Nie było zastrzeżeń do polskiego autokaru
Firma, do której należał autokar rozbity w Niemczech, była prowadzona solidnie, a jej autokary sprawne - wynika z kontroli Wojewódzkiego Inspektoratu Transportu Drogowego (ITD) - poinformował inspektor Marek Rupental.
Firma przewozowa z Suchania (Zachodniopomorskie), która ma 14 autobusów, była w ciągu ostatnich dwóch lat kontrolowana 18 razy - ostatnio we wrześniu br.
- Z prowadzonych kontroli zarówno pojazdów na trasach, jak również w siedzibie firmy wynika, że przedsiębiorstwo to było bardzo dobrze prowadzone - powiedział Rupental. Podkreślił, że autokary były w dobrym stanie, a kierowcy przestrzegali czasu pracy.
- Podczas styczniowej, bardzo szczegółowej kontroli w siedzibie firmy ujawniono zaledwie sześć drobnych nieprawidłowości - nie mających bezpośredniego wpływu na bezpieczeństwo - powiedział inspektor.
Autokar marki MAN, który uległ wypadkowi w Niemczech, był kontrolowany na trasie ostatnio we wrześniu br. - Żadnych nieprawidłowości nie stwierdzono, pojazd był w pełni sprawny, kierowcy dobrze wypełniali swoje obowiązki - podkreślił Rupental.
Dodał, że stan autokarów polskich przewoźników oraz przygotowanie kierowców z każdym rokiem są lepsze. - Zaledwie 8% ze skontrolowanych przez nas w ostatnich latach autokarów miało zatrzymywane dowody rejestracyjne - powiedział.
W wyniku wypadku polskiego autokaru na autostradzie A10, niedaleko Berlina, śmierć poniosło 13 osób, 29 jest rannych. W autokarze, który był w drodze z Hiszpanii do Polski, znajdowało się 47 pasażerów i dwóch kierowców. Wycieczkę zorganizowało nadleśnictwo zakładowe w Złocieńcu. Według agencji dpa, powołującej się na rzecznika policji, do katastrofy doszło, gdy kobieta prowadząca samochód osobowy z berlińską rejestracją straciła panowanie nad kierownicą i uderzyła w polski autobus (kobieta jest ranna). Kierowca autobusu stracił wtedy kontrolę nad pojazdem i wpadł na filar wiaduktu.