Nexta czyta się Niechta: 23-letni "Ktoś" kontra Łukaszenka© East News

Nexta czyta się Niechta: 23‑letni "Ktoś" kontra Łukaszenka

Patryk Michalski

Sciapan znów ostatnio ma koszmary. Zawsze w nich ucieka. Byle szybciej, byle dalej. Sen się kończy, kiedy zostaje złapany. Wtedy się budzi. Jest w Polsce. Ale to Białoruś ciągle mu się śni.

Kiedy już ocknie się na dobre, pracuje. Od dziewięciu miesięcy bez przerwy.

Od rana do wieczora, w nienagannie wyprasowanej koszuli, siedzi w skromnym pokoju. Wokół są biurka, krzesła, cztery komputery, tablica korkowa, wieszak, kilka regałów z książkami i biało-czerwono-biała flaga w oknie.

Tak wygląda centrum dowodzenia najważniejszej niezależnej białoruskiej redakcji internetowej na uchodźstwie.

NEXTA: Z WARSZAWY PRZECIW ŁUKASZENCE

Z mieszkania przy Wiejskiej, w centrum Warszawy, naprzeciwko kultowego Czytelnika – najstarszego powojennego wydawnictwa w Polsce – 23-letni Sciapan Puciła wysyła informacje, które trafiają bezpośrednio na telefony sześciuset tysięcy osób. Dzięki aplikacji Telegram kanał Nexta może szybko i bezpłatnie przekazywać wiadomości, zdjęcia i filmy dotyczące tego, co dzieje się na Białorusi.

Kiedy w sierpniu 2020 roku Alaksandr Łukaszenka tłumił masowe protesty po wyborach na Białorusi, to właśnie stąd Nexta nadała w nocy komunikat: jutro i w kolejnych dniach też musimy protestować.

Apel zadziałał. Białorusini wychodzili na ulice, po których coraz częściej płynęła krew. Redakcja opisywała miejsca zbiórek, trasę przemieszczania się, obnażała brutalność służb i pokazywała, że przeciwko sfałszowanym wyborom prezydenckim protestuje nie tylko Mińsk.

Od tego czasu Nexta nadaje codziennie.

- Co by było, gdyby reżim naprawdę mnie dopadł? Nie tylko we śnie? Nie wiem. Nigdy nie rozmawialiśmy z Ramanem, co się stanie, jeśli naprawdę nas złapią. Co będziemy wtedy mówić? Jak się zachowamy? Nigdy o tym nie porozmawialiśmy. Raman się tego nie spodziewał – mówi Sciapan Puciła.

Raman Pratasiewicz to jego przyjaciel. Do jesieni razem współtworzyli Nextę. Później Raman wyprowadził się z Warszawy do Wilna i zaczął pracę w redakcji "Białoruś mózgu". Jego koszmar wydarzył się naprawdę. Samolot, którym leciał z Aten do Wilna, został zmuszony przez białoruskie władze do lądowania w Mińsku. Pod pretekstem rzekomego zagrożenia bombowego i terrorystycznego reżim aresztował 26-latka i jego dziewczynę Sofię Sapiegę. Zanim Raman trafił w ręce bezpieki, zdążył powiedzieć, że grozi mu kara śmierci.

- Raman przed wylotem do Grecji mówił mi, że trzeba w końcu odpocząć. Proponował, że możemy polecieć gdzieś razem. Mówił, że przygotuje i pokaże trasy, gdzie możemy polecieć. Niestety, ta trasa Ateny-Wilno okazała się dla niego tragiczną. To niewyobrażalne, co on przeżywa w więzieniu. Nie zdziwię się, jeśli Łukaszenka osobiście go bił. On i ja zostaliśmy uznani za jednych z największych wrogów białoruskiego reżimu. Wydano za nami listy gończe. Zostaliśmy uznani za terrorystów – mówi Puciła.

- Oni się nas boją, skoro są gotowi porwać samolot z Ramanem na pokładzie. To znaczy, że musimy jeszcze więcej pracować. Nasza redakcja bardziej zastrasza białoruski reżim, niż on zastrasza nas. Jesteśmy bardziej skuteczni niż setki czy tysiące rosyjskich trolli, jesteśmy na dobrej drodze i będziemy nią szli.

