"NG": Który kraj następny po Iraku?
Rosyjski dziennik "Niezawisimaja gazieta"
zastanawia się w piątek, który kraj może być kolejnym po Iraku
celem amerykańskiej akcji zbrojnej i wymienia dwóch kandydatów:
Syrię i Koreę Północną.
11.04.2003 | aktual.: 11.04.2003 13:31
W artykule, którego autorka Julia Pietrowska twierdzi, że nowym celem będzie granicząca z Irakiem Syria, gazeta powołuje się na słowa ministra obrony USA Donalda Rumsfelda pod adresem Damaszku. Szef Pentagonu zarzucił syryjskim władzom ukrywanie członków ekipy Saddama Husajna.
"USA już dawno zaliczyły Syrię do państw łajdackich
. Waszyngton oskarża Damaszek o popieranie ugrupowań terrorystycznych i próby zbudowania broni masowego rażenia. Innymi słowy (daje do zrozumienia, że) istnieją wystarczające powody
dla amerykańskiego ataku" - pisze gazeta.
W innym tekście, Aleksandr Żebin z Instytutu Dalekiego Wschodu Rosyjskiej Akademii Nauk twierdzi natomiast, że Waszyngtonu nie stać już na kolejną wojnę z krajem muzułmańskim i, chcąc uspokoić świat islamu, może zająć się teraz północną Koreą.
Autor w ten sposób interpretuje odmowę podjęcia przez Waszyngton dwustronnych rozmów z Phenianem. Zdaniem Żebina, oznaczałyby bowiem w efekcie - przyznanie, że KRLD nie stanowi dla USA bezpośredniego zagrożenia, a tym samym uznanie, że Waszyngtonowi nie jest potrzebna ani tarcza rakietowa, ani też obecność wojskowa na Półwyspie Koreańskim.
Żebin przestrzega przed skutkami ewentualnego konfliktu w rejonie Półwyspu. "Likwidacja KRLD nie tylko zakończyłaby proces rewizji rezultatów II wojny światowej na Dalekim Wschodzie, lecz również oznaczałaby dogrywkę
w wojnie koreańskiej 1950-53" - pisze, dodając, że obecność wojsk amerykańskich na liczącej 1400 km granicy koreańsko-chińskiej radykalnie zmieniłaby układ sił w regionie.
Jako kolejne państwo, które może zostać zaatakowane przez USA, rosyjscy analitycy często wymieniają Iran, jednak w czwartek w "Niezawisimej gaziecie" pojawił się też inny, zupełnie nowy, kandydat na kolejną ofiarę amerykańskiej akcji zbrojnej - poradziecki Turkmenistan.
W ten sposób dziennik zinterpretował zgodę turkmeńskiego prezydenta Saparmurada Nijazowa na podpisanie gigantycznego 25- letniego kontraktu gazowego z Rosją, w którym Aszchabad sprzedał Rosji ponad 2 biliony metrów sześciennych tego surowca wiążąc się gospodarczo i politycznie z Moskwą.
"Prezydent Turkmenistanu boi się, że po uporaniu się z Irakiem, Amerykanie mogą zainteresować się także jego osobą. W danym wypadku jednym z głównych ogniw osi zła
może stać się nie Iran, z którym Ameryce trudno będzie się uporać, ani nie Korea Płn., która nie zagraża amerykańskim interesom gospodarczym, lecz Turkmenistan, który podobnie jak Irak dysponuje ogromnymi zapasami ropy i gazu" - pisze rosyjski dziennik.(iza)