte z naruszeniem norm międzynarodowych, a także że nie przedstawiono dostatecznych dowodów na to, by Bialacki dysponował tymi środkami według własnego uznania.
18 stycznia żona Bialackiego, Natalla Pinczuk, przelała zasądzoną sumę 757,5 mln rubli białoruskich na konto sądu. Pieniądze pochodziły ze zbiórki zorganizowanej przez białoruskich obrońców praw człowieka. Liczono, że przekazanie pieniędzy wpłynie na sposób rozpatrzenia apelacji.
"Bezprawny wyrok"
W poniedziałek Białoruski Komitet Helsiński złożył w sądzie opinię prawną, w której napisano, że wyrok dla Bialackiego "jest bezprawny i podlega uchyleniu, zaś sprawa umorzeniu".
- Aby uznać Bialackiego za winnego popełnienia wspomnianego przestępstwa, należało dowieść, że środki pieniężne przekazane na jego konta otwarte na terytorium banków-nierezydentów są jego osobistym dochodem, od którego powinien odprowadzić podatek dochodowy, czego nie uczyniono - podkreśla BKH.
Wobec tego wyrok skazujący opiera się na przypuszczeniach, co zgodnie z białoruskim prawem nie powinno mieć miejsca - zauważył Komitet.
Sam Bialacki, który był nieobecny na wtorkowej rozprawie, nie przyznawał się w sądzie do winy, argumentując, że pieniądze na jego kontach nie stanowiły jego dochodu, tylko zostały przekazane przez zagraniczne fundacje na działalność w sferze obrony praw człowieka. Oceniał też, że wyrok ma motywy polityczne, ponieważ "Wiasna" pomagała osobom represjonowanym na Białorusi z przyczyn politycznych.
Skazanie Bialackiego spotkało się z potępieniem UE, Rady Europy, Parlamentu Europejskiego i OBWE, które wezwały do natychmiastowego i bezwarunkowego uwolnienia i rehabilitacji działacza oraz wszystkich innych więźniów politycznych na Białorusi. Wyrok ostro potępili m.in. polskie MSZ i przedstawiciele polskiej sceny politycznej.