Obraz
© Nexta

MACKI REŻIMU PENETRUJĄ INTERNET

Puciła nie zna świata bez "Baćki" i bez internetu. Kiedy Sciapan się rodzi, Baćka, czyli Łukaszenka, rządzi już od 4 lat. Jest 1998 rok. W tym samym czasie powstaje pierwszy białoruski niezależny internetowy portal charter97.org. To jeden z kanałów działań obywatelskiej inicjatywy Karta 97. Miała ona dwa główne zadania: działanie na rzecz praw człowieka na Białorusi i próba zjednoczenia sił politycznych sprzeciwiających się Łukaszence.

Z każdym kolejnym rokiem reżim wiedział coraz lepiej, jak wielkim dla niego zagrożeniem są niezależne media, szczególnie w sieci. Nad ranem 20 grudnia 2010 roku, na fali represji wobec opozycjonistów po kolejnych wyborach prezydenckich, funkcjonariusze służb specjalnych zaatakowali siedzibę Karty.

Umundurowani wysłannicy Łukaszenki wyłamali drzwi i wywieźli dziennikarzy do budynku KGB pod zarzutem organizacji masowych niepokojów. Po trwającej kilka miesięcy przerwie redakcja wznowiła pracę z Litwy, a w 2012 roku przeniosła się do Warszawy. W 2018 roku, dwadzieścia lat od utworzenia portalu, białoruski rząd całkowicie zablokował dostęp do strony na swoim terytorium.

Choć Nexta już istniała, Sciapan nie mógł podejrzewać, że to on i jego redakcja wypełnią lukę. Co najwyżej mógł mieć nadzieję, że jego piosenek będą słuchały tysiące ludzi. Tak, piosenek, bo historia Nexty zaczęła się od rockowego zespołu.

NEXTA [NIECHTA] ZNACZY "NOWE POKOLENIE"

- Kiedy uczyłem się w podziemnym liceum humanistycznym im. Jakuba Kołasa w Mińsku, założyliśmy zespół Nexta Band. W języku białoruskim нехта [czyt. niechta] znaczy "ktoś". Nazwę zespołu zapisaliśmy w alfabecie łacińskim, tak, żeby przypominała angielskie słowo ”next”, czyli następny. To gra słów: po białorusku - ”ktoś”, po angielsku - ”następny”. ”Ktoś następny”. Chodziło nam o nowe pokolenie. Konto Nexty na YouTubie założyłem właśnie z myślą o zespole. To tam publikowaliśmy nasze piosenki – wspomina Sciapan.

Pierwsze nagranie na YouTube’owym koncie pojawiło się 5 lat temu. Nexta Band nagrała własną wersję piosenki kultowego zespołu Splin. To wciąż jedna z najpopularniejszych grup rockowych w Rosji i na terenie byłego ZSRR. Na warsztat wzięli ”Bez wyjścia” – [Vykhoda net] z 1994 roku. Nexta zmieniła tekst i zaśpiewała ”Bez wyboru” – [Vybora net].

- Dawno temu, w lipcu 1994 roku, w Mińsku odbyła się inauguracja pierwszego prezydenta Białorusi, Alaksandra Łukaszenki. Pierwsza i ostatnia: od tego czasu nasz kraj nie widział ani jednych uczciwych wyborów. Wynik kolejnej farsy ”wybory 2015”, jak wszystkie poprzednie, jest z góry znany i z góry określony. Jedynym sposobem na złamanie dyktatury jest nieuczestniczenie w niej. Nie idźcie do lokali wyborczych. Postanowiliśmy wam o tym przypomnieć - to pierwszy wpis na koncie Nexty.

Minęło dwadzieścia lat, ale wciąż ten sam portret na ścianie

I czekają te same policyjne ciężarówki.

Od dwudziestu lat policjanci przecierają plecy pałkami,

Chociaż nie dochodzi do walki.

Tanieją tylko banknoty (...)

Przez całe dwadzieścia lat

Bez wyboru.(…)

Bez wyboru…

I nie ma "wyborów"

NEXTA — Выбора нет (cover Сплин)

Każdą kolejną publikacją nastolatkowie uderzali w Łukaszenkę. Pokazywali, jak absurdalny i niesprawiedliwy świat im stworzył.

Niespełna 2 lata później Nexta nagrała ”Dekret (piosenkę przeciwko podatkowi od pasożytnictwa)”. Był to sprzeciw wobec absurdalnego prezydenckiego dekretu nr 3. Łukaszenka zobowiązał w nim osoby, które nie są oficjalnie zatrudnione przez ponad pół roku i nie zarejestrują się jako bezrobotni, do płacenia specjalnego podatku. Według niego opłata miała stymulować obywateli do poszukiwania pracy.

