New Jersey: opinie Polaków po nalotach na Afganistan
Mieszkającym w New Jersey Polakom nowojorski "Nowy Dziennik" zadał dwa pytania: jak zareagowali na wieść o ataku wojsk amerykańskich na Afganistan i czy czują się zagrożeni zapowiedzią kolejnych ataków terrorystycznych na Stany Zjednoczone.
Joanna Wężyk (artystka malarka): Prawdę mówiąc to nie zareagowałam w ogóle, bo po powrocie z galerii w Hawthorne, do której w niedzielę rano zawiozłam swoje obrazy, zadzwoniła z Polski moja przerażona mama, pytając się, czy wszystko u nas dobrze i czy nic się specjalnego nie dzieje. Nie wiedziałam początkowo o czym mówi, więc nie zdążyłam ani się zdenerwować, ani przejąć. Dopiero pod koniec rozmowy kiedy uspokoiłam mamę dowiedziałam się, że rozpoczęły się naloty, których od dawna się spodziewałam, więc nie zrobiło to na mnie specjalnego wrażenia.
Jeśli chodzi o jakieś zagrożenia terrorystyczne, przed którymi wszyscy ostrzegają, to muszę powiedzieć, że nie ulegam zbiorowej psychozie. Czuje się wraz z cala rodzina bardzo bezpiecznie mieszkając w Westfield i jak na razie nie zamierzam się stąd nigdzie wyprowadzać.
Jerzy Grochal (pracownik włoskiej restauracji w Union): Od kilkunastu już dni włączając radio lub telewizor oczekiwałem na wiadomości o ataku amerykańskim. Toteż w pewnym sensie nie byłem nim zaskoczony. Stanowił on spełnienie pewnego rodzaju psychicznego oczekiwania. Zakładam, że wojna z talibami, wbrew zapowiedziom prezydenta Busha, będzie krótka i wszystkie obozy ugrupowań terrorystycznych na terenie Afganistanu zostaną szybko i raz na zawsze zrównane z ziemią.
Jeśli chodzi o zagrożenie, to na pewno w ciągu najbliższych lat ataki terrorystyczne stanowią pewne prawdopodobieństwo, ale ja osobiście ani moja rodzina nie odczuwamy z tego powodu żadnych obaw.
Dr Jerzy Patoczka (pracownik firmy konsultingowej): Atak na Afganistan nie jest niczym nieoczekiwanym, bo od kilku tygodni stawał się on coraz bardziej prawdopodobny. Przyjąłem te wiadomość z pewnego rodzaju ulga, bo lepsza jest pewność, że cos się dzieje, niż samo oczekiwanie.
Myślę, że walka z terroryzmem przy tak szerokiej światowej koalicji różnych państw i narodów potrwa znacznie krócej, niż się spodziewamy, i w dodatku będzie miała pozytywny wpływ tak na gospodarkę amerykańską, jak i na zbiorowa psychikę całego społeczeństwa. A zatem będą to skutki pozytywne.
Jeśli chodzi o zagrożenia terrorystyczne, to mogą się jeszcze zdarzyć incydentalne, małe, raczej indywidualne niż grupowe ataki wymierzone w Stany Zjednoczone. Mimo to nie czuję się nimi osobiście zagrożony. Nawet jeśli do nich dojdzie, to szanse, że padnę ich ofiara, są mniej prawdopodobne niż śmierć od uderzenia spadającego meteoru.
Agata Przytula (pracownik sklepu Clinton Deli w Irvington): Bardzo przeżyłam atak terrorystyczny na World Trade Center, który w pewnym sensie zupełnie mnie poraził, ale przez kilka ostatnich tygodni powróciłam do równowagi. Uważam, że odpowiedź amerykańska jest w stu procentach słuszna. Dlatego wiadomość o ataku rakietowym i bombowym na Afganistan przyjęłam spokojnie.
Myślę nawet, że w tej chwili, dzięki międzynarodowemu zaangażowaniu w zwalczanie terroryzmu i wypowiedzeniu mu otwartej wojny, czuje się znacznie bezpieczniej niż kilka dni temu.
Zdzisław Stypuła (chwilowo bez pracy, od miesiąca przebywający w Elizabeth): Zaraz po przyjeździe miąłem taki moment, że zastanawiałem się, czy nie lepiej powrócić do domu. Ale samoloty nie łatały, a poza tym zauważyłem, że większość moich znajomych przejęła się co prawda bardzo tym atakiem, ale uznała, że w pewien sposób ich nie dotyczy, bo trzeba dalej pracować i dalej 'normalnie' funkcjonować. Ja akurat w dwa dni po ataku na Manhattan dostałem pierwszą kilkudniową pracę, i to też było ważnym dla mnie momentem. Pierwsze zarobione w USA pieniądze uspokoiły mnie trochę i bardzo ucieszyły. Już nie myślę o natychmiastowym powrocie do Polski. Niby jest to wojna, ale toczy się daleko od nas, a tu, na ulicach miast amerykańskich życie płynie zupełnie normalnie.
Czuje się równie bezpieczny jak w Polsce i jest to m.in. wpływ tego, że w rozmowach ze znajomymi nie wyczuwam żadnych obaw z ich strony, a przecież mieszkają tutaj dłużej niż ja i mają większe doświadczenie.
Alicja Matczak (architekt): W pierwszej chwili po rozpoczęciu nalotów byłam wystraszona, bo boję się odwetu w postaci ataku terrorystycznego. Ale w kilka godzin później, po raz pierwszy od 11 września, poczułam się spokojniejsza. Po pierwsze, zobaczyłam, jak wielka jest międzynarodowa solidarność i współpraca w dążeniu do wyplenienia raz na zawsze terroryzmu. Po drugie, mimo wszystko, jestem optymistką i myślę, że walka z talibami i bin Ladenem będzie dużo krótsza, niż to zapowiada prezydent Bush.
Reasumując w tej chwili na pewno mniej boje się ataków terrorystycznych niż jeszcze kilka dni temu.
(Wojciech T. Mleczko/pr)