Nie możemy utonąć w wojennym bagnie
Amerykanie mają coraz więcej kłopotów w
Iraku. Wycofali się Hiszpanie i kilka pomniejszych kontyngentów z
państw latynoskich. Gdyby teraz ich śladem poszli kolejni
sojusznicy, sytuacja Amerykanów stałaby się fatalna. Nie tyle w
sensie militarnym, ile politycznym - pisze redaktor naczelny
"Faktu" Grzegorz Jankowski.
22.05.2004 | aktual.: 22.05.2004 07:58
Okazałoby się bowiem, że polityka iracka prezydenta Busha poniosła międzynarodowa klęskę. Można byłoby to interpretować nie tyle jako zwycięstwo przeciwników interwencji - głownie Francji i Niemiec - ile raczej jako triumf terrorystów. Bin Laden udowodniłby bowiem, że potrafi politycznie pokonać prezydenta największego mocarstwa. Dzięki temu stałby się niemal równorzędnym graczem na arenie światowej - podkreśla komentator gazety.
Dlatego nasze zapewnienie, że pozostaniemy w Iraku nie jest spowodowane wyłącznie wiernością wobec Waszyngtonu. Doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że leży to i w naszym interesie. Mówiąc brutalnie - skoro wdepnęliśmy w wojenne bagno, nie możemy w nim utonąć tak jak Hiszpanie - konkluduje publicysta dziennika.