Nie chodziło o kradzież auta? Są wątpliwości w sprawie zabójstwa Papały
Łódzka prokuratura ogłosiła przełom w śledztwie w sprawie zabójstwa generała Marka Papały. Wśród zatrzymanych przez policję podejrzanych jest dwóch przestępców, którzy mieli zabić szefa policji podczas próby kradzieży samochodu. Wielu komentatorów podważa jednak taką hipotezę.
Z ustaleń prokuratury i policji wynika, że do zabójstwa Papały doszło w wyniku napadu rabunkowego z użyciem broni palnej. - Z zeznań świadka koronnego i zebranych materiałów dowodowych wynika, że do zabójstwa gen. Papały doszło w wyniku napadu rabunkowego z użyciem broni palnej. Sprawcy chcieli ukraść samochód generała, doszło do szarpaniny, w końcu jeden ze sprawców oddał strzał - mówił Jarosław Szubert, rzecznik prasowy Prokuratury Apelacyjnej w Łodzi.
W taką wersję powątpiewają jednak dziennikarze śledczy i publicyści zajmujący się sprawami kryminalnymi. - To nie do pomyślenia. Kompletna bzdura, żeby zwykli złodzieje samochodów strzelali do jednego z najważniejszych policjantów w Polsce - mówi w rozmowie z "Gazetą Polską Codziennie" dziennikarz Jerzy Jachowicz. Z kolei b. dziennikarz śledczy Grzegorz Indulski przypomina, że "przełomów" w tej sprawie miało być w ostatnich latach bardzo wiele, a wciąż nie skazano zabójców szefa policji.
Według najnowszych informacji śledczych wydarzenia miały wyglądać następująco: 25 czerwca 1998 r. późnym wieczorem Papała wyszedł ze swojego mieszkania na jednym z warszawskich osiedli. Na parkingu przed blokiem złodzieje dobierali się do samochodu deawoo espero, który użytkował generał. Doszło do szamotaniny, padł strzał. Kula trafiła Papałę w głowę. Bandyci mieli wówczas od 17 do 19 lat.
Dziennikarz śledczy Bertold Kittel mówił w Programie Pierwszym Polskiego Radia, że prokuratura nie udzieliła odpowiedzi na zasadnicze pytanie: czy uważają, że zabójcy wiedzieli, że strzelają do Komendanta Głównego Policji? - Pan generał Papała nie był rozpoznawalną postacią, natomiast z tego co już ustalono w latach dziewięćdziesiątych, ofiarami grupy "Patyka" (jednego z zatrzymanych w sprawie) padały osoby bardzo znane: muzycy, aktorzy, posłowie, gangsterzy, zdarzyło się nawet, że ukradli samochód wypełniony narkotykami. Decyzje zapadały spontanicznie. Kradli bardzo dużo samochodów i zwykle po fakcie okazywało się, że ukradli samochód należący do kogoś znanego - mówił Kittel.
Kittel przypomina, że grupa przestępcza Igora Ł. "Patyka" przeszła ewolucję i pod koniec lat 90. zajmowała się nie tylko kradzieżami.
Z kolei dziennikarka Violetta Krasnowska-Sałustowicz z "Newsweeka" jest zdania, że wersja wydarzeń podana przez prokuraturę wygląda nieprawdopodobnie. - Byłby to jedyny znany mi przypadek, w którym złodziej samochodu zabija kierowcę, siedzącego za kierownicą i odchodzi. Nie wiem, jak w ten sposób można ukraść samochód - mówiła w Programie Pierwszym Polskiego Radia.
Również były rzecznik policji Paweł Biedziak zastanawia się nad wersją prokuratury. Napisał na Facebooku: "'Patyka' zatrzymali za sprawę zabójstwa Papały. Zabił, bo kradł samochody? Czy wziął zlecenie, czy też pomagał ludziom, którzy wykonywali zlecenie?"
Jerzy Jachowicz przypomina, że do współudziału w zbrodni przyznał się Andrzej Z. pseudonim "Słowik". - Dlaczego miałby kryć zwykłego złodzieja samochodów? - pyta dziennikarz. Jachowicz przypomina, że "Słowik" mówił o spotkaniu w hotelu Helios wiosną 1998 roku, kiedy wraz z Edwardem Mazurem szukał "cyngla", czyli zabójcy. - Ochraniałby stojącego o wiele niżej w hierarchii gangu pruszkowskiego znanego złodzieja samochodów? W imię czego? - pyta Jachowicz.
Inny dziennikarz śledczy Piotr Pytlakowski przypomina, że wersja mówiąca o napadzie rabunkowym była jedną z jedenastu rozpatrywanych przez prokuraturę. Był to jednak wątek uważany dotąd za najmniej prawdopodobny.