Śmierć dekretowi nr 3!

Dajcie ludziom po prostu żyć!

NEXTA - Декрет (песня против налога на тунеядство)

NEXTA - Декрет (песня против налога на тунеядство)

- Nie mieliśmy przed sobą przyszłości w tym zespole – śmieje się Sciapan. – Dlatego po pewnym czasie nasz kanał skupił się na informacjach z Białorusi. Zacząłem prowadzić wiadomości. Po prostu mówiłem, co dzieje się w kraju. Byłem zdziwiony, bo te nagrania stały się popularne od pierwszego odcinka.

- Na Białoruś jeździłem jeszcze w 2018 roku - do czasu aż okazało się, że mam sprawę karną za obrazę prezydenta.

- Władze oczywiście próbowały zablokować nam konto na YouTubie za rzekome naruszenie praw autorskich. To się nie udało. Wtedy zacząłem prowadzić kanał na Telegramie. Ludzie zaczęli nas obserwować. Ten komunikator był czymś zupełnie nowym na Białorusi.

- Popularność zawdzięczamy reżimowi. Nieudolnie próbował "prostować" nasze informacje i dzięki temu nadał nam rozgłos. Po ostatnich wyborach nasze kanały były szczególnie ważne.

- W sierpniu wyłącznie my zaapelowaliśmy do ludzi, żeby wychodzili na ulice kolejnego dnia po wyborach prezydenckich. Wcześniej Białorusini też protestowali po wyborach, ale tylko raz. My siedzieliśmy tutaj w nocy, widzieliśmy, co się dzieje i apelowaliśmy do wszystkich, żeby znów wychodzić i masowo protestować. To się udało.

Bez wsparcia

Sciapan nie pracuje sam, ale to on jest twarzą Nexty. Redakcję tworzy dziesięć osób. Nie wszyscy chcą się ujawniać. Obawiają się przede wszystkim o bezpieczeństwo najbliższych.

- Nie mamy tradycyjnego planu, porannego kolegium. Każdy przychodzi i po prostu wie, czym ma się zajmować. Na Telegramie dostajemy wiadomości od ludzi, przetwarzamy to, sprawdzamy i publikujemy. Inna ekipa pracuje nad materiałami śledczymi i przygotowuje filmy.

Jak na medium, które dociera do milionów odbiorców, ich fundusze są mniej niż skromne.

- Potrzebujemy około dziesięciu tysięcy dolarów miesięcznie. Taką kwotę musimy mieć, żeby się utrzymać i zapewnić minimalne wynagrodzenie każdemu pracownikowi. Niestety, to się nie zawsze udaje. Musimy brać z tego, co wcześniej zarobiliśmy, z naszych oszczędności.

- Udało nam się odłożyć trochę pieniędzy w sierpniu, bo wówczas było bardzo dużo darowizn. 47 tysięcy dolarów. Pamiętam, że to była taka kwota. Dzięki temu, że udało się zaoszczędzić prawie połowę, teraz możemy kontynuować pracę.

Nexta nie ma wystarczającego wsparcia, żeby się rozwijać. Współpracuje przede wszystkim z Białoruskim Domem, który udostępnił należące do niej mieszkanie przy Wiejskiej na potrzeby redakcji. To fundacja, która nazywana jest nieformalną ambasadą wolej Białorusi.

Fundacja zwracała się z prośbą o wsparcie dla Nexty do różnych organizacji: polskich i międzynarodowych, do ambasad. - W dziewięćdziesięciu procentach albo się nie udało, albo trwa to tak długo, że wciąż nie mamy żadnej odpowiedzi. Działamy więc tylko z tego, co podarują nam ludzie, ze zrzutek i z reklam. Choć mało kto chce się u nas reklamować. Na Białorusi jesteśmy przecież uznani za kanał terrorystyczny, więc to oczywiste, że żadna państwowa ani prywatna firma nie chce kupić u nas reklam. Nawet wiele rosyjskich firm się obawia. Możemy więc tylko tworzyć jak najlepsze materiały śledcze i liczyć, że wzbudzą duże zainteresowanie - mówi Puciła.

Walka z biurokracją

Brak pieniędzy to nie jedyny problem opozycyjnych dziennikarzy. Polska biurokracja potrafi podnieść ciśnienie. Sciapan nigdy wcześniej nie mówił o tym publicznie.

