"Nie ma przeszkód, aby wysłać lekarza do Kulczyka"
Nie ma przeszkód by wysłać biegłego lekarza
do przebywającego w Londynie Jana Kulczyka - uważa dr Janusz
Kochanowski z wydziału prawa UW. Jednocześnie zastrzega, że
Kulczyk nie musi poddać się badaniu biegłego - jeśli przedstawi
odpowiednie zaświadczenie ordynatora szpitala, w którym przebywa.
12.11.2004 | aktual.: 12.11.2004 20:56
W piątek wiceszef komisji śledczej ds. PKN Orlen Roman Giertych (LPR) zapowiedział, że zwróci się do przewodniczącego komisji Józefa Gruszki (PSL) z wnioskiem, by komisja wysłała biegłego sądowego lekarza, który miałby zbadać stan zdrowia Kulczyka. Kulczyk nie stawił się we wtorek na przesłuchanie przed komisją, ponieważ - jak wyjaśnił jego pełnomocnik Jan Widacki - leczy się w Londynie.
Moim zdaniem nie ma żadnych przeszkód ku temu, by uprawniony lekarz udał się do Londynu - skomentował propozycję Giertycha Janusz Kochanowski. Podkreślił, że treść oświadczenia, które przedstawił Kulczyk we wtorek "nie spełnia niezbędnych wymogów". To, że ktoś jest poddawany badaniom nie stwierdza rzeczy podstawowej - czy może stawić się przed komisją w celu złożenia zeznań - wyjaśnił Kochanowski.
W jego opinii, usprawiedliwieniem jest jedynie zaświadczenie o tym, że "stan zdrowia Kulczyka uniemożliwia mu stawienie się w określonym dniu przed komisją i złożenia zeznań". Zgodnie z polskim prawem, wydać takie zaświadczenie może określony lekarz uprawniony, bądź ordynator oddziału szpitala, w którym uczestnik postępowania przebywa na leczeniu.
Jak powiedział Kochanowski, prawo pozwala na to, by w razie obłożnej choroby osoby, która nie może się stawić na przesłuchaniu, uprawniony lekarz odwiedził ją w domu. Czyli może odwiedzić pana Kulczyka w jego rezydencji czy domu londyńskim - dodał.
Kochanowski podkreślił jednak, że Kulczyk nie musi się poddać badaniom lekarza, którego mu narzuci komisja, może bowiem skorzystać też z drugiej możliwości. Jak wyjaśnił, zaświadczenie o niemożności stawienia się na przesłuchaniu mógłby wydać Kulczykowi również angielski odpowiednik polskiego ordynatora oddziału szpitala, w którym przebywa pacjent. Takie zaświadczenie mogłoby być ponadto przedłożone uprawnionemu lekarzowi w Polsce, który stwierdziłby czy odpowiada ono wymogom stawianym przez polskie prawo - dodał.
Kulczyk może więc przesłać zaświadczenie ordynatora oddziału szpitala, w którym przebywa na leczeniu. O ile przebywa na leczeniu, bo na razie nic takiego nie zostało stwierdzone, on nawet sam tak nie twierdzi - zastrzegł prawnik.
Przeszkody widzi za to pełnomocnik Kulczyka, Jan Widacki. Nie ma czegoś takiego w procedurze. Jest to pomysł pozaproceduralny i oryginalny - powiedział mecenas Widacki.