Nie ma zagrożenia kolejnymi wybuchami gazu
Nie ma już zagrożenia dla mieszkańców Zielonej Góry i osiedli Pomorskiego, Śląskiego i Raculki, związanego z wybuchami gazu. Trwa naprawa i sprawdzanie sieci gazowej, eksperci zapewniają, że do kolejnych wybuchów już nie dojdzie. Konstrukcja budynku nie została naruszona i mieszkańcy bloku będą mogli wrócić do swoich mieszkań. Wstępną przyczyną wybuchu była awaria stacji redukcyjnej - poinformowali prezydent Zielonej Góry i wojewoda lubuski. W efekcie eksplozji gazu ewakuowano ponad 6,5 tys. mieszkańców dwóch osiedli.
- Wszelkie urządzenia należące do infrastruktury technicznej PGNiG są kontrolowane raz na dwa tygodnie - zapewniła w rozmowie z Wirtualną Polską Joanna Zakrzewska, rzecznik PGNiG. Jak dodała, za instalacje gazowe w poszczególnych budynkach odpowiadają administratorzy i to oni są odpowiedzialni za utrzymani prawidłowego stanu tych urządzeń. Przyczyny awarii sieci gazowej w Zielonej Górze zbada specjalna komisja.
Zakrzewska tłumaczyła, że awarie takie jak w Zielonej górze zdarzają się niezmiernie rzadko. - Nie ma wątpliwości, że znaczenie miały tutaj niskie temperatury. W Zielonej Górze zawiodła infrastruktura techniczna, tu trzeba mówić o całym ciągu awarii, zawiodły niemal wszystkie urządzenia stacji redukcji ciśnienia gazu (redukuje gaz o średnim ciśnieniu na niskie, które trafia do sieci) - mówiła rzecznik PGNiG.
W chwili obecnej nowe urządzenie redukcyjne jest transportowane do Zielonej Góry. Na jutro planowane jest jego testowe uruchomienie, jeśli instalacja gazowa okaże się szczelna to stopniowo dostawy gazu będą przywracane.
Poza osiedlami: Pomorskim, Śląskim i Raculką, na terenie całego miasta - jak zapewniono w komunikacie - używanie instalacji gazowej jest bezpieczne.
Inspektorzy nadzoru budowlanego nie stwierdzili uszkodzenia konstrukcji 10-piętrowego budynku. Wątpliwości budzi jedynie stan pionu, w którym nastąpiła eksplozja. Tam zostaną przeprowadzone kolejne badania i będzie konieczny remont.
Sytuacja jest na bieżąco monitorowana przez Wojewódzki Sztab Kryzysowy, działający w Zielonej Górze. Wszelkie awarie i zagrożenia można zgłaszać dzwoniąc pod numery alarmowe 998 lub 112. Z kolei pod numerami (68) 45 75 643 i (68) 45 75 644 można uzyskać aktualne informacje.
Rzeczniczka MSWiA Małgorzata Woźniak powiedziała, że minister Jerzy Miller jest na bieżąco informowany o sytuacji przez wojewodę lubuską Helenę Hatkę. - Z przekazanych nam informacji wynika, że ok. 150 rodzin nie może ciągle wrócić do jednego z bloków. Na miejscu są inspektorzy nadzoru budowlanego i pracownicy gazowni. Sprawdzają zarówno stan techniczny jak i instalacje - dodała.
Jak podkreśliła, od wyników ich pracy zależy, ile rodzin będzie mogło wrócić do swych mieszkań. - Wojewoda zapewniła nas, że wszystkie rodziny są pod opieką. Mają zapewnione miejsce, gdzie w tym czasie mogą się schronić, posiłki. Nad bezpieczeństwem mieszkań, które zostawili czuwają cały czas policjanci - zapewniła rzeczniczka.
Jak powiedział rzecznik prasowy Dolnośląskiej Spółki Gazownictwa Piotr Wojtasik, do zbadania sprawy powołana została specjalna komisja. Wojtasik zaznaczył, że przyczyny wybuchu mogą być zbyt złożone, by można je było jednoznacznie określić w tak krótkim czasie.
Wybuch kuchenek gazowych
We wtorek po południu na terenie trzech zielonogórskich osiedli doszło do wybuchów kuchenek gazowych. 51-letni mężczyzna zginął, a poparzony 23-latek został przewieziony do szpitala w Nowej Soli. Ponadto, w Szpitalu Wojewódzkim w Zielonej Górze udzielono pomocy medycznej trzem osobom.
Awaria spowodowała także dwa pożary na os. Śląskim, które zostały szybko opanowane. Pierwsze zgłoszenie straż pożarna otrzymała przed godziną 17, łącznie było ich ok. 40. Okazało się, że w instalacji gazowej nastąpił gwałtowny wzrost ciśnienia.
Ponieważ istniało duże zagrożenie, że może dojść do kolejnych wybuchów ewakuowano mieszkańców osiedli Pomorskiego i Śląskiego - w sumie ok. 6,5 tys. osób. Ludzie zaczęli wracać do swoich mieszkań przed północą. Wyjątkiem jest blok nr 1 na os. Pomorskim. Tam nastąpił najpoważniejszych wybuch.
PGNiG zapewnia, że naprawa uszkodzeń i sprawdzanie sieci gazowej powinno zakończyć się w ciągu ok. 48 godzin. Zajmuje się tym ok. 100 pracowników pogotowia gazowego. Według wstępnych ustaleń przyczyną wzrostu ciśnienia była awaria stacji gazowej redukcyjnej, w której ciśnienie gazu jest obniżane przed dostawą do mieszkań.
W nocną akcję w Zielonej Górze zaangażowanych było około 200 strażaków, 300 policjantów, kilkanaście zespołów ratowniczych pogotowia, pracownicy pogotowia gazowego i wiele innych osób.
Śledztwo w sprawie awarii i jej skutków wszczęła zielonogórska prokuratura rejonowa.