- Została wszczęta wobec mnie procedura powrotu cudzoziemca na Białoruś. Jak dostałem ten dokument, byłem zszokowany. Myślałem, że wniosek o azyl to ta sama procedura co ochrona międzynarodowa. Okazało się, że nie. Kiedy skończyła mi się wiza, a wniosek o azyl nie był jeszcze rozpatrzony, uruchomiono procedurę powrotu. Musiałem złożyć wniosek o ochronę międzynarodową, którą otrzymałem. Dzięki temu mogę być w Polsce. Uzupełniłem wymagane dokumenty, przedstawiłem wszystkie dowody, pogróżki, które dostaję, pokazałem swoją działalność, opisałem wszczęte przeciwko mnie postępowania na Białorusi. Na odpowiedź czekam ponad rok. Musimy o tym mówić, żeby biurokracja nie utrudniała działalności. Mam nadzieję, że azyl uda się jeszcze dostać.

”Już się nauczyłem bać”

Redakcji Nexty pilnuje dwóch policjantów. Jeden od czasu do czasu wychodzi przed budynek i przechadza się wzdłuż Wiejskiej, drugi siedzi na półpiętrze, z którego widać wejście do mieszkania. Domofon z kamerą ułatwia weryfikowanie gości.

Sciapan wciąż dostaje groźby. Ostatnio przeczytał, że go w Warszawie zastrzelą.

- Chociaż wydaje mi się, że zaraz po wyborach, w sierpniu, te pogróżki były bardziej realne. Wtedy nawet policja poleciła mi, żebym nie przychodził do biura i najlepiej w ogóle nie wychodził z domu. Teraz działają przede wszystkim boty i trolle, głównie z Rosji. Tam jest ich fabryka.

Oczywiście, że się boi. Nigdy nie chodzi sam, to również zalecenie policji. Jest ostrożny, ale już się przyzwyczaił do strachu. Pamięta, że musi być czujny. Przed redakcją mają policję. A poza? ... Mają nadzieję, że poza redakcją też ich ktoś pilnuje. Nie widzieli wprawdzie nikogo, ale mają nadzieję, że ktoś ich chroni.

- Na szczęście ostatnio nie mam zbyt wielu potrzeb, żeby wychodzić. A kiedy jest to konieczne, najważniejsze, żeby nie planować, żeby nikt nie wiedział z wyprzedzeniem, co będziesz robił. Na przykład, jeśli jedziemy na zakupy, to decydujemy się 20 minut wcześniej.

Co dalej?

Puciła od początku opowiada ze spokojem i przekonaniem. Choć ma niespełna 23 lata, zachowuje się, jakby od urodzenia przygotowywał się do tego, co robi.

- Zawsze nagłaśnialiśmy sprawy związane z korupcją we władzy, przemocą służb, nadużyciami. I dalej będziemy się tym zajmować – zapowiada. Jednak obecnie Nexta dostaje mniej wiadomości od informatorów.

- Teraz ludzie bardziej się boją je przesyłać. Sam kontakt z nami może być dla nich niebezpieczny – przyznaje Ściapan.

Część "cynków", jakie dostaje, pochodzi – jak twierdzi – od byłych ludzi władzy.

- Być może chcą oczyścić swoje sumienie. W ten sposób pokazują, że choć nie wspierają nas publicznie, to są z nami. Dzięki temu po wyborach wiedzieliśmy, że bardzo dużo ludzi opuści system - lekarze, milicjanci, nauczyciele. Wszyscy, którzy wcześniej się bali.

- Niech w przyszłości historycy określają, kto miał jaki wpływ na zmiany, ale to jest bezsporne, że my również mamy swój wkład. Jesteśmy z tego dumni.

Ściapana często pytają o politykę, ale on iść w nią nie chce. No, chyba, że ludzie będą chcieli – ale jeśli powstanie jakaś partia, to on na jej czele stać też nie chce. Woli w przyszłości rozwijać system medialny na Białorusi.

- Szkoda, że jeszcze nie udało się doprowadzić do zmian. Reżim maksymalnie postawił na represje, na wszystkie drastyczne metody ze stalinowskich czasów. Jedno jest pewne: już nigdy nie będzie tak jak wcześniej, tak jak przed protestami. To, że władza strzela i ludzie boją się wychodzić, nie oznacza, że wybaczyli i zapomnieli. Kiedy tylko będzie okazja, to się zmieni. Wtedy będzie potężne święto. Kiedy to się uda, wrócimy na Białoruś i będziemy z ludźmi świętować.

Źródło artykułu:WP magazyn
nextaRaman Pratasiewiczbiałoruś
Wybrane dla Ciebie